Lądeckie impresje (197)

Autor: 
Janusz Puszczewicz

Dotarła do mnie ostatnio /dziękuję/ niezwykła książka „Czerwony Strumień 2015 – opuszczone wsie Ziemi Kłodzkiej”. Jej wydawcą jest Towarzystwo Górskie „Róża Kłodzka” z Kamieńczyka.
Jak piszą już w samej przedmowie autorzy Ewa Grochowska-Maszewska, Agnieszka Latocha, Magdalena Pośpiech i Janusz Sołtysik „oddajemy monografię Czerwonego Strumienia. Wsi, której już nie ma i nigdy nie będzie. Próbowaliśmy z okruchów wspomnień, nielicznych dokumentów i relacji tych, którzy jeszcze pamiętają stworzyć ową wieś na nowo, przywrócić ją do życia w słowach, obrazach i Twojej wędrówce…”. Takich miejsc w naszym regionie jest wiele, bowiem po 1945 r. przestały tu istnieć całe wsie, inne z kolei to dzisiaj pojedyncze już tylko domy. Tak jak np. „moja”, jeżeli tak tylko mogę powiedzieć… Wrzosówka, Marianówka, Rogóżka, Poniatowa, Niemojów, Lesica czy Zalesie. Miejsca, jak to stwierdzają autorzy, „bardziej przypominające zjawy niż ludzkie siedliska…” Ale też miejsca magiczne, wprost z mitycznej krainy, miejsca owiane bogatą i złożoną często historią, które są niejednokrotnie kresem naszych wędrówek. Dzisiaj to już tylko zwaliska kamieni, ukryte gdzieś pod bujną roślinnością fragmenty fundamentów czy piwnic oraz zagubione i tak samotne tu drzewa owocowe.
Książka składa się z dwóch zasadniczych części. W pierwszej mamy okazję poznać ciekawą historię tej krainy z zaskakującymi często faktami. Niewielu zapewne wie, że np. w owym Czerwonym Strumieniu urodził się w 1764 r. Joseph Knauer późniejszy biskup wrocławski (wybrany w 1841, z tym że sama konsekracja nastąpiła dopiero w 1843 r., zmarł rok później). Tu też mieszkał Franz Hornich – kamieniarz, który wykonał m.in. rokokowe schody dla kościoła w Neratovie, twórca wielu sakralnych posągów.
Druga z kolei część jest zaproszeniem do wędrówki po śladach Czerwonego Strumienia. Począwszy od kościoła pw. Św. Michała Archanioła w Kamieńczyku poprzez Przełęcz nad Kamieńczykiem i granicę do ruin barokowej kaplicy, ruin sudeckiego domu i katolickiej szkoły, figury św. Jana Nepomucena i górskich wiązów – pomników przyrody. Po drodze napotkamy fragmenty kamiennych figur i krzyży w towarzystwie szumu potoku o tej samej nazwie co nieistniejąca już wieś. Tą ciekawą ze wszech miar książkę zamyka rozdział – Pokochać obce pióra Magdaleny Pośpiech. Zresztą jej autorstwa są prezentowane w książce współczesne zdjęcia. Szkoda tylko, że ten uroczy zakątek nawiedziła ostatnio nawałnica. Pocieszający jest jednak fakt podjęcia odbudowy zniszczonego dzieła, temu też celowi służył ostatni koncert w Międzylesiu. Polecam więc gorąco wspomnianą książkę, jak i samą wędrówkę śladami dawnego Czerwonego Potoku. Wielki też szacunek dla Towarzystwa Górskiego „Róża Kłodzka”, które podjęło się tego dzieła. Szkoda tylko, że w tym wszystkim nawiedzają ostatnio wspomniane Towarzystwo pewne podmuchy rozdzielające jego jedność. Wierzę jednak, że wiatr znad Trójmorskiego Wierchu przepędzi te wszystkie zawirowania. Trzymam też kciuki za Towarzystwo i moich wspaniałych Przyjaciół z Kamieńczyka.
Przed nami cudowny okres poprzedzający Święta Bożego Narodzenia, przed nami też Nowy Rok. Z tej racji wracam myślami do tych wszystkich których spotkałem w mijającym roku. Do tych wszystkich wspaniałych ludzi, którzy tak wiele czynią dla kłodzkiej krainy. Trudno ich wymienić w jednym krótkim tekście. Wspaniałe m.in. postacie z „mojego” Lądka- Zdroju, że wspomnę tylko Romana Kaczmarczyka i Tomasza Nowickiego. Wspomnę wspaniałych ludzi tworzących miejscowe muzea, w tym Muzeum Ziemi Kłodzkiej, Muzeum Papiernictwa czy Muzeum Filumenistyczne - ludzi naprawdę z wielką pasją, którzy na co dzień starają się nam przybliżyć bogatą historię tych ziem. Wspomnę wielkich pasjonatów tego regionu m.in. Franciszka Piszczka i jego Towarzystwo Miłośników Krosnowic. Mam zawsze wielki szacunek dla ich dokonań i ich pasji. Wielki szacunek dla tych wszystkich co ratują ślady przeszłości i przywracają dawny blask tutejszym zabytkom. Trudno nie wymienić Kłodzkie Bractwo Rycerskie, które miałem okazję spotkać ostatnio przy okazji Bitwy o Zamek w Siewierzu. Moje świąteczne myśli biegną też do tych wszystkich, którzy noszą w sercu wielką miłość do tej krainy, a których los rzucił w daleki świat, jak np. Adrianę Jurczyk-Duarte z Portugalii.
Wszystkiego najlepszego w ten świąteczny czas. Miłych i radosnych Świąt dla Redakcji, Czytelników „Bramy” oraz wszystkich mieszkańców „mojej” tak magicznej krainy.

Wydania: