A co tam w Różanym Dworze … Pasje i Goście z Panteonu Gwiazd i Miłość wielka do … kina. Kocham kino … a też o tym jak dobre pszczoły miody w Różanym Dworze czynić chciały ku pożytkom.
Świat za oknami pędzi jak stado spłoszonych koni i nie wie nikt jak zmienią swój bieg i w jakim pogalopują kierunku. Czy w stepy dalekie, czy nad przepastne urwisko, gdzie kończą się wszelkie drogi. A my siedzimy jak na karuzeli zdarzeń. Jeszcze gra muzyka, jeszcze gdzie niegdzie słychać śmiech. Choć już nie taki jak dawnymi laty, gdy był szczery i serdeczny, głęboki i niosący radość życia. Nadchodzi niewiadome... i ma dwa oblicza, jak wszystko na tym świecie. Tak jak Księżyc, który ma swoją ciemną i jasną stronę.
I nigdy nie wiadomo, po której stronie my się odnajdziemy. I cóż dalej szary człowieku... jak w wierszu moim sprzed lat – w myśl polskiego tłumaczenia tytułu książki Hansa Fallady. Choć wtedy, gdy pisałam ten wiersz, jeszcze o wiele mniej trosk było... nie było wojny w Ukrainie, grozy śmierci i zniszczenia, tragedii niewinnych rodzin, bestialskich czynów i traumy bezbronnych dzieci. Nie było inflacji, która przyśpiesza jak efekt domina, bowiem wszystko tu na tym świecie powiązane jest ze sobą niewidzialną energią czynów i myśli. I tak jak konie przestraszone na pastwisku, zrywają się do galopu, tak nie wie nikt, kiedy i czy już za chwilę to się stanie. A wtedy obudzimy się w innym świecie.
Ukraina – spichlerz Europy rodzi swoje plony jak matka dzieci i w czas pokoju, i w czas wojny. Jednak drogi do owego wielkiego spichlerza życia i sytości w czas wojny ruch wstrzymały i być może Europa nadaremnie będzie czekać na plon. Na płody rolne, na zboża. A wielki port w Odessie pomimo starań wspólnoty narodów zamarł. Zastygł. Ile to już razy w historii świata, ludzkość głód cierpiała. I ten tylko go zna, kto go przeżył i doświadczył głęboko.
A w kwestii głodu to łagodząc temat, powiem Wam, że na wszelakie głody i troski... miód to dar boski.
A to powiem Państwu, że na wielki krzak kolczasty i iglasty Różanego Dworu przywędrował rój pszczeli wraz z matką swoją. Matka wielka i zacna, pszczółki malutkie i pracowite... i na drzewcu, na wysokości człowieka zawisł ogromny kokon, nawis, cały z ciałek ruszających się małych owadów. W środku sopla pszczelego... Matka pszczela. A i nie bez powodu miejsce to obrały, bo róże w Różanym Dworze kwitnąć poczęły i różaneczniki królewskie, i lilie złote, i rozmaitego kwiecia. To pszczółki mądrale, po co to gdzieś w dalekie pola i łąki wędrować jak tutaj wszystko na miejscu, tuż obok. A że ponoć taki rój wędrujący ul powinien na własność posiadać jako dom swój, do którego miodny ekstrakt noszą, to i sąsiadka moja zacna zawezwała znajomego pszczelarza z okolicy. Tenże w rynsztunku pszczelarskim z wielką siatką na głowie i drabiną w dłoni pszczoły łapać począł. Łapał i łapał, i... Matkę i połowę roju zabrać mu się udało, ale niestety pół roju na drzewie pozostało. A pszczelarz śpieszył się, bo jakoś to zdaje się dzień był świąteczny. No i pszczółki pozostawił. A rój taki bez Matki pszczelej zginąć musi i setki pszczół na zatracenie. Oj, co to ja się nadzwoniłam, napytałam o ratunek dla pszczół wędrowniczek. A nawet polanicka Straż Miejska pomagać była gotowa i znaleźliśmy dzielnego pszczelarza z Krosnowic, który w dzień świąteczny wieczorem przyjechał z synem swoim i pięknie wszystkie pszczółki wyzbierali i do pasieki swojej na nową posadę zabrali. Podziękować chciałam szczerze i z serca za dobroć i to wielkie staranie ojca i syna, aby pszczoły uratować. Bowiem bez ludzkiej pomocy nie przetrwały by samotnie bez swojej pszczelej Matki. A i powiem Wam, że pszczelarz ten słój miodu mniszkowego w darze przywiózł do Różanego Dworu, a ja jak żyję lepszego miodu nie jadłam... jak wszyscy w domu posną, to wtedy nocą owym miodem się pasę i w wiklinowym kufrze dobrze schowany trzymam.
A i Wam szczerze polecam ku zdrowotności miody naturalne z polskiej pasieki Państwa Frąckowiaków z Krosnowic. Prawdziwych pszczelarzy o dobrym sercu... takich co ani jednej pszczółce zginąć nie pozwolili. Bo to przepowiednia jest taka, że gdy umrze na świecie ostania pszczoła, to i człowiek nie będzie już miał tu nic do roboty.
A po miodach o Gościach Różanego Dworu opowiem. O Panteonie Gwiazd co zagościł w Salonie Literackim Różanego Dworu. Pochód otwiera wielka gwiazda literatury europejskiej – Monika Taubitz. Zagościła wieczorem razem z przyjaciółką Anne Wachter. Dwie sławne kobiety – Wielkie Kreatorki Wangener Kreis. Oj, wiły się opowieści w języku niemieckim o wszystkich niedolach tego świata, a też o miłych i ciepłych chwilach jakimi to życie osładza nam trudny czas. A już dnia następnego zagościła Rodzina Stasiewiczów pod przewodem Jerzego Stasiewicza – naszego działacza Dolnośląskiego Związku Literatów Polskich, znamienitego twórcy, poety, felietonisty i animatora kultury.
Zagościł też sławny pisarz Zbyszek Niedźwiedzki-Ravicz... autor dwóch tomów powieści biograficznej o Marii Teresie Oliwii Hochberg von Pless zwanej Daisy – księżnej pszczyńskiej, hrabinie von Hochberg, pani baronowej na zamku Książ. Autor zagościł z gitarą i prezentował własne kompozycje muzyczne. A powiem Państwu w sekrecie, że tego lata tutaj w Różanym Dworze narodzi się trzeci tom powieści o księżnej Daisy. Bowiem Muza w Różanym Dworze łaskawa i nisko lata jak... jaskółki przed deszczem.
I kończąc już powiem o wielkiej Miłości w Różanym Dworze do... kina. Kocham kino! W Kłodzku grałam 17 czerwca małą rolę w wielkiej produkcji filmu fabularnego – Kajtek Czarodziej na podstawie powieści Janusza Korczaka, słynnego lekarza, pedagoga, pisarza, zgładzonego w Treblince wraz z grupą wychowanków Domu Sierot. O filmie w reżyserii Magdaleny Łazarkiewicz z plejadą gwiazd polskiego kina na czele mówi się, że to polski Harry Potter. Myślę, że będzie piękny i dobry jak Dusza Korczaka i serdeczne oddanie sztuce – reżysera, ekipy filmowej i aktorów – całej tej wielkiej, wspaniałej machiny kinem zwanej. A szczególnie powiem Państwu, że serce moje skradła maleńka Anna Dzieduszycka, grająca jedną z ról w tej zaczarowanej historii. Anna, która też grała główną rolę w filmie ,,Sukienka” nominowanym do Oskara.
Moja Calineczka. I w sercu moim Ją chowam jak białą gołębicę.
A jutro już jadę do Wrocławia na trzy dni zagrać małą rolę w kostiumowym filmie polsko-amerykańskim – „Winterreise” z plejadą amerykańskich gwiazd filmowych na czele. Kocham kino! A kończąc już, powiem Wam, że prowadziłam ostatnio rozmowę telefoniczną z pewnym obieżyświatem... a on spytał mnie jaką mam pasję. Pomyślałam chwilę, ale zliczyć się nie da pasji moich, bo papieru by brakło... jednak prawdziwie rzecz ujmując... Pasją moją jest ŻYCIE !