Powrót Starego czli rzecz o tym, czy powtórki mogą być reformą?
No i zaczęło się! Jeszcze nie opadł kurz „wyborczych batalii” a już wszystkie media relacjonują jakież to zmiany czekają Polskę pod „panowaniem” nowej ekipy, czyli PiS. Jako belfer najbardziej zainteresowałem się planowanymi zmianami w oświacie. Posłuchałem, poczytałem, dopytałem się tu i ówdzie i postanowiłem o tych planach kilka słów napisać.
Najgłośniej „mówi się” o likwidacji gimnazjów i powrocie do systemu 8-klasowej szkoły podstawowej i 4-klasowego liceum, które ponoć „były świetne”! Jednym słowem, jak wrócimy do systemu sprzed 17 lat (tak, tak, gimnazja działają w Polsce już 17 lat), to niby automatycznie nauczanie i wychowanie w polskich szkołach będzie świetne! Ci sami nauczyciele, ci sami uczniowie, wszystko to samo, ale nauka w 8-klasowej placówce sprawi, że będą znakomite wyniki, a nasza młodzież po prostu będzie na najwyższym poziomie kultury osobistej. Zero problemów wychowawczych, które tak przecież dają się wszystkim we znaki w gimnazjach. Ci sami nauczyciele, którzy nie potrafią dzisiaj w gimnazjach nauczyć matematyki, fizyki, chemii lub angielskiego – po powrocie 8-klasowych podstawówek z dnia na dzień będą nauczali świetnie. Ci sami wychowawcy, którzy nie radzą sobie z dojrzewającą młodzieżą gimnazjalną, świetnie sobie poradzą z dojrzewającymi siódmoklasistami i ósmoklasistami. A mnie się wydaje, że jeżeli ktoś dzisiaj nie ma pedagogicznego powołania i daru przekazywania młodym ludziom „tajników wiedzy”, to żadna zmiana struktury szkoły mu tego daru i tych umiejętności nie przysporzy. Sądzę też, że jeżeli nauczyciel nie potrafił być autorytetem wychowawczym dla 15-latków w gimnazjum, to nadal nie będzie nim dla 15-latków w podstawówce.
A teraz zastanówmy się przez chwilę, jakie będą konsekwencje „powrotu do oświatowej przeszłości”.
Po pierwsze, w tej chwili gminy są organem prowadzącym dla większości podstawówek i gimnazjów, czyli mają pod swoimi skrzydłami uczniów dziewięciu klas, a powiaty tylko trzech klas ponadgimnazjalnych. Po planowanej zmianie gminom zostaną już tylko uczniowie ośmiu klas, powiaty zaś staną się organami prowadzącymi dla 4-klasowych ogólniaków. W ślad za uczniami idzie „kasa”, czyli subwencja oświatowa. Kłodzko miasto po takiej zmianie dostanie mniej około 2 mln złotych rocznie.
A budynków szkolnych nie ubędzie – miasto będzie musiało więc gdzie indziej „poszukać” dodatkowych pieniędzy na utrzymanie swoich placówek, powiat zaś, finansowo „odetchnie”. Kłodzko – jak wszyscy wiemy – jest mocno zadłużone, co się stanie, gdy nie znajdzie dodatkowo 2 mln zł na oświatę? Odpowiedź jest prosta – zamknie jakąś szkołę albo nawet dwie.
Po drugie, zgodnie z obowiązującym prawem, za uczniem idzie kasa (subwencja) ale nie nauczyciele. Niż demograficzny spowodował, że aktualnie większość nauczycieli liceów pracuje „na gołych etatach”, w związku z tym bez trudu będą mogli podjąć się nauczania dodatkowych klas, co zwiększy im zakres pracy ni mniej, ni więcej ale statystycznie o 1/4 etatu, czyli 4-5 godzin tygodniowo. Nie będzie więc potrzeby (ani możliwości) zatrudnienia w liceach nauczycieli z gimnazjów. Stracą więc pracę. To ponad 150 tys. osób w skali kraju. Tylko niewielka ilość znajdzie zatrudnienie w szkołach podstawowych, które też od wielu lat cierpią z powodu demografii. No, ale w końcu szkoła nie jest dla nauczycieli, lecz dla uczniów.
Po trzecie, na powrocie do systemu ośmioklasowej szkoły podstawowej najbardziej ucierpią uczniowie z małych miejscowości. Od 1998 roku, kiedy to w Polsce powojennej pojawiły się gimnazja, powstało ponad tysiąc nowych budynków, wzniesionych specjalnie z myślą o tym szczeblu edukacji. W regionach wiejskich uczniowie do gimnazjum dowożeni są na koszt gminy, często nawet ponad 20 km, z bardzo wielu miejscowości. Teraz – do tych budynków trzeba będzie dowieźć także małe dzieci (np. 7-latki). I tu się pojawia poważny problem prawny i finansowy, bowiem dowożenie „maluchów” to zupełnie inna sprawa i inna odpowiedzialność, niż dowożenie nastolatków. Bez opiekunów ani rusz. Nie da się także odtworzyć dawnej sieci szkół podstawowych, bo po zlikwidowaniu szkół budynki najczęściej zostały sprzedane. Na wsi będzie więc oświatowa „zadyma” lub „prowizorka”.
Po czwarte, co ze stroną merytoryczną edukacji? Aktualnie istnieją w naszym kraju cztery etapy edukacyjne i każdy ma swój zakres nauczania, czyli podstawę programową, swoje podręczniki, testy, pomoce dydaktyczne, etc. Oczywiście można ułożyć nowe podstawy programowe, ale tego nie zrobi się w ciągu kilku miesięcy. W ciągu ostatnich 17 lat od utworzenia gimnazjów, nie było roku, by czegoś nie zmieniano. Należy się więc spodziewać, że przy powrocie do ośmioklasowych podstawówek i czteroklasowych liceów też przez wiele, wiele lat będą różne merytoryczne poprawki, na których ZAWSZE tracili i będą tracić uczniowie. To kolejne zmarnowane roczniki w polskiej rzeczywistości oświatowej. Zamiast poprawy jakości kształcenia, jakoś to będzie.
Po piąte, w naszym kraju nigdy się nic nie udało bez szerokiego udziału oddolnych inicjatyw. W edukacji też. Takie oddolne nauczycielskie przyzwolenie było w czasach, gdy ministrami edukacji byli prof. Samsonowicz i kilka lat później prof. Handke. Wszystkie inne „polskie oświatowe reformy i zmiany” nic w polskiej rzeczywistości szkolnej nie zmieniły, bo nauczyciele „mieli je w nosie”. Żyję w tym środowisku od 30 lat i jakoś nie widzę wśród nauczycieli zapału do wprowadzania kolejnej „reformy”, która ma polegać na „powrocie do przeszłości”. Dominuje postawa „Przeżyliśmy potop szwedzki, przeżyjemy i Zalewską”, która nie wróży dobrze nowej pani minister. A nawet małe dziecko wie, że „sikać pod wiatr nie należy”. Szkoda, że nie wiedzą o tym niektórzy politycy.
Na zakończenie uwaga natury ogólnej. W oświacie (podobnie jak w medycynie, sztuce, nauce, kulturze, kuchni etc.) najważniejsze są osobiste kompetencje pracowników. Dobry nauczyciel w każdym systemie będzie dobrze nauczał, kiepski w każdym systemie będzie kiepsko nauczał. Zamiast więc tracić czas i pieniądze na powroty do ośmioklasowych szkół podstawowych, więcej uwagi i wysiłku należy włożyć w podniesienie kwalifikacji nauczycieli, przekierowanie do szkół osób wybitnie utalentowanych pedagogicznie i wyeliminowanie z oświatowego systemu edukacyjnych nieudaczników i partaczy. Ale to zupełnie inny temat...