Bajka o Piekielnej Górze i Łazarz
Las, ciemno, brak nadziei. To piekielna góra w moim życiu się mieni. Ja król świata, żebrak światła, łazarz wiary. Szukam drogi przez moczary. Zabłądziłem w cieniach, wśród wilków dzikich i pohukiwań mądrych sów. Szukam wyjścia, gdzie ciemności panują, gdzie mrok czule mnie spowija. Drogi krzywe, wyboiste, wszem konary i kamienie.
Nagle coś dziwnego się dzieje. Kątem oka wzrok już do ciemności przyzwyczajon, widzi ruch. Ki diabeł? Ja się nie boję, ja żywa legenda, którą bogowie mają w opiece. Stoję, słyszę kobiecy głos:
Na kolana śmiertelniku! Ośmielasz hardo stać przed Jagą? Panią Lasu? Ja duchy gór potrafię na ścieżkę do światła wyprowadzić, jam jest Królową zwierząt, Boginią wiatrów i wód tu będących. Na kolana!
Powoli zginam kolana, mięśnie mi drętwieją. Strach przytępia umysł. Ona zaś tworzy kulę ciepłego światła i mówi:
Jakoże ukorzyłeś się przede mną, dam ci to światełko. Podam ci swą pomocną dłoń, a w twej odważnej głowie ścieżkę wyrysuję. Idź! Człowieku, choć bohaterze, coś zagubił się w swej wierze, wróć na drogę światła, wracaj i nieś ciepło, które ci daję do ludzi zagubionych wśród cieni i mroku. Idź człowieku. Ale wzroku nie odwracaj. Pamiętaj! Jak powrócisz na złą drogę zginiesz marnie, znikniesz i innych też nie uratujesz. Idź co szybko, lecz nie biegnij. Zgubisz wtedy światło. Gdy już rozdasz światło ludziom i przy końcu drogi będziesz, zmęczony trudami życia. Wróć do mnie, spoczniesz i jednością ze światłem się staniesz.
Tak jak powiedziała Jaga, tak się stało. Drogę znalazłem, światło rozdałem.
**
Łazarz
jestem łazarzem
umarłem dla świata
i odrodziłem się na nowo
byłem bogaty
wszystko miałem
jestem łazarzem
siebie pokonałem
jestem łazarzem
siebie pokochałem