Czy jaskółki wróżą dobrze?
Na razie tylko dwie jaskółki pojawiły się na niebie, niestety, nie na naszym a na amerykańskim, zwiastując być może odrodzenie. No ale skoro i u nas to co amerykańskie uznawane jest za dobre, to może i to.
Pierwsza to wygrana sprawa Roberta Kennedy’ego juniora z Billem Gatesem przed Sądem Najwyższym USA w sprawie szczepionek mających chronić przed koronawirusem. SN uznał, że nie ma dowodów, że one przeciwko temu chronią, co więcej, nie są dostatecznie przebadane tak pod tym względem jak co do skutków ubocznych.
Trzeba w tym miejscu wyjaśnić co to w ogóle są szczepionki. Można je, w uproszczeniu, podzielić na 2 grupy. Pierwsza (pomijając kwestię składu), stosowana dawniej, nazwijmy je tradycyjną, wywołuje odpowiedź układu immunologicznego organizmu na ciało obce i zaczyna reagować. Druga, ta najnowocześniejsza, składa się z dwóch podgrup: działających na poziomie komórki oraz na poziomie DNA. Ta ostatnia jest najgorsza, gdyż w jakimś stopniu modyfikuje kod genetyczny zmieniając go. Jakie są tego skutki – nie wiadomo. Wiadomo za to, z wypowiedzi min. Szumowskiego, że restrykcje wiązane z Covid 19 nie ustaną, aż całe społeczeństwo nie zostanie „wyszczepione”.
Druga jaskółka to zapowiedź prezydenta Trumpa o delegalizacji Antify jako organizacji terrorystycznej, odpowiedzialnej m. in. za ostatnie zamieszki. Antifa, o czym mało kto wie, powstała w 1932 r. w Niemczech jako przybudówka Niemieckiej Partii Komunistycznej. Ta lewacka organizacja później pojawiła się w ramach tzw. Nowej Lewicy z 1960 roku i kontrkultury hippie z 1967 roku, której cele sformułował H. Marcuse. Sprowadzają się one do likwidacji starego i stworzenia nowego świata na gruzach dotychczasowej cywilizacji.
Na gruncie polskim też mamy organizacje o nazwie Nowa Lewica. Pierwsza to partia polityczna istniejąca w latach 2003–2011, której przewodniczącym był Piotr Ikonowicz, druga to istniejąca od lutego 2020, a zarejestrowana sądownie nazwa Sojuszu Lewicy Demokratycznej, według planów w przyszłości wspólna partia dotychczasowych SLD i Wiosny. Przypadek to, czy może znak?
Białe i czarne
Wszyscy widzieli atak działacza Antify na Janusza Korwin-Mikkego podczas publicznego zgromadzenia. Mimo obecnej w pobliży policji napastnik nie został zatrzymany. Posłowi nic się nie stało, ale nie o to chodzi. Kolejny raz może być inaczej.
W sieci znaleźć można film będący rozmową dwóch dziennikarzy amerykańskich: białego liberała i czarnego konserwatysty. Biały próbuje wmówić czarnemu, że w USA jest rasizm. Czarny mówi, że rzeczywistość jest inna i prosi o przykłady i argumenty. Biały tylko bełkocze negując rzeczywistość; gada jak przygłup ale nim nie jest. To zawodowy propagandzista. Film (można go znaleźć na: wrealu.tv) ukazuje lewacki schemat: moralnym uzasadnieniem każdej rewolucji jest próba wyzwolenia jakiejś mniejszości jako ofiary współczesnej cywilizacji. Gorzej, gdy ofiara nie chce być wyzwolona lub co gorsza, gdy okaże się, że ofiara nie jest taka bezbronna i niewinna jak by się zdawało. Rzecz jasna nawiązuję do zamieszek na ulicach amerykańskich miast.
Ale przejdźmy na wyższy poziom. Jak wcześniej wspomniałem, lewackie ruchu mają na celu zniszczenie wszystkich instytucji kultury, a więc i tych, które umożliwiają ludziom zarabianie na własne utrzymanie. Narzędziem likwidacji kultury, religii, rodziny itd. jest nowy terror określany jako tolerancja represywna, co oznacza, że tolerancja przysługuje wyłącznie lewicy, podczas gdy prawicę trzeba zwalczać wszelkimi sposobami.
I tego dowodzi atak na JKM.
Ale pójdźmy krok dalej. W konsekwencji, gdy nie będzie można zarabiać, bo wszystko zostanie zniszczone, ludzie będą musieli kraść aby przeżyć, co w systemie demokratycznym oznacza, że poprą każdą ekipę, która taką kradzież umożliwi. Mówiąc kradzież, mam na myśli także kradzież zorganizowaną przez państwo, gdy odbiera jednym część owoców ich pracy i przekazuje ją innym w ramach państwa opiekuńczego. Wyjaśnił to Morfeusz w Matrix: „Musisz zrozumieć, że większość z tych ludzi nie jest gotowa zostać odłączona... a wielu z nich jest tak przyzwyczajonych, tak beznadziejnie zależnych od systemu, że będą walczyć, aby go chronić”.
Weterani wysiadka
Każda afera, nieważne rzeczywista, czy medialna, ma jeden cel: odwrócić uwagę ludzi od innych, ważniejszych spraw, czyli przykryć je. Nie znaczy to, że nie pokazują one pewien fragment rzeczywistości. Weźmy np. radiową „Trójkę”, z której odeszło kilka osób w proteście dotyczącym listy przebojów. Jak pamiętamy, osoba decyzyjna zdjęła z I miejsca listy przebojów utwór Kazika, co zostało uznane za cenzurę.
Młodzi pewnie nie pamiętają, ale „Trójka” powstała w stanie wojennym z myślą o przyciągnięciu młodych ludzi do radia i, co za tym idzie, odpowiednie oddziaływanie na nich nową formą starej propagandy. To tam właśnie pojawili się m.in. Monika Olejnik, Wojciech Mann, Marcin Kydryński, M. Niedźwiecki, wylansował się Kazik, Kukiz i wielu innych. Dziś większość z nich funkcjonuje w sferze publicznej próbując uchodzić za autorytety moralne, zapominając, skąd wyrastają im nogi. Bo przecież projekt „Trójki” nie wziął się znikąd, to nie jakiś spontan, lecz projekt dobrze przemyślany i zrealizowany, a ludzie do niego zostali specjalnie wybrani. Wielu zresztą pochodziło z właściwych dynastii i dziś nie lubią, żeby im o tym przypominać.
A teraz wniosek ogólny. Każda instytucja, gdy staje się dekoracją, staje się również, a nawet przede wszystkim, obiektem zorganizowanego złodziejstwa. Przykład wojska ilustruje to lepiej. W czasie wojny awansują osoby zdolne, ale po zakończeniu jest już inaczej. Opisał to znakomicie C.N. Parkinson w swoich „prawach” na przykładzie admiralicji brytyjskiej, która po wojnie rozrosła się znacznie, a awans spotykał miernoty. W przypadku „Trójki” była to rozgłośnia quasi wojenna na froncie propagandowym. Po tzw. przemianach zawarto układ „my nie ruszamy waszych, wy nie ruszycie naszych”. Ale teraz ruszono. Co to oznacza? Moim zdaniem szykuje się nowa wojna propagandowa i trzeba usunąć ludzi zbędnych, którzy przez te niespełna 30 lat żerowania na państwowym budżecie obrośli tłuszczem nie dając gwarancji sprawdzenia się w nowych okolicznościach.
Czemu służą wybory?
Dwóch facetów spotyka się i ustala zmianę termin wyborów. Prawda, czy fałsz? Prawda. Chodzi o dwóch „Jarosławów” Gowina i Kaczyńskiego, którzy prawem kaduka zmienili termin wyborów prezydenckich pierwotnie zaplanowanych na 10 maja, a potem przekładane w serialu wyborczym. Jednak od zasady głoszonej przez Alfreda Hitchcocka, że film powinien zaczynać się trzęsieniem ziemi, a potem napięcie powinno rosnąć różni się tym, że napięcie opada wraz zainteresowaniem. Jest to chyba najnudniejsza kampania od lat, poniekąd dlatego, że przykrywana jest innymi wydarzeniami jak groźnym koronawirusem, a to innymi wydarzeniami z kraju i ze świata, zgodnie z planem zarządzania emocjami w teorii chaosu. A wszystko po to, aby odwrócić uwagę od tak prostych faktów jak ograniczenie równych szans dla wszystkich kandydatów, bo przecież i media rządowe jak i te nierządne, lansują tyko 3 głównych kandydatów, czy ograniczenie w praktyce praw wyborczych polskiej emigracji. Ale wróćmy do spotkania obu Jarosławów. Przebiegu spotkania nie znamy, znamy za to jego efekt. Dowodzi to dwóch rzeczy. Pierwsza, że stoją za nimi siły nierozpoznane, a oni są ich emisariuszami, bo o co jak o co, ale taka spolegliwość przewodniczącego Kaczyńskiego nie leży w jego charakterze, co każe przypuszczać, że nie chodziło o siłę argumentu, lecz o argument siły. Druga, że szykowana jest podmiana PiS na coś innego, np. na ugrupowanie Gowina. Jaka jest prawda, tego nie wiem, ale z pewnością zostanie nam to objawione w stosownym momencie.