Psychoza strachu wg Desmeta

Autor: 
Jan Pokrywka

Mattias Desmet – profesor na Uniwersytecie w Gandawie uznawany jest za czołowego światowego eksperta w dziedzinie psychozy formowania mas. W odniesieniu do koronawirusa (COVID-19) zauważył, że uwagę ludzi przykuwają obiekty lęku pozwalające elitom na ich kontrolę, zwłaszcza w przypadku osób, sprzeciwiających się narracji rozpowszechnianej przez Big Pharmę i media głównego nurtu. Jego zdaniem rządy poddają swoich obywateli psychozie formacji mas, aby dokonać totalitarnych zawłaszczeń, wprowadzając je w stan psychozy. To zaś wymaga, aby znaczna część społeczeństwa została zahipnotyzowana strachem nie będąc w stanie wykorzystać swoich racjonalnych zdolności.
Najpierw trzeba skierować niepokój na jeden z obiektów, bo wtedy „cała jej reszta znika w ciemnościach”. „Dzięki temu i innym posunięciom rządy mogą wykorzystywać psychozę formacji mas, aby utrzymać kontrolę nad swoimi obywatelami, wyznaczając grupę obcą, którą to grupa własna ma nienawidzić i się jej obawiać.”
„Niezwykle ważne jest zrozumienie tego psychologicznego mechanizmu, ponieważ możesz uniknąć tego, że formacja mas stanie się już tak głęboka, że ludzie osiągną ten krytyczny punkt, w którym będą naprawdę fanatycznie przekonani, że powinni zniszczyć każdego, kto się z nimi nie zgadza”.
Zwracanie ludzi przeciwko sobie jest fundamentalne dla totalitaryzmu. „Totalitaryzm to zacieranie się faktów i fikcji, ale z agresywną nietolerancją dla rozbieżnych opinii”.

Zamiast starego zbudować nowy system
Nie da się zjeść ciastko i mieć je jednocześnie, co jest konstatacją na tyle oczywistą, że dziwić może, iż są ludzie, którzy w to wierzą. To znaczy w posiadanie ciastka jednocześnie na talerzu i w brzuchu. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby ograniczało się do ciastka, gorzej, gdy odnosi się do różnych aspektów naszej rzeczywistości, a konkretnie tzw. „służby zdrowia”.
Dziwi mnie, że niektórzy z kolegów i koleżanek lekarzy, powodowani szlachetnymi intencjami, walczą z patologią w tejże, ponoszą konsekwencje zawieszenia lub utraty prawa do wykonywania zawodu, a mimo to nadal tkwią w tej strukturze. Powtórzę raz jeszcze: nie da się zmienić systemu wchodząc doń. Co gorsza, na naszych oczach system się degeneruje coraz bardziej. Jest na to wiele dowodów, ale wymienię kilka najważniejszych:
- w dobie wariactwa z RODO praktyka prywatności i tajemnica lekarska jest całkowitą fikcją;
- Wielki Brat ma w centralnym rejestrze wszystkie wrażliwe dane i to w czasie rzeczywistym;
- każda najmniejsza skarga zapisana w elektronicznej historii choroby, każde zapisane lekarstwo i lekarskie rozpoznanie jest natychmiast do wglądu przez każdego tak zwanego świadczeniodawcę zdrowotnego, który dawniej był nazywany lekarzem;
- system jest głównie nastawiony na maksymalny przerób czyli obrót pieniędzy pod pretekstem dbania o zdrowie;
- duraczenie, inwigilacja, stawianie na głowie gradacji etapów postępowania w zachorowaniach to powszechna preferowana praktyka;
- często leczenie np. bólu kręgosłupa poleca się zaczynać od interwencji chirurgicznej, co jest klasycznym odwróceniem gradacji interwencji terapeutycznej.
Krótko mówiąc: współcześni lekarze są niewolnikami Izb Lekarskich, urzędników od zdrowia i chorób, a ci z kolei wiszą na pasku koncernów farmaceutycznych i kryjących się w cieniu zleceniodawców procedur medycznych. Odejście od tych ostatnich przez lekarzy jest uznawane za zbrodnię. Trzeba z tego chorego systemu wyjść i zbudować inny, alternatywny, przywracający właściwe relacje pacjent–lekarz. O budowę nowych, niezależnych izb lekarskich, apeluje dr W. Bodnar.

Jesteśmy wirtualnie bogaci
Nie my, oczywiście, ale nasze państwo, które raczej już utraciło zapowiadane miliardy z Funduszu Odbudowy, ale pozyskało nowe i to nie miliardy ale biliony. Konkretnie 6, od Niemiec, za szkody wywołane II wojną światową.
Co prawda z tym odszkodowaniem może być tak, jak z odzyskaniem wraku samolotu rozbitego pod Smoleńskiem i tak pewnie będzie, bo Polska nie jest państwem silnym i poważnym, ale prócz uśmiechu politowania może nas spotkać coś gorszego.
Byłoby to nawet śmieszne, ale obawiam się, że owe biliony zostały zapisane po stronie przychodów w przyszłorocznym budżecie państwa, tak jak miliardy z funduszu odbudowy w tym. Jedno, co je łączy to to, że zobaczymy je jak świnia niebo. Za to mogą posłużyć do dodruku pieniądza do tej wysokości, co przeniesie się na wzrost inflacji.
Ale nie wszystkim jest wesoło. Np. firma Biliński płaci za gaz ok. 1 mln złotych miesięcznie, ale od stycznia 2023 roku ma to już być 12 mln zł miesięcznie w wariancie optymistycznym, a w pesymistycznym 16 mln złotych. Firma zarabia miesięcznie od 7 do 9 mln zł co oznacza, że opłata za to paliwo będzie większa od jej miesięcznych obrotów. Po odliczeniu innych kosztów wychodzi, że zakład będzie musiał pracować 2,5 miesiąca, żeby zarobić na miesięczny rachunek za gaz, a to oznacza bankructwo.
Co na to władza? Prezydent Duda zaleca pozytywne myślenie i zaciskanie pasa, premier Morawiecki – ocieplanie domów, choćby gazetami, wiceminister Siarka – zbieranie chrustu, a minister Czarnek – mniej jeść i oszczędzać gaz.

Szaleństwo czy spisek?
No i jak tu nie wierzyć w teorie spiskowe, mimo że są zakazane przez ONZ? Na przykład jedna z nich głosi, że w tym szaleństwie jest metoda, czyli, że wszystko robione jest po to, aby nas ostatecznie zniewolić. Gdy u nas np. Zakłady Azotowe w Kędzierzynie i Anwil z Włocławka ograniczają produkcję z braku gazu i innych komponentów, zaś browary wstrzymują produkcję piwa z braku dwutlenku węgla, a w szeregu stolic europejskich odbywają się masowe demonstracje, Unia Europejska przyspiesza zieloną transformację Pakietem Fit for 55. Pakiet będący częścią Europejskiego Zielonego Ładu zakłada, że do 2050 roku UE osiągnie tzw. neutralność klimatyczną, a do 2030 zredukuje emisję dwutlenku węgla o 55%. Wszystko to, a jakże, tłumaczy wojną na Ukrainie i koniecznością uniezależnienia się od paliw kopalnych z Rosji.
Do tego Komisja Europejska przedstawiła 5-punktowy plan walki z kryzysem energetycznym. Głównym punktem ma być wyłączanie prądu w godzinach szczytu, co nazwano inteligentnym oszczędzaniem energii. Kolejne punkty to czysty socjalizm: limit przychodów dla producentów prądu, odbieranie części zysku producentów energii z paliw kopalnych, czy obniżenie cen gazu przez wprowadzenie pułapu na rosyjski gaz.
Nie tłumaczy się jednak, czym te kopaliny, mówiąc wprost: węgiel i gaz, mają być zastąpione.
Bez tradycyjnych źródeł energii, których, póki co, nie m czym zastąpić, produkcja tak rolna jak przemysłowa, po prostu upadnie. Oznacza to przerwanie łańcuchów dostaw, braki żywności, czyli głód, a biorąc pod uwagę plan KE – ziąb. Wtedy ludźmi da się łatwo zarządzać, zawłaszcza, że sami w większości już odzwyczaili się od radzenia sobie samym. A to przecież zakłada jedna z teorii spiskowych, która na naszych oczach przeradza się w spiskową praktykę.

Wydania: