Ład. Pegaz
Od pewnego czasu żyjemy w Ładzie, i nie mam tu bynajmniej na myśli rosyjskiej marki samochodów, których produkcję rozpoczęto w 1966 roku i które niemal od razu stały się bardzo popularne w krajach Bloku Wschodniego. Mówię o Polskim Ładzie – rewolucji w podatkach, której zadaniem jest wpłynąć na komfort naszego życia. Cóż…początki, jak wiadomo, bywają trudne, tak i w przypadku Ładu jest obecnie trochę „pod górkę”. Nie ma co się okłamywać – mamy chaos. Panuje taki, nazwijmy to delikatnie – „bezwŁad”, ale czy od razu trzeba z tego robić wielkie halo? W końcu to przecież rewolucja – znacząca zmiana, która zazwyczaj zachodzi w stosunkowo krótkim okresie.
Szanowni Państwo, no naprawdę, czy my zawsze musimy być malkontentami? To, że w wskutek Ładu odebrano jednym, innym dodano, jeszcze innym dodadzą później, a kolejni odbiorą bądź dodadzą sobie sami – nie powinno wpływać na społeczne nastroje. Tymczasem wszyscy Ład krytykują, wciąż coś w nim wyszukują, czepiają się niuansów etc. No jak tak można, apeluję o spokój, rozwagę i wzięcie głębokiego oddechu.
Odstawmy jednak Ład i kwestię materialną na moment, na bok. Skupmy się natomiast na „nieŁadzie”, bałaganie lub jak kto woli – eklektyzmie. Już widzę, jak niektórzy z Szanownych Czytelników, zastanawiają się teraz, co też to nowego wymyśliłam. Otóż, zadałam sobie trud rozgryzienia „bezwŁadu”, który nawiedził nasz kraj. Trochę go nagryzłam, podgryzłam i dogryzłam się do sedna problemu, a konkretnie wizji, jaka przyświecała twórcom Ładu. Niezwłocznie spieszę z wyjaśnieniem. Ale ad rem.
Bałagan, Drodzy Państwo, to pojęcie względne i subiektywne. Okazuje się, że bałagan nie musi wiązać się z powstaniem chaosu, mimo że pokutuje stereotyp, że im więcej bibelotów, tym większy bałagan. Czy jednak na pewno? Nieład to często zabieg celowy, który ma swoją nazwę – cluttercore. W stylu tym, każda rzecz ma swoje miejsce i prowadzi wprost do antytezy konsumpcjonizmu. Tak więc, nie powinien dziwić obecny „nieŁad”, czy jak kto woli „bezwŁad”. Koń by się uśmiał, takie to proste…
Co do konia, to ostatnio równie popularny co Ład, jest w naszym kraju Pegaz. Jakby ktoś zapomniał, to przypominam – rumak ze skrzydłami na kształt łabędzich, które pozwalały mu bez trudu wzbić się w powietrze i poszybować po niebie. Postać z legend, ulubieniec bogów, przyjaciel Muz. Jednym uderzeniem kopyta potrafił stworzyć źródło tryskające wodą dającą natchnienie poetom i malarzom. Pegaz największą sławę i uznanie zdobył dzięki mitologii greckiej, która opisuje go jako stworzenie boskie i waleczne.
Kultura popularna odrywa gatunek Pegazów od greckiego tła, wiążąc je bardziej z krainami zamieszkiwanymi przez elfy. Czasem wiąże się Pegaza i jednorożca w jednym stworzeniu. Pojawiają się również wizje czarnych pegazów – tych, co przeszły za stronę zła. Zdaje się, że takim jest właśnie Pegasus, który oddaje się szpiegostwu, pod postacią oprogramowania szpiegującego. Zamiast fruwać sobie spokojnie po nieboskłonie, woli mościć się w telefonach i podsłuchiwać oraz podglądać biedaków, co podpadli temu i owemu. Ech…życie to nie bajka, ani zbiór mitów.