Lekarze pod specjalnym nadzorem
Jak wiemy z Ewangelii, Jezus uzdrawiał w szabas, co było zgorszeniem dla faryzeuszy i nie tylko. W szabas bowiem Żydom nie wolno było wykonywać żadnej pracy. Trzeba jednak zwrócić uwagę na inny aspekt: w tym przypadku uzdrowienie zostało sprowadzone do pracy. Czy słusznie? To już inna sprawa. Należy podkreślić jedno: faryzeusze nie zarzucali Jezusowi uzdrawiania jako takiego, ale czasu, momentu, w którym to robił.
Fragment ten posłużył do unaocznienia, że człowiek ważniejszy jest od sztywnych przepisów prawa i że szabas został ustanowiony dla człowieka, a nie odwrotnie, a także, że uzdrowienie było wyzwoleniem człowieka z niewoli zła i tego nauczał Kościół od początku do... niedawna.
Po około 2 tysiącach lat, dr Bodnar, leczący chorych na covid amantadyną może pójść do więzienia. Nie zarzuca mu się, podkreślam, że leczył w jakimś nieodpowiednim momencie, ale że leczył w ogóle, a do tego skutecznie. Bo według głównych proroków nowej religii – kowidianizmu – na tę chorobę nie ma lekarstwa, można się zaszczepić i poddać restrykcjom. Kościół także się poddał temu nurtowi, nie cały oczywiście, na szczęście są pasterze uczciwi, jak abp Vigano, który powiedział m.in.: „/.../Zdaję sobie sprawę, że zajęcie stanowiska przeciwko tzw. szczepionkom może być skrajnie niepopularne, ale jako Pasterze Owczarni Pańskiej mamy obowiązek potępić straszliwą zbrodnię, dokonującą się na naszych oczach, której celem jest stworzenie miliardów przewlekle chorych ludzi i eksterminacja milionów, w oparciu o piekielną ideologię ‘Wielkiego Resetu’ sformułowaną przez przewodniczącego Światowego Forum Ekonomicznego Klausa Schwaba i popieraną przez instytucje i organizacje na całym świecie. Milczenie tak wielu kardynałów i biskupów, wraz z niewyobrażalnym wspieraniem kampanii szczepień przez Stolicę Apostolską, stanowi formę bezprecedensowego współudziału, który nie może dłużej trwać. Konieczne jest potępienie tego skandalu, tej zbrodni przeciwko ludzkości, tego satanistycznego działania przeciwko Bogu/.../”.
Przepowiednia lekarska
Tradycyjnie zawód lekarza należał do tzw. wolnych zawodów do czasu, gdy świat skręcił w lewo. Pojawiła się wtedy państwowa, „darmowa” opieka medyczna, rzecz jasna, dla dobra ludu, ale coraz bardziej ten lud ograniczająca, i lekarzy także. Ludzie byli opodatkowywani m.in. na tzw. służbę zdrowia i niewielu mogło pozwolić sobie na wizyty prywatne, które (za komuny) miały jedną podstawową zaletę. Lekarz leczący w przychodni miał związane ręce procedurami narzuconymi odgórnie, ale w gabinecie prywatnym już nie. Teraz to się zmieniło, niestety, na gorsze. Na skutek coraz większej ingerencji państwa, które z kolei podlegało presji korporacji farmaceutycznych, na lekarzy nałożono kolejne ograniczenia, z cenzurą wypowiedzi włącznie. Na straży stanęły izby lekarskie, mogące zawiesić lub pozbawić lekarza prawa wykonywania zawodu.
No dobrze, zapyta ktoś, ale dlaczego izby, mające w założeniu bronić lekarzy, są im wrogie? Z prostego powodu. Zależne finansowo są od państwa. Czy jest jakieś wyjście? Jest, ale nie poprzez kolejną reformę służby zdrowia. To nic nie da. To trzeba całkowicie rozwalić, lekarzy uwolnić, a system sprywatyzować. Pisałem o tym od lat i teraz to się sprawdziło. Idąc dalej mam kolejną przepowiednię. Jeżeli do tego nie dojdzie, lekarze w ogóle znikną, przynajmniej w takiej formie, a zastąpią ich komputery, czyli sztuczna inteligencja. Wstępem do tego są e-porady, z tym, że jeszcze w tej chwili po drugiej stronie słuchawki jest lekarz, ale wkrótce może to być komputer.
Gdy południowe stany USA nawiedziło tsunami, internet obiegło nagranie, na którym widać uciekające przed falą auto i gdy już się wydawało, że uniknie najgorszego, kierowca zatrzymał się, bo na skrzyżowaniu zapaliło się czerwone światło. Skończyło się tragicznie.
Wiara tego Amerykanina w przepisy ruchu drogowego, w tym przypadku w światła kierujące ruchem, co w normalnych okolicznościach jest uzasadnione, bo reguluje poruszanie się po jezdni, ale bezzasadna w innych, pokazuje jakąś aberrację, na pierwszy rzut oka przedziwną. W tym przypadku ryzyko stłuczki na skrzyżowaniu było niczym
w porównaniu do tego, jakie niosła ze sobą fala tsunami.
Znany amerykański psychiatra M. Scott Peck napisał, że zawsze kiedy unikamy odpowiedzialności za nasze zachowanie, próbujemy przekazać tę odpowiedzialność jakiejś innej osobie, organizacji, czy innemu podmiotowi. Oznacza to, że oddajemy temu podmiotowi, np. państwu, część władzy nad naszym życiem. Erich Fromm nazwał to ucieczką od wolności.
Choć słowa te zawarte w książce „Droga rzadko wybierana” mają już niemal pół wieku, właśnie teraz są nadzwyczaj aktualne. W całym tym zawirowaniu jakie przyniosła „pandemia” będąca narzędziem innego procesu widać polaryzację społeczeństw światowych. Z jednej strony są ci, którzy uwierzyli w cowidową grozę i chcąc się zabezpieczyć bez swojego udziału odpowiedzialność za swój los przerzucili na państwo. A państwo, będące w zasadzie aparatem ucisku chętnie to wykorzysta.
Ta wiara w państwo, jego opiekuńczą rolę przyrównać można do reakcji tego Amerykanina. Znajdujemy się w sytuacji dramatycznej, ogranicza się nam podstawowe prawa i wolności, a ludzie, przynajmniej ich część, nadal stosuje się do przepisów zupełnie nie przystających do sytuacji. W I części filmu Matrix ukazani są ludzie, żywe trupy dające siłę Matrixowi, bez udziału świadomości. Wyjście z tego stanu wymaga dużego wysiłku, odbudowy człowieczeństwa zarówno materialnego jak duchowego.
Dr Peck wyjaśnia to tym, że część ludzi żyje w matrixie, nieświadomie, bo stała się zbyt leniwa, żeby podjąć wysiłek uważności.
Czy już mamy wojnę?
Nie chodzi o wojnę na wschodniej granicy naszego nieszczęśliwego kraju, w dużej mierze będącą inscenizacją, ale o wojnę z narodem. Globalną, bo to samo, w tym samym czasie i tymi samymi narzędziami, dzieje się w wielu krajach. Premier Morawiecki ogłosił restrykcje, które, o czym piszę tu już od ponad roku, są metodą powolnego gotowania żaby tak, żeby nie zorientowała się co się dzieje. I trzeba być wyjątkowo naiwnym, żeby sądzić, że chodzi o „pandemię” i „szczepienia” mające być na nią panaceum. Jeśli ktoś nie zauważył, zarówno ilość jak i jakość restrykcji wzrasta wraz z ilością „zaszczepionych”. „Mędrcy” skupieni w dość mętnej radzie medycznej powiadają, że za mało ludzi się „zaszczypawkowało”, pomijając zupełnie fakt, że w Polsce oficjalnie ok. 21 milionów osób już jest, a więc 2/3 (ok.7-8 milionów jest na emigracji), a ilość „zachorowań” jest taka sama, a nawet większa niż rok temu. Albo więc „szczypawka” nie działa, albo władza kłamie (lub jedno i drugie czyli 2 w 1).
Wnioski:
1. Brak zdecydowanego oporu ponad rok temu spowodował, że czas działa na niekorzyść ludzi.
2. Całkowita demaskacja elit: polityków, lekarzy, księży (w większości, rzecz jasna).
3. Kompromitacja instytucji zaufania publicznego, mediów, celebrytów i innych drobniejszego płazu.
4. Stworzenie podziałów społecznych dzielących ludzi na wolnych, odważnych, odpowiedzialnych i zniewolonych.
5. Nieskuteczność działań prawnych, w tym tradycyjnych form protestu, bo mimo iż fala demonstracji rozlewa się po całym świecie, rządy mają to gdzieś. Widać wyraźnie, że istnieje jeden, niewidzialny globalny ośrodek decyzyjny, którego się słuchają.
6. W ramach samoobrony powstaje nowy poziom świadomości i kreatywności, w procesie uzdrawiania świata, nowe, organizacyjne formy przetrwania.
Stoimy wobec sytuacji dotąd niespotykanej w dziejach, stąd nikt nie może założyć, że wie, jak to się skończy. A wszystko przed nami.