Powodzianie – to jedno, potencjalni poszkodowani po powodzi – to drugie. Pozwolą Państwo, że zajmę się tymi drugimi

Prowadzone konsultacje (tak nazywane) są według mnie po prostu bezsensowne. To spotkania, podczas których informuje się mieszkańców Ziemi Kłodzkiej co zamierzają władze rządowe … Ludzie słuchają, no i oczywiście „mogą zabrać głos”.
Powodzianie w jakiś sposób wiedzą co, jak, ile otrzymają (czy otrzymali) w ramach pomocy państwa. Inaczej rzecz się ma z tymi, którzy po powodzi, w ramach zabezpieczenia Ziemi Kłodzkiej mają być wysiedleni ze swoich domostw. Nawet ci, którzy powodzi nie uświadczyli. Mają „zniknąć” w otchłani suchego zbiornika przeciwpowodziowego budowanego przed potencjalną wodą.
I w tym temacie totalna cisza. Nie ma ani jednego dokumentu, uchwały czy decyzji określającej los wysiedlanych, oprócz stwierdzenia, że w imię odpowiedzialności zbiorowej muszą opuścić swoje dotychczasowe domostwa. Ale potencjalni wysiedlani nie chcą tego.
I nie wydaje mi się, że powoduje nimi tak ogromna, przeogromna „miłość” do swojego, dotychczasowego miejsca zamieszkania, tylko strach i bojaźń przed „nowym”. Władze państwowe pozostawiły tych mieszkańców w sytuacji: opuścicie swoje dotychczasowe miejsca zamieszkania… I co? I na tym koniec informacji. Nie wiadomo gdzie, nie wiadomo jak, nie wiadomo. Nie wiadomo...
No to co ma myśleć o takiej sytuacji potencjalny wysiedleniec? Boi się, jest pełen niepewności. I z całą swoją mocą upiera się przy „starym, swoim”. Zatem trzeba przerwać te niby konsultacje, przygotować program (może nawet trzy) dla wysiedlanych mieszkańców wsi, w których będą dane: - konkretne propozycje nowego miejsca do życia dla każdego,
- propozycje mieszkaniowe: czy do obiektów budowanych przez państwo, czy wolą sami się pobudować.
- Ile pieniędzy na zagospodarowanie (rekompensaty wyrównujące straty moralne)...
Ważnym jest żeby ci potencjalni wysiedleńcy wcześniej mogli obejrzeć nowe miejsce zamieszkania, przyswoić je sobie, by nie iść „w nieznane”. Zniknie strach, niepewność i pewnie zaniknie trzymanie się „pazurami swojej ziemi”, bo tę otrzymają i będą mieli nadal tylko gdzie indziej.
Tak nawiasem mówiąc – ja zmieniałem miejsce zamieszkania 7 razy. I za każdym razem uważałem, że mój dom jest tam, gdzie ja jestem.
Panie i Panowie Decydenci rządowi – najpierw prawdziwe konsultacje. Bo takie dzisiejsze, to tylko podział mieszkańców Ziemi Kłodzkiej na „południowych” i „północnych”, gdzie koszty ludzkie poniosą „południowcy” na rzecz „północnych”. Zadaniem podstawowym jest aby nie wytworzyła się przepaść niechęci/nienawiści na dziesiątki, a nawet setki lat między południem a północą. Żeby „południowcy” otrzymali dostateczną rekompensatę za to, że zgadzają się na koszty, które przyniosą korzyść „tym, poniżej mieszkającym”.
Mirosław Awiżeń

Ps. Nie podoba mi się ostatni apel Burmistrza Kłodzka aby mieszkańcy Kłodzka bezkrytycznie i gremialnie poparli II wersję projektu ochrony przeciwpowodziowej. Dla samych mieszkańców Kłodzka to i byłoby dobrze, ale jakże nieuczciwe w stosunku do mieszkańców południa naszej Ziemi Kłodzkiej. Przychylam się do stonowanych wypowiedzi Wójta Gminy Kłodzko, który jednak decyzje o sposobie zabezpieczenia przeciwpowodziowego pozostawił w gestii wszystkich gospodarzy i mieszkańców gmin Ziemi Kłodzkiej.