100 na 100, czyli literatura zamiast sporu
Wiadomo – o społeczeństwie świadczy to, jak organizuje i obchodzi swoje święta. Przyglądamy się im często, bierzemy czasem udział, będziemy, w miarę zbliżania się wyborów, mieć ich coraz więcej. Szczególnie w stulecie. Kiedy Czesi mówią o swoich sposobach (rytuałach) świętowania, to mocno podkreślają, że dawno pozbyli się przekonania, że są narodem wybranym. Czy to podkreślenie bierze się z faktu, że rozmawiają ze mną, Polakiem? Tak sądzę. Nasze „wybraństwo” trwa, nie tylko w ich przekonaniu. I ma się dobrze. Moi czescy felietonowi rozmówcy długo mówili o tym, jak to jest być zwykłym europejskim narodem, z licznymi zaletami i wadami, a bez dodatku w postaci (wmówionej?) wyższości nad sąsiadami. Jestem przekonany, że PT Czytelniczki i PT Czytelnicy „Prowincjonalnej” mają swoje zdanie na ten temat. Prosimy o nie. Tym bardziej, że nasza kolejna jubileuszowa rozmowa podążyła w kierunku jeszcze mniej bezpiecznym, a mianowicie zaczęliśmy porównywać zależności między narodem a społeczeństwem. Nie było łatwo. W dużym uproszczeniu wyszło nam na to, że nasz polski, praktyczny rozdźwięk między tymi sferami życia jest większy niż u naszych sąsiadów. Choć z drugiej strony nie aż tak widoczny, jak pomiędzy nami a Australijczykami, któ-rzy od lat są wzorcowym przykładem mądrego życia społecznego. Znów okazało się, że weszliśmy w rejony niezbyt uroczyste i rocznicowe, więc szybko przeszliśmy w te obszary, które i bezpieczniejsze, i obustronnie interesujące. Znaleźliśmy kilka wspólnych, wygodnych ścieżek wymiany zdań w sferze literatury. Tej, która pojawia się tu i teraz. W postaci nowych książek, starych i nowych autorów, festiwali literackich, czy wreszcie targów książki (Warszawa, Brno). To była naprawdę długa, interesująca lista. Z lekkim przytykiem z mojej strony – powodzenie i znaczenie wielu przedsięwzięć chińskich w Czechach podkreślają dodatkowo jeszcze dwa fakty – liczne tłumaczenia książek autorów zza Wielkiego Muru oraz pojawienie się w czeskim serialu o Kreciku Pandy. To trochę tak jakby do Reksia dołączyć psa Pumiego, jako że nasza przyjaźń z Węgrami właśnie kwitnie. Nieco dziwne to byłoby, bez dwóch zdań. Czesi pochwalili się wieloma nowymi książkami, ja m.in. „Opowiadaniami bizarnymi” Olgi Tokarczuk – czekamy właśnie na Bookera (za dwa dni decyzja)! I kiedy pojawiła się autorka „Biegunów” to moi rozmówcy znaleźli eleganckie skojarzenie. Bez żadnych dodatkowych komentarzy. Przed rokiem gościem Festiwalu „Góry Literatury” – jedną z osób organizujących jest przecież Olga Tokarczuk – był Marek Šindelka. Wtedy głównie z tomem opowiadań „Zostańcie z nami” oraz powieścią graficzną „Błąd”, a który właśnie niedawno wydał, jako jeden ze współautorów, komiks na temat tzw. kuřimske kauzy, czyli splotu dziwnych (bizarnych) wydarzeń, jakie toczyły się w niewyjaśnionym do dziś pomieszaniu ekstremalnych metod wychowawczych, pomysłów i idei wziętych z sekt, zmian osobowości i tożsamości, rozległego i bardzo różnorodnego wpływu mediów, obrazu organów ścigania kilku krajów itd. Materiał o wielu aspektach, więc i do lektury „Svatej Barbory” nie trzeba długo namawiać. Mnie na pewno.
PS Tegoroczny Festiwal „Góry Literatury” potrwa od 13 do 22 lipca. Z udziałem Czechów oczywiście.