O "demokratycznym" sądownictwie i abstrakcyjnej "sprawiedliwości"

Autor: 
Edward Osowski

Pan Pokrywka, zadając pytanie „czy istnieje demokratyczne sądownictwo?” wsadził przysłowiowy „kij w mrowisko”, bo na takie pytanie nie ma żadnej logicznej odpowiedzi. Bo co to znaczy „demokratyczne sądownictwo?” Moim zdaniem, jeśli takie sądownictwo w ogóle istnieje i działa w danym państwie, jako zorganizowany system, podzielony na branże specjalistyczne (sądy karne, cywilne, administracyjne, majątkowe, arbitraż gospodarczy itp.) i służy wszystkim obywatelom państwa (od prezydenta poczynając do najniższego rangą śmiertelnika) to z natury rzeczy jest demokratyczne, bo służy „demosowi”, czyli tłumacząc ze starogreckiego na polski „ludowi”. Nie ma to nic wspólnego z pojęciem „sprawiedliwość” czy panującym w danym państwie systemem politycznym. Tyrania czy dyktatura może mieć doskonale zorganizowany aparat sądowniczy, dostępny dla każdego, co wcale nie oznacza, że ten aparat wymierza sprawiedliwość wg życzenia klienta lub oczekiwań panującego satrapy. Przykładem może tu być król Fryderyk II Wielki, który dokonując gruntownej reformy pruskiego sądownictwa, w drugiej połowie XVIII wieku, nie różnicował go wg potrzeb prostego ludu, pruskiej szlachty czy arystokracji, ale zorganizował według zasad zaczerpniętych z nauk francuskich encyklopedystów z epoki Oświecenia, w tym również Monteskiusza i Woltera wprowadzając zasadę równości (egalite) dla wszystkich. Wykluczył tym samym „kastowość”, czyli odrębne sądownictwo dla chłopa i ciemnego ludu, odrębne dla szlachty i wojskowych i odrębne dla kleru różnych wyznań. Czyli zrobił, jako pierwszy europejski władca, wielki krok naprzód ku demokratyzacji systemu, przy zachowaniu władzy absolutnej („pruski dryl”).
W dzisiejszej Rosji organy sądowe są podobne jak za komunizmu – dostępne dla każdego obywatela, ale nikt przy zdrowych zmysłach nie powie, że w tym państwie panuje sprawiedliwość, zwłaszcza w przypadkach gdy ten obywatel wchodzi w kolizję z organami państwa.
Samo pojęcie „sprawiedliwość” od zarania swojego istnienia (tysiące lat) jest niejasne i wieloznaczne. Raz, za czasów Hammurabiego, była to zasada talionu (różnorzędny jakościowo odwet, czyli „oko za oko, ząb za ząb”), innym razem zasada umiarkowanej represji fizycznej (czasy średniowiecza) czyli obcinanie członków, oślepianie, itp. w zależności od panującego w danym państwie prawa. Popierając karę śmierci p. Pokrywka zdaje się być zwolennikiem talionu. Ale zapomina o tym, że w tym momencie wchodzi w kolizję z obowiązującymi u nas zasadami moralnymi, opartymi na etyce chrześcijańskiej propagującymi miłość bliźniego, zakaz zabijania, czy też obowiązek okazywania miłosierdzia bliźniemu. Czy można powiedzieć, że dziesięć przykazań jest niesprawiedliwe? Prawo i moralność to dwie zróżnicowane sfery, i to w skali całego świata. W takiej np. Japonii gdzie ludność od wieków wyznaje szintoizm, za czyn godny powszechnego uznania uchodzi np. zabójstwo starego, zgrzybiałego ojca dokonane przez syna, bo ratuje ono staruszka przed dalszym zniedołężnieniem. Podobne zasady wyznają mieszkańcy zagubionych na Pacyfiku Wysp Tridrandzkich. Co dopiero mówić o samobójstwie uznawanym przez wyznawców katolicyzmu za grzech śmiertelny, który to czyn prezentowany w Japonii w formie „harakiri” godzien jest najwyższego uznania. W cywilizacji amerykańskich Indian Azteków za rzecz chwalebną uznawano krwawe obrzędy religijne, wiążące się nierozłącznie z uśmiercaniem wybranych na ofiarę bogów współziomków.
Prawo jako system reguł pisanych, powszechnie obowiązujących, jest zmienne i stosunkowo często korygowane, natomiast reguły moralne, mimo, że formalnie nie obowiązują, utrzymują się przez długie wieki a nawet tysiąclecia, zwłaszcza pod wpływem wierzeń religijnych. Biblia, Ewangelie, Koran, buddyzm, szintoizm, braminizm, konfuncjonizm, itp.). Pomimo, że z wykształcenia i długoletniej praktyki jestem prawnikiem, właśnie dlatego nie odważyłbym się na publiczne prezentowanie w tej materii poglądów podobnych do głoszonych przez p. Pokrywkę.
Ciekawe, że najtężsi fachowcy od zagadnień wiążących się z problematyką ogólnej teorii państwa i prawa, o dziwo – bardzo rzadko zabierają głos w tej materii.

Wydania: