Literacka Polanica - Helikon
* NOWY ROK ZAOWOCUJE INTERESUJĄCYMI PROPOZYCJAMI
Wkrótce ukaże się długo oczekiwana książka POLANICKI OGRÓD SZTUK. Znajdą się w niej malarze, poeci, fotograficy, filmowcy i twórcy pokrewnych dziedzin. To pierwsza tego typu książka przedstawiająca artystów w tym zakresie i ich owoce twórcze w dodatku w kolorze. Okazuje się, że Polanica, okolice i związani w różny sposób z tym uroczym miasteczkiem artyści są liczni, biorąc pod uwagę niewielką ilość mieszkańców.
Oczekujemy też na pierwszy almanach z poezją i prozą Klubu Literackiego HELIKON. Klub liczy sobie czwarty rok istnienia, przybyło nowych poetów, spotkań, prezentacji, które od-będą się w najbliższych dniach stycznia, o czym poinformujemy w kolejnym numerze BRAMY.
Plany wiosenno-letnie jawią się barwnie z nowościami ale o tym będziemy informować na bieżąco.
Nie wszyscy wiedzą a warto przypomnieć, że w Polanicy-Zdroju na bulwarze Corso, przy Skałkach nad rzeką, stoi rzeźba – pomnik pt. „Zdobywca” odsłonięty w 2016 r. poświęcony pamięci polanickim himalaistom i alpinistom – Janowi Franczukowi i Stanisławowi Frausowi w wykonaniu polanickiej artystki – rzeźbiarki Aleksandry Wolf-Klimowicz.
Na zdjęciach Aleksandra Wolf-Klimowicz, przy pracy nad rzeźbą w piaskowcu wspinającego się alpinisty.
*Polanicka legenda o anielskich skrzydłach
Raz w Piekiełku dwa anioły po robocie się zjawiły,
siadły z piwkiem na tarasie, skrzydła w kącie postawiły.
Zachwyciły się spokojem, drzewa cicho im szumiały,
zagadały się anioły i o świecie zapomniały.
Wtedy małe dwa diabełki hasające po polanie
po cichutku skradły skrzydła aniołom co w błogostanie.
A bez skrzydeł to anioły jak wiadomo nie latają,
więc zostały tam w Piekiełku, dziś nam piwo nalewają.
Co się stało ze skrzydłami? Oto ważne jest pytanie.
Diabły skrzydła poniszczyły, rozrzuciły po polanie.
Nocą wiatry rozhulane, co polanę owiewały,
nad uśpioną Polanicą puch anielski rozsypały.
I każdemu mieszkańcowi w Polanicy – z krwi i kości,
puch anielski pododawał odrobinę anielskości.
(Janusz Olearnik)
*Bartek
Po podróży z Afryki był wychudzony i zestresowany. Długo milczał. Któregoś wieczoru odezwał się. Dał wspaniały koncert, ze wszystkimi odgłosami dżungli.
Bartek, bo takie otrzymał imię, to dzika afrykańska papuga żako, najbardziej utalentowana w naśladowaniu ludzkiej mowy. Długość jej ciała wynosi 35 cm, a żyje…50 lat. Żako charakteryzuje się szarosrebrnym upierzeniem o czarnych końcówkach skrzydeł, co ładnie kontrastuje z intensywnie czerwonym ogonem. Wokół rozumnie patrzących oczu widnieją białe okulary. Dziób czarny, duży i zakrzywiony do dołu jak hak, używa go, jako trzeciej nogi we wspinaniu. Ten dziób potrafi zostawić z grubego drewna strzępy. Podobny los czeka kość udową kurczaka, bo Bartek bardzo lubi wyjadać szpik. Jego nogi mają długie i chwytne palce. Posługuje się nimi, jak człowiek. Na jednej nodze stoi, drugą trzyma np. ogryzek jabłka – uwielbia wyciągać i zjadać pestki, robi to niezwykle zgrabnie, obracając wkoło.
Arcyzabawnie wygląda zamyślony. Składa palce w piąstkę i podpiera nią dziób, jak człowiek brodę. Jego pokarmem jest specjalna mieszanka nasion różnych roślin a przysmakiem – orzechy. Chętnie też je, co jego pan.
Bartek posiada duży zasób słów z których składa zdania. Zapamiętuje i powtarza zasłyszane słowa i dźwięki. Bartek śpi w ogromnej klatce. W dzień fruwa po mieszkaniu i robi wszystko na co ma ochotę.
Często siedzi na ramieniu swego przyjaciela. Towarzyszy również przy jedzeniu, przygadując: Janku! Nie mam nic! Pycha! Pycha! Jest łakomczuchem więc przygląda się, głośno przełykając ślinkę pyta: Co masz? Zapytany czy chce, skwapliwie odpowiada: Chcesz! Chcesz! Zjada łakocie, popija herbatą.
Doskonale naśladuje wszystkie dźwięki w domu i za oknem lub w telewizji. Domofon i telefon, to ulubiona jego zabawa. Trudno odróżnić, czy to telefon, czy Bartek, zatem domownicy się nabiegają, by stwierdzić, że to fałszywy alarm. Naśladuje też wróble, sikorki, gołębie, wrony. Śmiesznie wygląda, jak taki duży ptak donośnie ćwierka. Również szczeka, miauczy, kuka, jak kukułka i zaśmiewa się, aż mu się trzęsą pióra, naśladując śmiech swego opiekuna. Doskonale odtwarza barwę głosu. Mówi też: słucham, proszę, przepraszam. Na ramieniu swego pana, czuje się ważny, kiedy ktoś przechodzi obok, krzyczy podniesionym głosem: Idź stąd! Uciekaj! Uciekaj! Dopada jak rakieta i dziobie. Zaraz też karci siebie mówiąc: - Bartku nie wolno! - Niee woolnoo! – i dodaje: Bartek łobuz! Po chwili mówi: Kocham cię, wiesz? Strofowany, że jest głupi, bo swojego dziobie, podchwycił i powtarza: - Głupi! Głupi czy co? Kiedy wchodzi gość, Bartek mówi: - Cześć kolego!
Jest ptakiem towarzyskim, kiedy się rozgada, trudno rozmawiać, czy oglądać telewizję, Fruwa po całym mieszkaniu, otwiera większość szafek i wozi się na drzwiczkach. Obgryza meble, żyrandol, a przy okazji zwisając głową w dół. Macha skrzydłami tak, że żyrandol kręci się wkoło wraz z Bartkiem – wieczorem robi to wrażenie dyskoteki.
W kuchni tłucze naczynia, a przyglądając się pokrywce, wykrzykuje: - Co to jest! - No, co to jest? Często za wiele sobie pozwala, więc jest strofowany, bo w końcu, kto tu rządzi!? Na co ptak odpowiada: - Bartek łobuz! Gdy jego pan wychodzi do drugiego pokoju, ptak woła donośnie: Janek! Janek! Gdzie idziesz Janku? – Głodny podlizuje się: - Kochany kolego! - Nie mam nic! – Za chwilę prosząco: - No chodź, chodź.
Zasłyszane rozmowy potrafi niespodziewanie odtworzyć całym zdaniem. Śpiewa „sto lat”, a także gwiżdże arię torreadora – bezbłędnie i czysto. Naśladuje gości, którzy do niego mówią, cmokają, kląskają. Zostaje to w stałym jego repertuarze. Często sam z sobą „papuguje”.
(Walentyna Anna Kubik)