Własność jako wyznacznik intencji władzy

Autor: 
Jan Pokrywka

Jak zapewne wszyscy wiedzą, jestem zwolennikiem własności jako podstawy wolnej egzystencji ludzkiej. Własności prawdziwej i istotnej, a nie iluzorycznej. Nie chodzi tu o np. własność samochodu, bo ten, jeśli służy do pracy i zarabiania jest narzędziem, a jeśli nie to tylko gadżetem. Co więcej, jeżeli został zakupiony na raty to jest własnością banku do chwili całkowitej spłaty, a potem powoli przechodzi do kategorii złomu. Chodzi o własność ziemską, niekoniecznie wielką ale taką, żeby można było na niej postawić dom lub wóz Drzymały choćby.
W tradycji polskiej tradycje wolnościowe I Rzeczpospolitej Obojga Narodów przedstawia się w krzywym zwierciadle podkreślając wynaturzenia takie jak warcholstwo, nadużywanie liberum veto, sprzedajność szlachty. To jednak propaganda mająca na celu zohydzenie czasów wolności i dobrej prosperity, tak dobrej, jak nigdy potem. Wolność i dobrostan Polaków w tamtych czasach wynikał głównie z własności ziemskiej, pracy włościaństwa, tego ogromnego przetwórstwa rolno-spożywczego, żywiącego pół Europy. To jednak było systematycznie niszczone i to nie tylko przez zaborców, jak to uczą w szkołach, bo kasacje zdarzały się ale wobec powstańców, co rzuca pewne światło na intencje tych, którzy za powstaniami stali i mieli z nich korzyści. Ale to ziemiaństwa nie zniszczyło, zrobili to dopiero socjaliści, najpierw ci spod znaku Piłsudskiego (jeśli ktoś nie wierzy niech poczyta relacje z tamtych lat np. Jałowieckiego czy Woyniłłowicza) a później komuniści spod znaku realnego socjalizmu Marksa i Lenina. Kiedy jednak „komunizm upadł” wydawało się, że nastąpi powrót do normalności, ale złudzenia trwały krótko. Program reprywatyzacji i reform gospodarczych pod przewodem Leszka Balcerowicza, doprowadził do drenażu zasobów pieniężnych obywateli włącznie z ich oszczędnościami i prywatyzację kompradorską, czyli zmianę stosunków własnościowych dla wybrańców.
W roku ubiegłym zwycięstwo w wyborach odniósł PiS pod hasłem zmian.
I rzeczywiście, zmian tych dokonuje, nie zawsze jednak we właściwy sposób. Oto od maja obowiązuje ustawa ograniczająca obrót ziemią rolną. Intencją pomysłodawców było, przynajmniej w sferze deklaratywnej, zapobieżenie przejęcia polskiej ziemi przez obcych. Jest w tym sens, gdyby chodziło o wielkie korporacje rolne, które mogłyby wprowadzić uprawy GMO niszcząc polskie rolnictwo. Niestety, ograniczono również możliwość zakupu ziemi przez Polaków, a tym samym powrót do dużych gospodarstw rolnych. Co gorsza, ponieważ zasobami zarządzać mają państwowe urzędy i agencje, spodziewać się możemy rozwoju korupcji. Dużego? Myślę, że tak. PiS nie jest na tyle kadrowo mocny aby kontrolować ręcznie państwowe agendy, tym bardziej, że, jak wiadomo, nie ma takiej bramy, której nie przekroczyłby osioł obładowany złotem. No i najważniejsze: PiS, podobnie jak przedwojenna sanacja kieruje się wiarą w omnipotencję państwa i do tej tradycji nawiązuje. Życie pokazuje, że jest to przekonanie błędne.

Niebieskie strefy długowieczności
Stamatis Moraitis do Stanów przybył na fali greckich uchodźców; tam żył, pracował jako malarz. Opary farb i palenie trzech paczek papierosów dziennie nie pozostały obojętne i pewnego dnia lekarze stwierdzili u niego nowotwór płuc, nie dając mu więcej niż pół roku życia. Moraitis postanowił ostatnie miesiące życia spędzić na rodzinnej wyspie Ikarii, powstałej – jak sama nazwa mówi – po upadku Ikara do morza, gdy wraz z ojcem Dedalem uciekał z Krety na specjalnie zrobionych skrzydłach. Nie bez znaczenia były też koszty życia i pogrzebu, wielokrotnie wyższe w Stanach niż w Grecji. Minęło pół roku, rok i kolejne lata i nic się nie stało. Moraitis żył jakby nigdy nic, a badania wykazały, że rak się cofnął. Ale nie tylko to zainteresowało badaczy. Przy okazji okazało się, że na Ikarii żyje stosunkowo dużo stu i ponad stulatków i jest to jeden z najwyższych współczynników indeksu ELI (extreme longevity index) na świecie. Życie Ikaryjczyków niczym specjalnie nie różniło się od mieszkańców innych, nieodległych wysp jak choćby Samos, skąd pochodzili m.in. Epikur i Pitagoras. Późno kładli się spać, późno wstawali, pracowali przed południem głównie na roli, potem sjesta, a wieczorem życie towarzyskie. Ich dieta składała się głównie z warzyw i owoców, koziego sera i mleka, oliwy z oliwek, ryb i wina, a także herbatek ziołowych opartych na szałwii, oregano i rozmarynie. Używali mało cukru zastępując go miodem oraz jedli mało mięsa.
Równie wysoki współczynnik ELI występuje na Sardynii, ale tylko w górskim regionie Barbagia. Jego fenomen polega na tym, że dotyczy również mężczyzn, żyjących tam równie długo co kobiety, a co odbiega od innych „niebieskich stref” jak określa się miejsca występowania długowieczności. Mimo, że dieta Sardyńczyków różni się nieco od diety Ikaryjczyków, to pewne elementy są wspólne, jak kozi ser, wino a także ciężka praca i życie rodzinne. Dokładniejsze badania wykazały coś jeszcze. U tej grupy Sardyńczyków występuje chromosom męski Y z grupy M26, występujący u ludów iberyjskich już 18 tys. lat temu. Grupa ta, po ustąpieniu ostatniego zlodowacenia przemieściła się na wschód, m.in. na Sardynię. Czy ludy o tej grupie mają jakieś wcześniejsze konotacje – nie wiadomo, ale nie można wykluczyć, że jest to jakaś pozostałość żyjąca jeszcze wcześniej i w innych warunkach.
Wiadomo, że takich niebieskich stref jest kilka, a historycznie długowieczność związana jest z kulturami Wschodu. Mówi o niej perska Księga Królów, sumeryjska Lista królów, Biblia, tradycja wietnamska, chińska czy indyjska. Trudno jednak na ich podstawie znaleźć jedną, główną przyczynę długowieczności, niemniej kilka elementów można wyszczególnić. Są to dieta, praca, często na świeżym powietrzu, a także odpowiedni stan ducha. Warto też zauważyć, że wszystkie niebieskie strefy leżą w klimacie ciepłym, o dużym nasłonecznieniu a to oraz praca, np. na roli ma związek z witaminą D3, której synteza w skórze odbywa się pod wpływem promieni słonecznych. Witamina ta chroni przed krzywicą u dzieci, zapobiega osteoporozie, wpływa na przyswajalność wapnia i fosforu i układ immunologiczny a jej niedobór występuje przy dolegliwościach astmatycznych, zawałach serca, stwardnieniu rozsianym, zapaleniu stawów, cukrzycy, nowotworów a co nas w tym temacie najbardziej interesuje – przyspiesza procesy starzenia. Korzystajmy więc ze słońca, bo to ważne a i darmowe źródło zdrowia; wystawienie na promieniowanie co najmniej 1/3 ciała przez ok. 2 godziny dziennie pokryje zapotrzebowanie na witaminę D3. No i zamiast, ulegając reklamom firm kosmetycznych stosować kremy z filtrem, które mają jednak działanie uboczne, udać się na popołudniową drzemkę.
Stosowanie wymienionych tu tradycyjnych sposobów nie zagwarantuje długowieczności; zbyt wiele jest też czynników niezależnych jak genetyka, praca, klimat, warunki mieszkaniowe, ale można przynajmniej próbować. Bo choć nie wiadomo, czy dożyjemy 100 lat, to z pewnością będziemy żyć zdrowiej.

Wydania: