Wypalenie. Ostrożność
Powiem szczerze, że kampania wyborcza na urząd prezydenta RP strasznie mnie zmęczyła. Czuję się prawie tak, jakbym sama czynnie brała w niej udział. Co tu dużo gadać: jestem wypalona! A co za tym idzie, nie mam pomysłu na temat, którym w tym miesiącu mogłabym, Szanownych Czytelników zanudzić.
O kampanii prezydenckiej już pisałam. Felieton skrobię jeszcze przed wynikami drugiej tury wyborów. Nie wiem kto wygrał, więc lepiej się nie wychylać z kolejnym tekstem, w myśl powiedzenia: „strzeżonego…”.
Mogłabym zająć się tematem nieszczęsnej zdrowej nerki, którą chirurg wyciął pacjentowi przez pomyłkę. Ale też lepiej tego tematu nie poruszać. Chodzi człowiek przecież po lekarzach. Znajdzie się o zgrozo taki eskulap, który przeczyta felieton, skojarzy nazwisko z pacjentem i…masz babo placek. Tak więc, za pozwoleniem opinię na temat medyków zachowam dla siebie.
Opisanie „patologii” jaką niewątpliwie jest sprawa zabrania dzieci matce, tylko dlatego, że biedaczka ma to nieszczęście cierpieć na nadwagę, byłoby ciekawe, sami Państwo przyznają. Nie będę jednak o tym pisać. Temat „śliski”, po co mi kłopoty.
O sprawie Lisa i wpisu na Twitterze, też nie ma co gadać. No bo co, pluć będę we własne środowisko? Rozwodzić się nad obecnym poziomem rzetelności dziennikarskiej? Odpada.
Owszem, można tematycznie wyjść po za granice kraju, powiedzmy powędrować sobie do Rosji, konkretnie do Moskwy i prześledzić pobyt w niej kanclerz Niemiec - Angeli Merkel, która zawitała do tej pięknej stolicy w dzień po „Dniu Zwycięstwa”. No i na tej propozycji „prześledzenia” owego pobytu lepiej pozostańmy.
A może o szefie FBI i jego „przemyślanych” słowach o udziale Polaków w holokauście. Temat dobry, mogłabym się tu popruć niczym koronka, ale po co? Ostrożności nigdy za wiele.
Co tu jeszcze w świecie wydarzyło się takiego ciekawego? Aha, no nie możemy zapominać o wizach do USA. Osobiste zaangażowanie zadeklarował szef komisji ds. zbrojnych amerykańskiego senatu - John McCain. Polityk pragnie zniesienia wiz dla Polaków. Jak to ładnie ujął: „wizy to bariera dla naszej przyjaźni i zobowiązuję się działać…”, dodał także: „ta ustawa może być zawetowana przez prezydenta z innych powodów, więc przed nami trudna droga i nie mogę niczego zagwarantować…”. Otóż to, wracamy do punktu wyjścia, nieprawdaż? Tak więc, pozwolą Państwo, że i o tym zamilknę.
Wróćmy jednak na „nasze śmieci”. Zaintrygowała mnie sprawa rzekomego zlecenia przez szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza podpalenia budki pod ambasadą Rosji. Jak Państwo dobrze pamiętają zdarzenie z budką miało miejsce podczas Marszu Niepodległości 11 listopada 2013 roku. Przy okazji tego „gorącego” tematu wpływa ponownie sprawa restauracji „Sowa i przyjaciele” i serwowania w niej popularnej potrawy - „podsłuch a’la zadyma”. Można by było pokłonić się tu przy okazji nad błyskotliwością wypowiedzi co poniektórych podsłuchiwanych, ale pytam: po co?
A może napiszę o skokach? Rzecz jasna nie narciarskich. Kasy Skok, to jest dopiero temat rzeka. No i niech sobie owy temat płynie w korycie spokojnym nurtem. Ja tam biegu rzeki zmieniać nie będę, ani kijem jej zawracać.
Pozostaje jeszcze dr Magdalena Ogórek. Jakiś czas temu pozwoliłam sobie poświęcić jeden z felietonów tej jakże „barwnej” postaci. Ale czy jest sens pisać o personie non grata SLD? Zwłaszcza, gdy ta w „Dzień dobry TVN” wyznaje: „sztab próbował mnie upartyjnić”. Ech…szkoda słów.