Nie po kolei* - czyli Mietek Kowalcze w cyklu: tygodniowe lektury

*Tutaj; asekuracyjne zastrzeżenie. Tytuł nie sugeruje niczego poza naruszeniem zwykłego porządku typu - jeden, dwa, trzy... Proszę o to, by nie poszukiwać jakichkolwiek dodatkowych znaczeń. Na przykład wziętych z powiedzenia, które mówi, że ktoś ma jakąś przestawkę w głowie. A teraz do sedna. Najpierw nieco oględnie. Okazuje się, że czasem warto czytać książki w kolejności nieco innej niż ta, która wynika z czasu ich napisania. Nie po kolei po prostu. To trochę tak jak z moimi znajomymi, zapalonymi widzami seriali, którzy, kierując się opiniami, czy głosami na forach itp. oglądają odcinki albo całe sezony od tych najlepiej, najwyżej ocenianych. Wcale nie według porządku liczbowego, czy chronologicznego. Ktoś powie, że to nieudane zestawienie: seriale z książkami? Bo inny target, zupełnie inne kryteria itp. No jasne. Jeszcze ktoś inny uzupełni, że wydawnictwa postępują tak samo - tłumaczy się książki głośniejsze, później (ewentualnie!) następne. To też prawda. Jednak analogie nieodmiennie kuszą do skutecznego, obrazowego sugerowania. Więc sugerujmy. W "Lekturach" na ten tydzień pojawia się debiutancka książka Eleanor Catton - "Próba", wydana po polsku jako druga, w równo rok po jej głośnej, nagradzanej powieści "Wszystko, co lśni".
Debiut po arcydziele! Obroni się? Sięgniemy (tylko) z ciekawości lub z czytelniczego uporu? Nie ma co ukrywać - "obciążeni" znakomicie przemyślaną, zaskakującą i ciekawie skomplikowaną fabułą "Wszystkiego" ruszamy z "Próbą" powoli i z niemałą dozą samozaparcia. Opowieść to bowiem, na pozór, złożona z tego, co dobrze znamy. Bo przecież z nakładającymi się lub równolegle prowadzonymi wątkami spotykaliśmy się niejednokrotnie, to tak naprawdę nic nowego, żadna rewelacja. Czasem poczujemy w "Próbie" lekki smak postmodernizmu, innym razem będzie to danie z karty: psychologia relacji nauczyciel-uczeń. A liczne i trafne (zazwyczaj gorzkie) myśli o budowaniu i rozumieniu własnego miejsca w rodzinie, w otoczeniu i w ogóle w społeczeństwie, to dzisiaj jeden z ważnych składników (nawet) powieści kryminalnych. Tak więc jak dotąd nic niespotykanego. A jednak debiutancka powieść młodej mistrzyni fabuły z Nowej Zelandii daje czytelnikowi aż nadto satysfakcji z upartego przeczytania całości, mogę za to ręczyć. Nie ukrywam, że trzeba mozolnie dotrzeć tak mniej więcej do dwusetnej strony, ale zaraz potem to już przed nami jeden ciąg (całość liczy 380 stron) bardzo inspirującego spotkania wątków, tematów, postaci. Po prostu majstersztyk. Łącznie z rozwiązaniem, którego naturalnie nie zdradzę, a tylko zasugeruję, że jest bardzo pomysłowe, subtelne, ba, zbliża się do tego, co od czasu do czasu trafia się nam, czytelnikom powieści, czyli fabularnej katharsis. Czego PT Czytelniczkom i PT Czytelnikom życzę. I wtedy nawet mogą o nas mówić, że coś chyba z nami nie po kolei. I nie damy im za to fangi w nos.

Eleanor Catton, Próba. Przeł. Maciej Świerkocki. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015.