Felieton Jana Pokrywki – grudzień 2025
Droga do transhumanizmu
„Miłe złego początki lecz koniec żałosny” – proroczo zauważa biskup Krasicki, jako że każde działanie rządu dla naszego dobra takie właśnie jest.
Od nowego roku urzędy skarbowe będą informowane nie tylko o tym, ile wydajemy (to wiedzą i teraz) ale na co konkretnie płacimy formami bezgotówkowymi. Po co im to? No po to na przykład, że na ostatnim etapie będzie można blokować konkretne zakupy, np. cukier cukrzykowi, smalec choremu na serce itd. A skąd system będzie to wiedział? Bo właściwie technicznie już jest to możliwe.
O ile wiedza medyczna w kwestii chorób przewlekłych stoi w miejscu, a nawet się cofa pod naporem interesów firm farmaceutycznych, to technika medyczna (i nie tylko) poszła znacznie do przodu. Dziś można już ulepszać człowieka, co z jednej strony może wywoływać ochy i achy, ale z drugiej oznacza przejęcie nad nim kontroli. Istnieją przecież urządzenia mierzące tętno, poziom cukru, itp., a w przedpokoju czeka już nanotechnologia.
Są też możliwości stosowania tabletek, które po połknięciu komunikują się np. z plastrem naklejonym na skórę a dalej z telefonem i operatorem stosownej aplikacji. Oznacza to, że człowiek może zostać w ten sposób zhakowany przez sieć eternet, bluetooth i in. Można będzie poddać go nadzorowi, monitorować i sterować sygnałami wewnątrz ciała, a nawet kodami DNA. Pracuje już się nad cząsteczkami węgla molekularnego, takimi nanorurkami węgla, mogącymi wykonywać różne funkcje w organizmie, oszukując układ odpornościowy.
Mamy już smart city, smart home, smart transport, a teraz smart sensors capsules. A wszystko to pod pretekstem, a jakże, naszego bezpieczeństwa i dobra. W rzeczywistości człowiek stanie się przedłużeniem sieci i przedmiotem sterowania. System będzie go kontrolował całkowicie. Nie tylko poprzez przekazywane medialnie informacje ale i przez możliwości sterowania.
Czy jest jakieś wyjście? O tym następnym razem.
Czy demokracja w ogóle jest możliwa?
Moim zdaniem nie. Państwo demokratyczne to oksymoron, jedno wyklucza drugie. Państwo (nazwijmy je zbiorczo Systemem) to – wg definicji Murraya Rothbarda „organizacja przestępcza posiadająca monopol na przemoc”, którą stosuje rabując ludzi z pieniędzy pod szczytnym celem lub używając banału w stylu „umowy społecznej”. Z tą ostatnią Rothbard rozprawił się proponując, by jakiś rząd na świecie tytułem eksperymentu zrezygnował z przymusu podatkowego i wtedy zobaczymy, co taka umowa jest warta. Ponadto zauważył, że każde państwo powstało odgórnie, w drodze przymusu, a nie odwrotnie, jakby to zakładała demokracja.
Dosłownie demokracja oznacza rządy ludu, co, zwłaszcza w obecnym systemie, jest to niemożliwe. W Polsce, ale nie tylko, nie ma zgody co do likwidacji państwa rozpływającego się w jakiejś strukturze państwa globalnego, czy likwidacji narodu, mającego rozpłynąć się w obcych rasowo i etnicznie imigrantach. A jednak tak się dzieje i żadne protesty nie pomagają.
Skąd wobec tego, bierze się wiara w de....? Z fałszywych przekonań, (Nietzsche: przekonania są więzieniem) że:
-przynosi wolność, co jest iluzją, a co widać na co dzień;
-pozwala na wolny wybór władzy, co jest kolejną iluzją, bo wybór owszem jest, ale wśród zatwierdzonej alternatywy; selekcja odbywa się jeszcze przed wyborami, a sondaże pełnią rolę samospełniającego się proroctwa; jeśli nawet przypadkiem (coraz rzadszym) coś wymknie się spod kontroli i wejdzie na Olimp władzy, to o ile wyśmiewanie i zwalczanie nie da rezultatu, zostanie dokooptowane do Systemu.
-że większość ma rację;
-obawa przed wykluczeniem społecznym.
Czym zatem jest demokracja, czy raczej – demokratura? Jest narzędziem do zarządzania zbiorową świadomością.
Sezonowe zaburzenia afektywne
Listopad to miesiąc, który w naszej strefie geograficznej w sposób naturalny kojarzy się z odchodzeniem życia, zamieraniem roślin, opadaniem liści z drzew, zanikiem zieleni. Jesień to przejście z fazy wstępującej związanej ze zbiorami, w fazę zstępującą ku spoczynkowi przyrody, ku zamieraniu. Od 31 października do 6 listopada przechodzimy Przesilenie Jesieni, po którym przyroda zmierza ku zimie. Nieprzypadkowo to właśnie na ten okres niemal wszystkie religie wyznaczają punkt przejścia z życia do śmierci.
Ma to wpływ na organizm. Choroba, bo za taką się uważa sezonowe zaburzenia afektywne, objawia się przede wszystkim zmęczeniem, brakiem energii i motywacji do działania. Trwa co najmniej 2 tygodnie powtarzając się rokrocznie w tym samym okresie, jest typowe dla naszej i bardziej na północ szerokości geograficznej. Dlatego przyjmuje się, że wpływ na to mają krótsze dni i brak słońca.
Niedobór światła słonecznego ma wpływ na produkcję melatoniny – hormon snu oraz serotoniny – hormonu szczęścia.
Na chorobę pomagają:
- fototerapia (terapia światłem sztucznym, o mocy zbliżonej do mocy światła słonecznego; sesje trwają od 30 do 120 minut co dwa dni przez 2 tygodnie;
- aktywność fizyczna;
- odpowiednia dieta i suplementacja wit. D,
- a w skrajnych przypadkach antydepresanty.
„Listopad to dla Polaków niebezpieczna pora?” pyta Wielki Książę Konstanty w dramacie Wyspiańskiego „Noc listopadowa”, w którym poeta odnosi się nie tylko do Powstania Listopadowego, ale jako symbolicznej pory klęsk i trudności.
Niedoceniany gruczoł
Statystycznie ok. 70% osób ma różne problemy z tarczycą od niedoczynności przez chorobę Hashimoto do nadczynności. Ale jest jeszcze gorzej, bo tarczyca ma dużo większy wpływ niż się wydaje. Rzecz w tym, że obecna, konwencjonalna medycyna, nie ujmuje problemu szerzej i tu rola lekarzy. Niestety, nie wywiązują się ze swoich zadań, o czym za chwilę.
Hormony tarczycy regulują tempo przemian metabolicznych wpływając na każdą komórkę. Aby tak się działo potrzebne jest odpowiednie pożywienie, dostarczające w odpowiednich ilościach witamin i minerałów, zwłaszcza selenu, bez którego nie ma zdrowej tarczycy. Oczywiście nadmiar selenu, jak zresztą wszystkiego innego szkodzi. Tarczycy szkodzi przede wszystkim soja oraz węglowodany. Unikając tej pierwszej, a odgraniczając do minimum te drugie robimy duży krok w kierunku zdrowej tarczycy.
Powstaje wobec tego pytanie: czy leki na tarczycę np. euthyrox (ponoć wycofany przez GIS) itp. trzeba brać do końca życia? W większości przypadków nie. Wyjątkiem są osoby po usunięciu tarczycy, kuracji jodem radioaktywnym i przy jej zaniku w wyniku Hashimoto. Reszcie wystarcza odpowiednia dieta bogata m. in. w orzechy brazylijskie, mięso wołowe, nasiona słonecznika, a nawet sardynki, ruch na świeżym powietrzu i słońce.
Z kolei najbardziej szkodzą leki przeciwzapalne typu NLPZ jak ibuprofen, a nawet aspiryna, a także inhibitory pompy proteinowej, np. polprazol, oneprazol, controlex, które przyjmowane długoterminowo zaburzają wchłanianie witamin i mikroelementów. Szkodliwe działania mają także doustne środki antykoncepcyjne oraz kuracja estrogenowa wytwarzające więcej białek wiążących hormony tarczycy.
I tu wracam do lekarzy: przypisując lub zalecając w/w leki powinni dokładnie informować o ubocznym działaniu na tarczycę. Gdyby to robili, wielu pacjentów zastanowiłoby się, czy je przyjmować, a w każdym razie ograniczyłoby ich spożycie.








