Felieton ze Starej Morawy: O maszcie telefonii komórkowej w Starej Morawie

Autor: 
A. Gnadenstein - przekazał do druku Michał Rybczyński

Szanowni Państwo,
to ja, tak, ciągle ten sam A. Gnadenstein, wieloletni felietonista staromorawski, piszę do Was, drogich mieszkańców Ziemi Kłodzkiej po dłużej trwającej absencji, uwarunkowanej dyktowaną innymi obowiązkami zmianą miejsca zamieszkania. Korzystam więc z użyczonego mi komputera. Przede wszystkim powinniśmy wyjaśnić sobie przy okazji w tych dniach świętowanego Święta Zmarłych pewne nieporozumienie. To, że jestem dla wielu niewidoczny, nie znaczy, że mnie nie ma. Wprost przeciwnie. Proporcjonalnie do stopnia niewidoczności stopień sił witalnych, istnienia, świadomości i jaźni powiększył się, można rzec w sposób pozwalający pokonać wszelkie dotąd odczuwalne i jakże krępujące ciało i ducha ograniczenia. Przyglądając się z tej innej, szerszej perspektywy jesiennym wydarzeniom w Starej Morawie tym bardziej zauważalny staje się jakże jaskrawo rażący absurd sytuacyjny towarzyszący inwestycji umieszczania w sercu czcigodnej wsi u boku zabytkowego Wapiennika Łaskawy Kamień monstrualnego sześćdziesięciometrowego masztu telefonii komórkowej.
Zważmy proszę, że świat i życie znane nam na co dzień wyrwane są często, ostatnimi czasy coraz to bardziej boleśnie, z kontekstu absolutu. Żyjemy więc chwilą, radośnie w świecie celebrowanych ograniczeń składając codziennie hołd tymże ograniczeniom, niestety również skrupulatnie pielęgnując ograniczenia intelektualno-poznawcze, moralne, etyczne i ba, nawet broniąc ich racji bytu, choćby jako urzędnik wskazujący na swoją niemożność, swoją rzekomą bezsilność wobec jakoby ze stali ukutych ram prawno - przepisowych; pozostając pasywnym nie dostrzegamy lub nie chcemy dostrzec tragedii, do której się w istocie bezpośrednio i aktywnie przyczyniamy zaniechawszy jako urzędnik lub decydent podjęcia inicjatywy mogącej jej zapobiec. A propos przepisów dyktowanych przez obowiązujące prawo: na tle sytuacji staromorawskiej nosi ono znamiona perforacji, jego lśniąca tarcza przypomina cedzak do makaronu. Zgodni jesteśmy przecież co do stwierdzenia i przekonania, że prawo ma chronić przed złem, takie jest i było i miejmy nadzieję będzie zawsze jego założenie. Kiedy prawem zaistnienie, trwanie i tworzenie ewidentnego zła jest uparcie tłumaczone dzieje się naprawdę niedobrze (nie, nie w państwie duńskim a na Ziemi Kłodzkiej). Należy dostrzec to i nie pozostawać na to ślepym i obojętnym, przede wszystkim kiedy piastujemy stanowiska urzędnicze służące społeczności i społeczeństwu, należy zrozumieć ogrom grożącej tragedii i zadziałać korygująco, tym bardziej jeżeli skrzywione na wskutek ludzkich niedoskonałości ułomne prawo dopuściło się podcinania gałęzi przyzwoitości, mądrości, etyki i moralności, na której samo jest umiejscowione. Nie wolno nadal kontynuować piłowania tej gałęzi wskazując na to, że takie jest prawo i ono takie postępowanie nakazuje. Gałąź jest pomimo kilku nacięć nadal jeszcze cała, jeszcze można uratować ją. Twierdzenie w tak dramatycznej sytuacji, że nie można jakoby inaczej, bezradne rozkładanie rąk, jest niedopuszczalne i karygodne. Słynny przedstawiciel Kościoła Wyznającego, pastor Dietrich Bonhoeffer, analizował dogłębnie na przestrzeni lat relacje zachodzące między złem a głupotą w otaczającej nas rzeczywistości. Uznał, że jeszcze bardziej niż zło groźna jest głupota. Rozlewa się ona bezkształtnie i wszędzie, dociera obrzydliwą i cuchnącą oleistą mazią bezmyślności we wszelkie zakamarki życia siejąc spustoszenie i niepowetowane szkody, trudniej z nią walczyć niż ze złem oczywistym, które można precyzyjnie określić i atak jego łatwiej odeprzeć. Ponadto pastor Bonhoeffer podkreślał, że głupota nie jest cechą, którą należy sprowadzać do osób niewyedukowanych. Otóż często ludzie nie wykazujący wykształcenia, nawet jakiegokolwiek, okazują się w kontekście absolutu mądrzy i światli, podczas gdy ludzie legitymujący się wykształceniem akademickim, również ci eksponowani społecznie i cieszący się ogólnym poważaniem, nierzadko ulegają w swoim życiu skrajnej, nawet i wyjątkowo destrukcyjnej w skutkach głupocie. Z racji przyznanego im zakresu kompetencji działania ich głupoty stanowią dla świata tym większe niebezpieczeństwo, wielokrotnie i tragicznie dowiodła tego historia.
W latach 70. przejawem syndromu takiej plakatowej wprost głupoty było u nas wysadzenie w powietrze znajdującej się na szczycie Śnieżnika wieży Wilhelma. Dziś kiedy wydawałoby się, że jesteśmy choćby mądrzejsi o to jedno doświadczenie wbrew elementarnemu zdrowemu rozsądkowi brniemy w 2020 roku jako decydenci śladem druzgocącej głupoty nadal do przodu i gotowi okazujemy się w imię prawa subtelniejszą lecz nie mniej skuteczną metodą wysadzić w powietrze wieżę wapienniczą wraz z sercem wsi Stara Morawa. Różne i wielorakie są refleksje kiedy patrzymy na życie przez pryzmat absolutu, w którego obliczu nie tyle staniemy pewnego dnia, co tak naprawdę stoimy wszyscy już teraz: życie nasze mija w tempie przywodzącym na myśl zatrzepotanie skrzydeł motyla, jest ulotne, kruche i nikłe. Zyskuje prawdziwą i autentyczną ponadczasową wartość dopiero wtedy, gdy jego energia koncentruje się na wartościach wyższych, wlaśnie tych, które właściwe są sferze absolutu. Czego żyjąc tu na ziemi nie jesteśmy na ogół świadomi: wobec absolutu liczy się nie doczesny prestiż i komfort, nie marka i jakość pojazdu, którym jedziemy na wakacje, nie egzotycznie drogi szwajcarski zegarek noszony ze skrytą dumą na przegubie dłoni, a tylko i wyłącznie nasza konsekwentna determinacja w zwalczaniu zła, choćby tego występującego w postaci głupoty, krzewienie dobra i bezwarunkowej miłości. Pamiętajmy o tym, w życiu osobistym i zawodowym. Pamiętajmy o obnażaniu i piętnowaniu głupoty, jest to walka z perfidną, ponieważ ukrytą, postacią zła. Pamiętajmy w naszym życiu o autentycznym uśmiechu i autentycznej z serca płynącej życzliwości dla drugiej osoby, tej, z którą spędzamy nasze życie i tej przypadkowo spotkanej na ulicy, każdego zwierzaka małego i dużego, przyrody i całego świata widzialnego i niewidzialnego. Bądźmy dla siebie dobrzy. Zawsze i wszędzie. Czyńmy świat lepszym. Jest to w naszej mocy. Żyjmy szlachetnie, nie dla chwili a dla wieczności. Walczmy tu i teraz z naszą ludzką słabością, wierzmy, że możemy osiągnąć znacznie więcej niż nam się wydaje. Pozdrawiam zadusznie i serdecznie Was wszystkich starym ale tym bardziej aktualnym przysłowiem: wszędzie tam gdzie jest dobra wola, pojawia się również i droga.

Wydania: