„Martwa natura jak żywa" ożyła w Kępnie
Trudno kuratorce wypowiadać się na temat zrealizowanej przez siebie wystawy. Zwłaszcza, jeżeli uważa ona wystawę za udaną i wartościową, a jej satysfakcja może zostać odebrana jako przejaw samozachwytu... Niemniej, dopingowana pozytywnym odbiorem ekspozycji „Martwa natura jak żywa” przez zwiedzających ją gości, postanowiłam napisać na ten temat kilka słów. Tym bardziej, że nie jest tajemnicą, iż łączy mnie z rzeczoną wystawą więź prawdziwie emocjonalna.
Właśnie z uwagi na tę więź niełatwo znosiłam perspektywę demontażu „martwych natur” i ponowne zdeponowanie w magazynach niemal setki eksponatów, które zdawały się być nienasycone zaledwie trzymiesięczną obecnością na wystawowych salach kłodzkiego muzeum. Dlatego z prawdziwą radością zareagowałam na propozycję dyrektor Muzeum Ziemi Kępińskiej w Kępnie – pani Sylwii Kucharskiej, dotyczącą zaprezentowania tej klimatycznej, kłodzkiej ekspozycji w tamtejszej placówce. Trwający kilka tygodni proces przygotowania ekspozycji do użyczenia został zwieńczony jej wernisażem w piątek 26 września br., towarzyszącym uroczystemu otwarciu Muzeum Ziemi Kępińskiej po kilkumiesięcznej przerwie organizacyjnej. Cennym owocem jest także powstały na tę okoliczność i wydany przez kępińskie muzeum katalog wystawy, zwierający fotografie kompozycji opatrzone ich opisem.
Zapewne można już mówić o tradycyjnej oprawie wernisażu wystawy „Martwa natura jak żywa”, który uświetnia inspirowana obrazem Vermeera „Mleczarka”, w postać której wcieliła się Anna Franczukowska. Panuje ona niepodzielnie za odpowiednio zaaranżowanym stołem, zastawionym wybranymi wiktuałami zapożyczonymi z obrazów hiszpańskich i holenderskich mistrzów gatunku: bagietką, maślanką, serami i owocami. „Mleczarka” – która w moim zamierzeniu stanowiła integralną część ekspozycji w dniu jej otwarcia w kłodzkim muzeum – stała się tak immanentnym motywem wydarzenia, iż dla dyrektor Sylwii Kucharskiej oczywistym było zorganizowanie analogicznego wernisażu w Kępnie. Swoisty happening wywołał spore zaskoczenie wśród gości, którzy dłuższą chwilę trwali w swoim onieśmieleniu wobec kolejnego „żywego obrazu”, zanim odważyli się skosztować przygotowane specjały.
Rozmowy kuluarowe prowadzone z przybyłymi gośćmi zmotywowały mnie do dalszych działań na historyczno-sztucznej niwie. Cieszy bowiem i napawa dumą szczery zachwyt nad urodą naszych zbiorów, a słowa uznania wobec niekonwencjonalnego sposobu ich prezentacji niezmiernie uskrzydlają. Satysfakcję wywołuje obserwacja reakcji zwiedzających – przekonanych o tym, że przedmiotem ich uwagi są banalne, dwuwymiarowe obrazy – na twarzach których maluje się nieudawane zaskoczenie, gdy nagle orientują się, że zostali wciągnięci w uroczą iluzję… Wreszcie rozczula mnie (tak, rozczula) owa żywa ciekawość historii i przeznaczenia eksponowanego przedmiotu, którą ukontentowany wrażeniami estetycznymi widz chce zaspokoić, a o której prezentowany przedmiot może wreszcie opowiedzieć…
Wystawa „Martwa natura jak żywa” po raz kolejny, tym razem w Kępnie, zainspirowała co bardziej kreatywne osoby do tworzenia we własnych domach analogicznych kompozycji z często niedocenianych przedmiotów. I w dalszym ciągu będzie inspirować i intrygować, zwodzić na manowce i zachwycać – jeszcze do 17 stycznia 2016 r.
Istnieje szansa, że Kępno nie będzie ostatnim przystankiem „Martwej natury…”. Wystawa znalazła bowiem wspaniałego i skutecznego ambasadora w osobie pani Urszuli Glensk – literaturoznawczyni i krytyczki literackiej – która zainteresowała naszą ekspozycją dyrektora Muzeum Ślężańskiego, pana Wojciecha Fabisiaka. W tym miejscu pragnę gorąco podziękować Pani Urszuli za okazaną życzliwość oraz nieocenione i bezinteresowne zaangażowanie w promowanie kłodzkiej wystawy.
Tytułem epilogu należy dodać, że wystawa pt. „Martwa natura jak żywa” jest pierwszą od wielu lat wystawą tworzoną przez zbiory własne Muzeum Ziemi Kłodzkiej, która została wypożyczona do innej placówki. Dlatego też składam także podziękowania pani Sylwii Kucharskiej, która – dostrzegając potencjał ekspozycji na podstawie fotorelacji udostępnionej na portalu społecznościowym – całkiem poważnie potraktowała mój spontaniczny pomysł użyczenia wystawy poza Kłodzkiem, a następnie dopełniła wszelkich starań, aby wystawę pozyskać. Ponieważ „Martwa natura jak żywa” jest tylko wtedy żywa, kiedy współistnieje w przestrzeni ekspozycyjnej wraz ze swoim widzem.