Molestowanie. Epidemia

Autor: 
Katarzyna Redmerska

Śmiało można rzec, że trwa epidemia molestowania. Wirus zbiera imponujące żniwo – każdy był molestowany, a ten kto nie był, na wszelki wypadek mówi, że też był – nie może być przecież gorszy. Nigdy nic nie wiadomo, jak to się dalej potoczy, więc lepiej być nawet na niby ofiarą molestowania, niż nie być nią w ogóle.
„Ofiary” lawinowo wypowiadają się we wszelkich możliwych środkach przekazu, manifestują w czerni, ostrzegają, pouczają, wyjawiają, obwiniają etc. „Oprawcy” przepraszają, przyznając się do winy bądź nie, przedstawiają swoją wersję wydarzeń bądź nie, mówią, milczą itd.
Wirus o nazwie: „Wszyscy wszystkich molestują” nie zamierza osłabnąć. Najwięcej „zachorowań” jak dotąd odnotowano w Hollywood – kolebce czystości i braku rozwiązłości. Aktorki, aktorzy, gwiazdy, gwiazdeczki, gwiazdunie – wszyscy zetknęli się z molestowaniem: byli molestowani, molestowali, słyszeli o molestowaniu lub też domyślali się molestowania. Co ciekawe, owe akty seksualnej przemocy miały miejsce 20, 30 i więcej lat temu. Co więc takiego się stało, że do dnia dzisiejszego ofiary pozostawały w swoistej amnezji? Było im to na rękę? Obawiały się konsekwencji wyjścia na jaw tak intymnych spraw? Jak bardzo skomplikowana musi być budowa wirusa, że ujawnia się on dopiero po tak długim czasie. Zapewne jedynie specjaliści po wnikliwym przebadaniu wirusa będą mogli coś na ten temat powiedzieć. Do chwili, gdy to nastąpi żyć będziemy w błogiej nieświadomości, stykając się z kolejnymi przypadkami chorobowymi – a te co rusz wyskakują z coraz to nowszych miejsc, nie ograniczając się jedynie do świata filmu. Nawet w tak konserwatywnej Wielkiej Brytanii wirus już się rozpanoszył – głośno się mówi o przypadkach molestowania w brytyjskim parlamencie. W naszym rodzimym parlamencie na razie cisza, oby to nie była cisza przed burzą. I tak wiele się tam dzieje, molestowanie nie jest już doprawdy konieczne.
Pojęcie molestowania seksualnego jest stosunkowo nowe, pojawiło się w latach 70. ub. w., a szerzej stało się znane w latach 90. ub. w. Czym zatem jest to molestowanie? Jest nim każda forma nieakceptowanego zachowania o charakterze seksualnym. Obejmuje m.in. dotykanie oraz wypowiedzi o podtekście erotycznym. No właśnie, definicja niby jasna, ale nie do końca. Czasami trudno bowiem określić, czy jakieś zachowanie jest już molestowaniem, czy raczej flirtem bądź droczeniem się. Oby ten cały wirus molestowania nie doprowadził do paranoi w temacie spraw damsko-męskich. Efekty już widać w Szwecji, jak dotąd znanej z liberalnego podejścia do spraw cielesności. Otóż, Szwecja wprowadza „pozwolenie na seks”, które będzie obowiązywało także w małżeństwie. Inaczej będzie groziło oskarżenie o gwałt. Nowa ustawa o „zgodzie seksualnej” wejdzie w życie z dniem 1 lipca 2018 roku. Od lata więc szwedzka para kochanków zanim przystąpi do słodkiego tete a tete, wpierw uda się do notariusza, gdzie podpisze odpowiednio zredagowane pismo i dopiero po tej całej procedurze, wskoczy do łóżka. Wielu po takich zabiegach już pewnie się wtedy odechce swawoli. Mówiąc jednak poważnie, coś tu się wymknęło spod kontroli. Popadamy z jednej skrajności w drugą, a to nic dobrego nie wróży.
Nadużycia seksualne skierowane w naszą stronę łatwo odróżnić od zwykłego flirtu, to się po prostu czuje.
W takiej sytuacji trzeba jasno reagować, a nie robić szopki z całego zdarzenia.
W szkole podstawowej mój nauczyciel WF miał w zwyczaju klepać mnie w pupę i mówić: „No, Kaśka, ruszać się i to migiem”. Kilka razy grzecznie zwróciłam Panu uwagę, nie poskutkowało. Powiedziałam więc o tym mamie. Rodzicielka porozmawiała sobie z jegomościem na tyle skutecznie, że przestał klepać, a po jakimś czasie wyjechał z miasta.

Wydania: