Salon Fryzur Roberta Wypycha

Autor: 
rozmawia Mirosław Awiżeń
wypych-port.jpg

- ... „fryzjer” to z pewnością zbyt mało, aby w ten sposób Pana przedstawić...
- Może zabrzmi to nieskromnie, ale faktycznie tak jest. Od fryzjerstwa, mojej największej pasji, wszystko się zaczęło. Potem, jak w życiu – w miarę jedzenia apetyt rośnie – zająłem się także stylizacjami do sesji fotograficznych, projektowaniem strojów, a nawet wnętrz. Jednak fryzjerstwo jest tym najsilniejszym filarem moich zainteresowań. Obecnie najbardziej skupiam się jednak na jednoczesnej pracy w dwóch salonach, między Nową Rudę a Kłodzkiem, a w weekendy często prowadzę szkolenia dla fryzjerów w różnych miejscach w kraju.

- To pozwoli Pan, że zapytam, co jeszcze oprócz klasycznego fryzjerstwa?
- Tworzę m.in. wyszukane, artystyczne kolekcje fryzjerskie, z którymi startuję w konkursach krajowych i międzynarodowych. To np. kolekcja „Apanaczi”, gdzie główną stylizacją są fryzury wykonane z warkoczy. W moim dorobku są także inne kolekcje, jak choćby „Heban” czy „Solaris”. Właśnie w tych kolekcjach można zobaczyć prawdziwe fryzjerskie dzieła sztuki.

- Czyli Pańskie zainteresowania i tak łączą się z fryzjerstwem, a kolekcje to taka sztuka ulotna...
- Niestety. Aby ta sztuka nie była aż tak ulotna, utrwalam ją w czasie profesjonalnych sesji fotograficznych i pokazów. Ponieważ moje wizje są bardzo konkretne i spójne, oprócz dokonań fryzjerskich mam na swym koncie również dwie kolekcje strojów artystycznych – „Ażur” i „Magia Zwierciadła”. „Ażur” to kolekcja z włosów – motyw warkoczowy, „Magia” to lustro i drut. Prace te dostały się do półfinału Off Fashion Kielce. Projektuję również salony fryzjerskie. Oczywiście moje salony są w całości zaprojektowane przeze mnie.

- Czy jest Pan „cudotwórcą” i potrafi z „szarej myszki” uczynić „księżniczkę”?
- Stanowczo twierdzę, że po prostu nie ma brzydkich kobiet. Klientkę, która przychodzi do mojego salonu staram się najpierw trochę rozszyfrować, trochę poznać. Dla fachowego oka wystarczy naprawdę niewiele czasu i chwila rozmowy, aby wiedzieć, jaką fryzurę danej osobie zaproponować. Liczy się osobowość, charakter, typ urody. Gdy proponuję fryzurę, to moim celem jest zadowolenie i uśmiech klientki, kiedy wstaje z fotela. A więc, w jakiś sposób jestem „cudotwórcą”.

- Na ile zmiana fryzury czy uczesania, jest w stanie zmienić osobę?
- Wizualnie – bardzo. Dobrą fryzurą, dobrą koloryzacją czy uczesaniem podkreślamy to, co w osobie najpiękniejsze, a chowamy pewne mankamenty urody. Kiedy kobieta czuje się piękna, wie, że dobrze wygląda, zaczyna zupełnie inaczej funkcjonować. Nabiera pewności siebie, a jej oczy po prostu mają blask.
I to jest to, na czym bardzo mi zależy. Klientka, która wychodzi od nas zadowolona, nie tylko później wraca, ale nawet przyprowadza rodzinę i znajomych.

- Jakie znaczenie we fryzjerstwie ma moda? Czy Pan wykonuje fryzurę pod zachcianki klienta, na zasadzie: bo to takie modne? Czy też w razie bezwzględnego „falstartu” próbuje negocjować?
- Jestem stylistą fryzur. Zatem nie godzę się na to, co moim zdaniem jest absolutnym błędem w moim fachu czy sztuce fryzjerskiej. Z drugiej zaś strony, staram się spełniać życzenia klientów. Zawsze zatem sugeruję fryzurę odpowiednio dobraną do osobistej urody. Moim zadaniem jest spełnienie życzeń klientki w taki sposób, żeby była zadowolona, żeby również stanowiła dla nas po prostu dobrą reklamę.

- Czy zdarzyło się Panu odmówić usługi klientce, która uparła się na „złe”?
- Tak. Stwierdzam, że dana fryzura kompletnie nie pasuje do danej osoby, a ja nie mogę pozwolić sobie na antyreklamę.

- Czy dobrze dobrana fryzura wzbogaca osobowość klientki/ klienta?
- Na pewno. I nie ma tutaj znaczenia płeć. Ta sama prawidłowość dotyczy zarówno kobiet, jak i mężczyzn.

- Czy fryzjerstwo to Pana wymarzony zawód?
- W moim przypadku nie było żadnych wątpliwości. Od dziecka było tylko fryzjerstwo i nic więcej.
W naszym środowisku mówi się: „urodził się z grzebieniem w ręku”. Ja na szczęście mam trochę więcej niż ten przysłowiowy grzebień i to mnie tak popycha do rozwoju i zarazem ciągnie do nowości, światowych trendów. W moim przypadku nie jest to na pewno zaledwie rzemiosło, ale na szczęście to też artyzm.

- Niekiedy, a może i dość często, trzeba mieć wprost „anielską cierpliwość” do klienta/klientki?
- Pracuję, działam w usługach, więc podstawą naszego działania jest umiejętność kontaktu z ludźmi. W tej pracy trzeba być cierpliwym i wyrozumiałym. Trzeba wspólnie z klientem cieszyć się z wyników pracy. Trzeba, żeby klientka schodząc z fotela była uśmiechnięta, a i ja muszę mieć zadowolenie z dobrze wykonanej pracy. To jest prawdziwa satysfakcja, kiedy obie strony są usatysfakcjonowane.

- A więc jak tam u Pana ze zmęczeniem i radością z pracy?
- Odwróciłbym to pytanie: ile radości a ile zmęczenia... Na pewno więcej radości, kiedy klient wychodzi z uśmiechem na twarzy. A zmęczenie? Gdy po wielu godzinach stania na nogach dokucza mi kręgosłup, to wiem, że się nie oszczędzałem. Ale to już taka nasza, zawodowa dolegliwość.

- To na zakończenie tego wywiadu: w Kłodzku jest Pan od grudnia 2014 roku w swoim salonie fryzjerskim przy ul. Lutyckiej 9...
- ... i serdecznie zapraszam.

Wydania: