Wiosna. Porządki

Autor: 
Katarzyna Redmerska

Wiosna nadchodzi, co do tego nie ma wątpliwości. Ptaki drą się jak oszalałe, lada moment rozkwitną forsycje. Jak wiosna to i czas na porządki. W mojej kamienicy od lat panuje zasada wspólnego porządkowania terenu zielonego. To taki rodzaj czynu społecznego, ale w wersji inclusive – sprzątanie przypomina bowiem bardziej raut (jest bufet z zimnymi przekąskami i napojami), niż ciężką harówkę z łopatą, grabiami i wiadrem. W trakcie sprzątania zawsze poruszamy jakiś bieżący temat, tym razem zeszło, co zrozumiałe, na wojnę w Ukrainie. Rozgorzała gorąca dyskusja, bo i temat jest gorący.
– No i proszę, goni człowiek za tym groszem, napobiera kredytów by żyć jak panisko i co? – rzekł sąsiad spod siódemki (emerytowany policjant).
– Spadnie bombka i zostaje się z niczym. – Ależ nie można tak podchodzić do życia, panie kolego – odparł ugodowo sąsiad spod czwórki (emerytowany profesor prawa). – Ja wam mówię, Putin naciśnie czerwony guzik, zrobi jebut i po ptokach – nie poddawał się z sianiem pesymizmu, sąsiad spod siódemki. – A po cóż miałby przyciskać czerwony guzik? – zdziwiła się sąsiadka spod trójki (nauczycielka), podpierając się grabiami. – Przecież on chce być wszechcarem świata. Jak zrobi jebut, to tego świata nie będzie. – W pełni się zgadzam – kiwnął głową sąsiad spod czwórki. – Ale jedno to ta wojna pokazała – odezwał się sąsiad spod dwójki (informatyk), że wciąż potrafimy sobie pomagać, gdy przyjdzie taka potrzeba. – Do czasu, do czasu – rzekł grobowo sąsiad spod siódemki. – Tylko czekać, jak zaczną się konflikty, że ten dostał mieszkanie, a tamten czeka i czeka. Że forsa się kończy i temu podobne. – Ja tam do Ukraińców nic nie mam, chociaż wybili mi połowę rodziny – włączył się do rozmowy sąsiad spod jedynki (emerytowany księgowy), ale zgadzam się z przedmówcą. Jak opadną emocje, to zaczną się problemy. Zwłaszcza, że ten zbrojny konflikt szybko się nie skończy. – Ech, gadanie – zirytowała się sąsiadka spod trójki, wciąż podpierając się grabiami. – Trzeba działać – dodała. – To znaczy? – zainteresował się profesor. Sąsiadka poprzestała na wzruszeniu ramionami. – Jeden plus z tego pomagania już mamy – wtrącił informatyk, który skopawszy grządkę teraz zajadał kanapeczki z ogórkiem. – Niby jaki? – zaciekawił się emerytowany policjant. – Polka została Miss Świata. Trzydzieści lat temu, gdy Wałęsa przeskoczył płot, też dali nam ten tytuł. – Jest pan wredny, tyle powiem – oburzyła się sąsiadka spod trójki.
– Szczery i obiektywny, droga pani. – My tu gadu, gadu, a robota czeka – pogonił rozgadane towarzystwo profesor. – Proszę nie uciszać, gdy roztrząsamy ważne tematy – odezwał się informatyk. – Można roztrząsać tematy i przy tym pracować. – Skopałem przecież grządkę, a sąsiad, jak na razie jedynie zebrał kilka zeszłorocznych liści. – Jestem emerytem, drogi chłopcze.
– No i co z tego? – Wracając do wojny – zignorował profesor informatyka.
– Uważam, że za bardzo się wychylamy i oberwiemy. – Od kogo? – zainteresował się policjant. – Od jednych i od drugich. Zapanowała wymowna cisza. – Co robić? – wymowne pytanie padło z ust nauczycielki, która przyglądała się pniu klonu srebrzystego. – Czekać – odpowiedział jej profesor. – Mam czekać?! To trzeba jak najszybciej usunąć, drogi sąsiedzie. – Na Boga! Co też pani chce usuwać? – No te huby. – Ja nie o tym. A pani redaktor, co o tym myśli – zwrócił się profesor teraz do mnie. Wszyscy zastygli w oczekiwaniu. – To nic nie da – odparłam. – Co nic nie da? – powtórzył profesor. – No, usunięcie tych hub. To nie powstrzyma zatrzymania wzrostu grzybni. – Co racja, to racja – rzekł ze znawstwem informatyk. – Jak się to rozplemi, to już na całego i nie ma zmiłuj się. – E, tam – zawsze jest rozwiązanie – podsumował policjant.

Wydania: