Teoria chaosu
Została już opisana, nawet przeze mnie, ale warto do tego wracać, gdyż żyjemy w świecie tak szybkich przemian, a jednocześnie takiego zamętu informacyjnego, że wielu straciło busolę i nie wie, w którym kierunku dryfuje. Tym samym staje się łatwą ofiarą manipulacji.
Klasyczny mechanizm opisany bodajże przez Suttona polega na trzech elementach: problem-reakcja-rozwiązanie.
Najpierw tworzy się problem. Problem tworzy zazwyczaj oficjalna władza, czasem jakaś inna znacząca siła, najlepiej w skali globalnej. Jednak za ten problem odpowiedzialnością obarcza się kogoś innego, do czego służą media, mające na celu wpojenie ludziom odpowiedniej wersji. Może to być wojna, pandemia, inflacja, czy cokolwiek, co wywoła poczucie strachu. Tak więc, i to drugi z elementów, reakcją jest strach, oburzenie, domaganie się znalezienia rozwiązania, czyli zrobienie czegoś. To ważne, bo ludzie zastraszeni szukają ratunku, a oczekują go przede wszystkim od władzy, którą, tak czy inaczej, traktują jako coś para-magicznego.
Rozwiązanie proponuje scentralizowana władza. To ważne, żeby władza była scentralizowana, bo bez tego nie uda się ograniczyć praw ludzkich. Może to być np. Centralny Bank Światowy, Światowa Organizacja Zdrowie, Światowe Ministerstwo Handlu lub jakaś inna wypustka głębokiego państwa, które wchłoną korporacje.
Co zatem należy robić? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, bo nie zna się wszystkich faktów, ale jedno można powiedzieć: trzeba iść w przeciwnym kierunku.
Paragraf 22 w nowym wydaniu
Chodzi o powieść amerykańskiego pisarza Josepha Hellera. Akcja książki rozgrywa się w czasie drugiej wojny światowej. Jej głównym bohaterem jest amerykański bombardier Yossarian, stacjonujący wraz ze swoją jednostką we Włoszech. Tytułowy paragraf 22 to paradoks, przepis, który dawał żołnierzowi możliwość natychmiastowego zakończenia pełnienia służby na własną prośbę z powodu choroby psychicznej. Jednak ktoś, kto w trosce o uratowanie własnego życia wnosi o zwolnienie ze służby, udowadnia, że jest psychicznie zdrowy, a tym samym nie może prosić o zwolnienie z powodu choroby psychicznej.
Na naszych oczach fikcja staje się faktem. Austriacki minister zdrowia obwinia lekarzy o niepoinformowanie pacjentów o szkodliwości szpryc kowidowych. Ci jednak nie mogli obwiniać szczepionek, bo im nie wolno było, tak jak nie wolno tego robić i u nas. Z kolei w Nowej Zelandii oficjalne dane wskakują na większą śmiertelność wśród zaszczepianych niż niezaszczepionych, więc dokumenty są chowane. Za to dr Ben Marble, założyciel My Free Doctor twierdzi, że szczepienie ludzi podczas epidemii zawsze tworzy nowe mutacje. A zatem ninja – pod-wariant omikrona – o który oskarża się niezaszczepionych, tak naprawdę jest produktem fałszywej szczepionki C-19. A jak u nas? MZ brnie dalej. Nie poczuwa się do winy za to, że przez ostatnie 2 lata, gdy pod pretekstem grypy dla niepoznaki nazwanej kowidem, spowodował ponad dwieście tysięcy nadmiarowych zgonów w naszym kraju.
Lekarzy będzie mniej?
Tak w każdym razie, informują media głównego ścieku, ale nie chodzi o to, że nie ma chętnych na studia medyczne, które uniwersytety medyczne przestały być uniwersytetami stając się instytucją tresującą kijem i marchewką młodych ludzi, którzy nie mają praktycznie prawa wyboru postępowania terapeutycznego zgodnie ze swoim doświadczeniem i wiarygodnymi badaniami w dziedzinie medycyny i technologii. Powód jest inny: odpowiedzialność prawna lekarzy. Oni jej nie chcą. Nasuwa się pytanie: nie chcą, bo zawierając kontrakt z państwem z wolnego zawodu lekarza zostają zredukowani do zawodu felczera, gdyż mogą zapisywać tylko takie specyfiki na jakie pozwala władza, a kto nie trzyma się wytycznych wszechwiedzących ministrów ten wypada z systemu. Czy też nie chcą być pociągani do odpowiedzialności przez izby lekarskie (łącznie z zakazem wykonywania zawodu), gdy działają zgodnie z sumieniem i wiedzą medyczną chcąc realnie pomóc swoim pacjentom narażają się na represje władzy.
Na szczęście jest jeszcze spora grupa wśród medycznych świadczeniodawców, którzy w konspiracji uprawiają jeszcze ten dawniej wolny zawód. Niestety, niewielka. Na 120 tys. lekarzy w Polsce tylko kilkuset stawia opór. Może kilka tysięcy popiera po cichu, ale to mało. Przykłady takich lekarzy jak doktorzy Anna Martynowska, Włodzimierz Bodnar, czy Katarzyna Bros Walderdorff działają na branże odstraszająco, zwłaszcza na tych, którzy mają kontrakt z NFZ. Na tych, którzy pracują na niwie prywatnej, zwłaszcza gdy mają inne pokrewne zawody, już niekoniecznie, jak pokazuje przykład dr Bros Walderdorff, która pozbawiona prawa wykonywania zawodu na rok, pracuje jako psychosomatyk. I tu dochodzimy do kwestii etyki zawodowej.
Etyka medyczna
Nikomu nie trzeba udowadniać, że zawód lekarza, tradycyjnie będący zawodem zaufania publicznego, już dawno przestał nim być. Można więc postawić pytanie, w jaki sposób utrata wiary i duchowości w zachodniej kulturze zmieniła etykę świętej relacji lekarz-pacjent? Moim zdaniem powodów jest kilka, m.in. „upaństwowienie” służby zdrowia i poddanie jej procedurom, a następnie sposobowi ich finansowania.
Wiadomo, że chirurg zarabia dużo więcej od lekarza rodzinnego, bo wykonuje prace, których inni nie potrafią i co ważniejsze – operacje są wyżej wycenianie przez NFZ niż porady lekarza rodzinnego. Dotyczy to również lekarzy specjalistów, jednak to powoduje, że najlepsi lekarze nie zostają lekarzami ogólnymi. Tyle tylko, że do interwencji specjalisty często nie musiałoby dojść, gdyż większość problemów może być rozwiązana przez lekarza ogólnego.
Odpowiedź na powyższe pytanie brzmi: etyka lekarska zazwyczaj skorelowana jest z zapłatą za usługę. Dlatego w czasie tzw. „pandemii” wielu lekarzy popierało fałszywy kovid z powodu znacznych dodatków kowidowych. W efekcie, patrząc na to jak działa system dla niepoznaki nadal nazywany systemem zdrowia, trzeba jasno powtórzyć za posłem Braunem, że nie jest to system ochrony i pielęgnacji zdrowia, a misterny system ochrony, wywoływania i pogłębiania chorób i przyśpieszonej śmierci.
Jak to wygląda w praktyce pokazuje film (sprzed lat) Patryka Vegi „Botoks”. Kto nie widział, niech nadrobi to zaniedbanie.