Edukacja on-line
Pandemia opanowała cały świat i wprowadziła nowe zasady do życia społecznego. Wiele sfer działalności człowieka po prostu „wywróciła do góry nogami”. Rządy wprowadziły liczne ograniczenia, m.in. pozamykano żłobki, przedszkola, szkoły i uczelnie. Minister Edukacji Narodowej oraz kuratorzy zachęcają dyrektorów szkół, nauczycieli i uczniów do pracy on-line, czyli za pośrednictwem komputerów i innych nośników informacji wirtualnej. Intencje zapewne były dobre i czyste, ale czy aby na pewno przemyślane?
Jestem wychowawcą ósmej klasy szkoły podstawowej. Moi uczniowie z dużym napięciem czekają na 21 kwietnia, kiery to będą zdawali test ósmoklasisty – pierwszy poważny egzamin w ich życiu. Większość z nich bardzo przejmuje się tymi testami i przykłada do zadań przesyłanych im drogą on-line przez nauczycieli. Od kilku dni otrzymuję od rodziców pełne niepokoju zapytania, czy to aby jest normalne, by ich dzieci z powodu szkolnej pracy on-line musiały siedzieć po sześć, siedem godzin dziennie przed komputerem, czy aby to nie odbije się na ich zdrowiu?
Niestety muszę się zgodzić z zaniepokojonymi rodzicami. Młody człowiek nie powinien siedzieć więcej niż 2 godziny dziennie przed monitorem – teraz, z powodu pracy on-line, siedzi często po kilka godzin dziennie (nie licząc czasu spędzanego na komputerowych rozrywkach, które w kwarantannie też są podstawową formą zabawy). Taki wielotygodniowy tryb pracy jest szkodliwy, dlatego osoby dorosłe pracujące długotrwale przed monitorem mają dodatki za „szkodliwe warunki pracy”. Zagrożony jest kręgosłup, oczy, system nerwowy i psychika uczniów. Od kilku lat naukowcy alarmują, że w Polsce dramatycznie wzrasta liczba dzieci i młodzieży ze skoliozami kręgosłupa oraz z wadami wzroku, nabytymi właśnie przez długie siedzenie przed monitorem komputera lub pracy z nowoczesnymi telefonami komórkowymi. System on-line – wprowadzony pośpiesznie do szkół jako „surogat lekcji” – pogłębi te tendencje. O bardzo negatywnych skutkach dla psychiki i systemu nerwowego długotrwałej pracy z komputerem młodych ludzi też napisano wiele publikacji.
Wprowadzony „naprędce” w oświacie system pracy on-line nie tylko szkodzi zdrowiu dzieci i młodzieży, ale jest nieefektywny i fatalny metodycznie. Efekty takie pracy są z większości przed-miotów mizerne, niewspółmierne do czasu poświęcanego przez uczniów i nauczycieli. Podam jeden przykład. Większość uczniów polskich szkół ma problemy z matematyką. Mimo wysiłków nauczycieli, mimo tzw. zajęć wyrównawczych z tego przedmiotu, mimo specjalistycznych ćwiczeń i toków nauki. Większość uczniów po prostu „nie czai” matematyki. Co robią rodzice i uczniowie, by sprostać wymaganiom szkolnym z tego przedmiotu? Czy siadają przed komputerem i szukają porad on-line, by zrozumieć zawiłości matematyki? Nie. Jeżeli – wynajmują korepetytora (żywego człowieka), by w indywidualnej pracy z dzieckiem spróbował zaradzić brakom.
To tylko jeden przykład – najbardziej jaskrawy – ale doskonale pokazujący, że nauka on-line z większości przedmiotów szkolnych po prostu nie ma sensu.
W związku z zaistniałą sytuacją potrzebne są jednak rozwiązania systemowe, „męskie decyzje” na szczeblu centralnym. Jeżeli pandemia nie wygaśnie do połowy kwietnia, moim zdaniem należy:
1. Odwołać tegoroczne testy ósmoklasisty i dokonać rekrutacji na kolejny szczebel szkół wyłącznie na podstawie ocen uzyskanych na świadectwie szkolnym.
2. Odwołać także tegoroczne egzaminy maturalne i dokonać rekrutacji na studia także wyłącznie na podstawie ocen uzyskanych na świadectwie szkolnym.
3. Zrezygnować z edukacji on-line, która przynosi więcej szkody (zdrowie) niż pożytku.
4. Zakończyć rok szkolny w planowanym czerwcowym terminie i ogłosić rozpoczęcie kolejnego roku szkolnego 17 sierpnia 2020, czyli dwa tygodnie wcześniej niż zazwyczaj.
5. Zalecić realizację brakujących elementów podstawy programowej w „skróconej wersji” od 17 sierpnia 2020, w klasach programowo wyższych.
To pięć prostych i koniecznych do normalnego funkcjonowania szkół kroków.
Swoją drogą jestem ciekawy, czy urzędnicy wprowadzający zalecenia nauki on-line chcieliby osobiście przez pięć, może dziesięć tygodni siedzieć po sześć, siedem godzin dziennie przed monitorem i rozwiązywać zadania podsyłane przez nauczycieli. Może spróbujemy jak długo dadzą radę? Nawet lektury szkolne też trzeba czytać na monitorze, bo biblioteki są pozamykane.