Mietek Kowalcze: Życie słowami. I muzyką (z cyklu czytane dla fabuły - 23)
Na jedno zdanie (szczególnie mocno) w poprzednim tekście zwróciła swoją uwagę osoba czytająca ten cykl w „Bramie”. Jakie? Ano to, w którym żachnąłem się, że piszący fabuły często długo milczą po otrzymaniu prestiżowej nagrody. Usłyszałem, że to niepełna teza. Przykład? Prosty. Mario Vargas Llosa, laureat literackiego Nobla z roku 2010, publikuje regularnie. I to świetne teksty. Od ponad 60 lat. Do tego takie, które są stałe twórczym ciągiem dalszym boomu literatury iberoamerykańskiej sprzed lat. Gdyby chcieć znaleźć wspólną, prostą osnowę dla niezliczonych fabuł i esejów autora „Ciotki Julii i skryby”, to brzmiałaby ona tak: jest to rozbudowana opowieść o duchowości nieco innej niż nasza, znacznie obszerniejszej, a choć momentami nadto ostrożnej, to jednak pełnej szaleństwa. Dodałbym jeszcze – duchowości uważnej (uważniejszej) na życie niż ta, którą jest naszym udziałem. A co w ramach tego cyklu rekomenduję? Niedawno ukazała się (przedostatnia) książka Mario Vargasa Llosy „To dla pani ta cisza”. Wiemy, że jest druga od końca z króciutkiego Posłowia autora. Ostatnia będzie dotyczyła Jean Paul Sartre’a, bo jak przyznaje pisarz, francuski filozof wywarł znaczący wpływ na młodego autora z Limy. W wywiadach, esejach i komentarzach pisarz chętnie opisuje nie tyle swój warsztat, ile proces pisania – od chwili twórczej inicjacji poprzez rozwijanie pomysłu, także kolejne autopoprawki/odrzucenia po akceptację gotowej wersji. Do lektury najnowszej fabuły Llosy to bardzo przydatne wskazówki. Główny bohater, zauroczony umiejętnościami młodego gitarzysty, pisze tekst/książkę o nim, a przy okazji bada przeszłość i znaczenie muzyki peruwiańskiej jako ważnego składnika kultury narodowej. A wszystko zaczyna się od impulsu właśnie, od niespodziewanej inicjacji. Sam proces powstawania opowieści o muzyku i muzyce, a także pokazania różnorodnych okoliczności, które temu towarzyszą, to fabuła pełna energii, zwrotów akcji, niespodziewanych spostrzeżeń i uogólnień dla naszego tu i teraz. Czy twórca może poczuć radość z trudu i efektów pisania? Czy czuje ją bohater tej powieści-miłośnik i znawca muzyki? Jak się przejawia twórcze spełnienie? Pisarskie katharsis? Czy aby nie znajdzie się szybko rozgadany legion (domorosłych) interpretatorów, którzy zniechęcą, niemądrze ocenią i ten kwas z przekorą rozpowszechnią? Warto sprawdzić jak to zapisuje Llosa. Tym bardziej, że tę fabułę dobrze się czyta, bo tłumacz – Tomasz Pindel – świetnie wie, co to znaczy przekazać nam rytm prozy Noblisty z Peru.
Mario Vargas Llosa, To dla pani ta cisza. Tłum. Tomasz Pindel. Wydawnictwo Znak, Kraków 2024.
PS Dla uzupełnienia wrażeń – okładka hiszpańskiego wydania.