Mietek Kowalcze: Z cyklu czytane dla fabuły (31) – Bez rekomendacji. Fabuły, których nie zrelacjonuję
Cenimy rozmowy, z których coś wynika, a związane z nimi odmienne poglądy wywołują spore emocje, po prostu bierzemy udział w dobrej dyskusji. Tak można opisać spotkania, w jakich ostatnio uczestniczyłem, a które dotyczyły literatury rosyjskiej i izraelskiej/żydowskiej. Nie ukrywam, że broniłem myśli – przecież Puszkin, Tołstoj, Akunin, czy liczni inni nie mogą być wiązani z rosyjskim tu i teraz. Nie ulegajmy uproszczeniu tej okropnej cancel culture. No i w końcu, jak żyć bez najlepszej książki świata? Przyznaję dzisiaj (informacja wieczorna o sześciuset dronach i kilkudziesięciu rakietach zrzuconych na Ukrainę) to był łabędzi śpiew. Sięgnąłem, owszem, po kilka tomów z ważnego rosyjskiego cyklu literatury popularnej, żeby je omówić, ba, cyklu napisanego przez pisarza sprzeciwiającego się obecnej kremlowskiej władzy, jednak nie będę go rekomendował. Przypomnę tylko, że w recenzjach określano je jako przedstawiające sytuację pomiędzy zbrodnią a karą. Zbrodnie są dokonywane, czy doczekamy się kary?








