Literacka Polanica Helikon
Jesień przyszła, nie ma na to rady
Stało się! To definitywny koniec lata: astronomicznego, kalendarzowego i tego rzeczywistego. „Przeszedł sobie dawno śliczny, złoty wrzesień... Teraz nam październik dała pani jesień...” (Zofia Dąbrowska). Dzisiaj wszyscy widzimy jak „jesień idzie przez park” – i w Kłodzku, i w Polanicy, i we wszystkich naszych pięknych Zdrojach. W starej piosence dokładnie tak to brzmiało, smutno i romantycznie:
Jesień, liść ostatni już spadł.
Jesień, deszcz zmył butów twych ślad.
Jesień idzie ku mnie przez park.
Nie tak dawno poszukiwałem wierszy, w których króluje wiosna albo lato, wybór był nie tak wielki. Teraz zobaczyłem, że wierszy o jesieni jest bez liku – i u klasyków, i w twórczości amatorskiej. Co sprawia, że to właśnie jesień inspiruje poetów? Może to bogactwo kolorów? – przy nich wiosenna eksplozja zieleni wygląda raczej monotonnie. A może to bogactwo plonów? – z pól i sadów otrzymujemy smaki, zapachy oraz możliwość gromadzenia zapasów.
A może to dlatego, że wtedy świat staje się smutny, mniej światła, krótszy dzień, deszcze i wiatry uprzykrzają nam życie, zamykamy się w domach, kulimy pod kocykiem, a ciepłe światło lampy plus herbata z cytryną próbują poprawić nasze nastroje? Spróbujmy przyjrzeć się tym rozmaitym właściwościom jesieni.
Zacznijmy od drobiazgu – kasztanów, lśniących brązowych kuleczek, uwolnionych z kolczastych ubrań. Ich zastosowanie jest szerokie, ale głównie są po to, by nam uświadomić, iż jesień jest już naprawdę, są jednym z jesiennych symboli. Kasztany w poezji? Niespodzianka – nie znalazłem wierszy „kasztanowych”. O ich kwitnieniu – to łatwiej, wiadomo, maj, wiosna, miłość („niech no tylko zakwitną kasztany”), ale nie ma wierszy o tych brązowych kulkach jesiennych. Cóż za wdzięczne wyzwanie dla poetów! Może kasztanowy konkurs poetycki?
Jesień to czas plonów, zbieranych z sadów, pól i lasów. Z jednej strony rozpiera nas duma, że oto mamy plony! Z drugiej strony osiągamy spokój, że już mamy zapasy na czas zimy. Jakby nie patrzeć – jest sukces i radość. Władysław Bełza tak to opisuje:
„Ot, i jesień gospodarna,
Już się zbliża uroczyście;
Poskładała złote ziarna,
Pozłociła drzewom liście. (…)
Kto pracował całe lato,
Ten z zimowej szydzi grudy:
Oh! bo jesień mu bogato,
Umie spłacić wszystkie trudy. (…)
A Józef Antoni Birkenmajer przedstawia to podobnie, ale akcent pada na owoce:
Jesień, jak dobra ciocia lub wróżka,
daje nam gruszki, śliwki, jabłuszka;
w sadach, gdziekolwiek tylko
człek spojrzał,
wszędzie na drzewach owoc już dojrzał.
Jesień to czas kojarzony ze smutkiem. Na dodatek ten smutek trzeba zaakceptować, a nawet go pokochać, jak poniżej u Tadeusza Wywrockiego:
Jak nie kochać jesieni, smutnej,
zatroskanej,
Pełnej tęsknoty za tym, co już
nie powróci.
Chryzantemy pobieli, dla tych,
których nie ma.
Szronem łąki maluje, ukoi, zasmuci.
Dopełnieniem tych jesiennych smutków jest deszcz, często kojarzony z płaczem, łzami i w ogóle nieszczęściem. To zupełnie nie to samo, co wiosenny deszczyk, naturalny, życiodajny, po prostu sympatyczny.
A ten jesienny? Klasyk – tu Leopold Staff – ustawił ten temat bardzo ponuro:
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy,
niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby
w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
Nuda, senność, mgła, szare światło, jęk, płacz, a dalej w tym wierszu nastrój jest jeszcze gorszy, ot deszczowa, jesienna smuta…
Trzeba to jakoś usympatycznić. Najlepiej kolorami, Czerwone Gitary śpiewały tak: „Dziś tylko liście zdobią pusty las, na żółto drzewa maluje czas”. Tak, bogactwo kolorów, w tym złota („złota polska jesień”) to jest niewątpliwy atut tej naszej pory roku. Któż lepiej dostrzeże urok barw, niż poeta-malarz, jak Walentyna Anna Kubik w wierszu „Jesienna pora”:
Paleta barw wypływa
spod pędzla malarki natury
tworzy obrazy
pachnących dojrzałych sadów
grzybowego lasu
Ścierniska złocą się to brązowieją
- bele słomy przypominają
o zbiorach w brzuchatych stodołach
Srebrzyste babie lato wędruje
z uczepionymi pasażerami
Buki i klony - płoną
Jesień przynosi nam rozleniwienie, po wiosennych uniesieniach i letnich wzlotach. Mniej nam się chce, odczuwamy jakieś szczególne znużenie. Konstanty Ildefons Gałczyński ujął to bardzo konkretnie: „Oto widzisz, znowu idzie jesień – człowiek tylko leżałby i spał...”
Jesienny chłód zawsze zmusza nas do zmiany odzieży. Chowamy zwiewne sukienki, krótkie spodenki, koszulki co zakrywają i odsłaniają, a na to miejsce – ciepłe sweterki, płaszcze, a i czapkę trzeba odszukać. Jak w wierszyku Andrzeja Waligórskiego „Jesień”.
Raz staruszek, spacerując w lesie,
Ujrzał listek przywiędły i blady
I pomyślał: – Znowu idzie jesień,
Jesień idzie, nie ma na to rady!
I podreptał do chaty po dróżce,
I oznajmił, stanąwszy przed chatą,
Swojej żonie, tak samo staruszce:
– Jesień idzie, nie ma rady na to!
A staruszka zmartwiła się szczerze,
Zamachnęła rękami obiema:
– Musisz zacząć chodzić w pulowerze.
Jesień idzie, rady na to nie ma!
…
A był sierpień. Pogoda prześliczna.
Wszystko w złocie trwało i w zieleni,
Prócz staruszków nikt chyba nie myślał
O mającej nastąpić jesieni.
Ale cóż, oni żyli najdłużej.
Mieli swoje staruszkowie zasady
I wiedzieli, że prędzej czy później
Jesień przyjdzie. Nie ma na to rady.
Na koniec tych jesiennych narzekań można postawić pytanie: czy jest jakieś uzasadnienie, aby jesień w ogóle pojawiała się w naszej konfiguracji pór roku? Może jest ona zwyczajnie zbędna i należałoby ją usunąć? Trzy pory roku mogłyby wystarczyć, lato byłoby wydłużone, i tak klimat się ociepla... Odpowiem swoim własnym doświadczeniem. Otóż w minionym dziesięcioleciu było mi dane spędzić sporo czasu w dalekiej Ameryce, konkretnie na południu Kalifornii, gdzie plaże złote, palmy i ocean spokojny, świeci tam wieczne słońce, jest tyle światła, jasno, pogodnie, optymistycznie, przeważnie 15-25 stopni ciepła, chce się żyć. Jednakże są tylko dwie pory roku: wiosna i lato, tak na przemian. Początkowo byłem tym zachwycony, takie niebieskie niebo, złote słońce przez cały rok. Po pewnym czasie zorientowałem się, na czym polega przewaga naszego klimatu. My tu w Polsce mamy cztery pory roku, tak zmienne, tak różne, tak urozmaicone, że aż piękne. Wtedy napisałem tę strofę:
Czas jak wariat rozpędzony
Ni go cofnąć ni zatrzymać
Lecz spójrz jak się cudnie zmienia
Wiosna lato jesień zima
Wiosna lato jesień zima
Kochajmy wszystkie nasze pory roku, także jesień.
Janusz Olearnik
** WIERSZE
Walentyna Anna Kubik
Jesień
Pachnie aromatycznymi liśćmi
grzybami w dorodnych kapeluszach
Słoneczny malarz
dobiera kolory warkoczom drzew
na pożegnanie lata
Barwy przeplatają się
w kontrastowy gobelin
Na niebie
klucze żurawi
***
Szedł zamyślony
ścieżką
obsypaną złotem
i czerwienią korali
Schylał się
i pieścił dłonią
płonące runo
Romantyczny
jesienny pan
***
W kwiatach
coraz mniej pszczół
coraz więcej chłodu
suchych liści przybywa
splatają się z babim latem
odpływają
Ostatnie szarpie wiatr
***
Elżbieta Wysocka
Jesień (haiku)
Lato odeszło
świat za oknem zubożał
mgły tulą ranki
jesienne pola
wypłowiałe, wyblakłe
deszcz i nostalgia
na pusty zagon
chmara czarnych ptaków
przysiadła kracząc
***
Już schodzę w dół
zostawiając za sobą aksamit gór
krajobrazów nieuchwytnych
kryształowo czystych
nienazwanych
Krajobrazów zmiennych
kolorami
czterech pór roku
Na zdjęciach: 1. Jesienny las nad rzeką? – gdzie to?. 2. Jesienny potok w Polanicy.