Pałac w Piszkowicach popada w ruinę

Autor: 
Marek Gałowski
pałac.jpg
pałac1.jpg

Kolejny zabytek znika z krajobrazu Ziemi Kłodzkiej! Pałac w Piszkowicach jest najnowszym przykładem, w jaki sposób można błyskawicznie doprowadzić świetnie funkcjonujący obiekt do stanu ruiny. Przez kilkadziesiąt lat funkcjonowała tutaj szkoła podstawowa. Po likwidacji szkoły, w 1998 r. Gmina Kłodzko sprzedała obiekt prywatnym właścicielom. Od tego czasu zaczęła się systematyczna degradacja zabytkowej budowli.
Z daleka pałac wygląda jeszcze okazale, ale już i tak straszą puste oczodoły okien bez szyb. Blisko lepiej nie podchodzić, bo kawałek gzymsu może spaść na głowę. Zabytek jest jednym z wielu negatywnych przykładów dzikiej prywatyzacji dokonywanej w ostatnim dwudziestoleciu. W 1998 r. pałac został sprzedany przez Gminę Kłodzko osobie prywatnej, z zastrzeżeniem adaptacji budowli na cele turystyczne. Z perspektywy czasu można domniemywać, że pałac został kupiony w celu jego dalszej odsprzedaży z zyskiem. Na Ziemi Kłodzkiej jest wiele obiektów zabytkowych kupionych nie w celach inwestycyjnych lecz „biznesowych” (tanio kupić, drożej sprzedać, ewentualnie wziąć kredyt pod hipotekę). Większość tych zabytków popada stopniowo w ruinę. Po 7 latach od sprzedaży (w 2004 r.), dało się już bardzo zauważyć brak zainteresowania nowych właścicieli losem obiektu. Pałac był wówczas jeszcze do uratowania, pomimo trwającego intensywnego szabru wyposażenia wnętrz oraz elementów architektonicznych. Ówczesny wójt gminy Kłodzko R. Niebieszczański skierował sprawę do prokuratury, która w 2005 r. ukarała właścicielkę pałacu śmieszną grzywną 200 zł za brak opieki nad pałacem. Ponadto urzędnicy od ochrony zabytków nakazali natychmiastowe wykonanie prac zabezpieczających obiekt. Zalecenia nie zostały jednak wykonane. Po następnych dwóch latach objawił się nowy właściciel pałacu – od wiosny 2007 r. trwały intensywne roboty na terenie obiektu. Powiało optymizmem, ponieważ według deklaracji, pałac miał stanowić kompleks wraz z hotelem „Zamek na Skale” w Trzebieszowicach. A dzięki tej inwestycji miały powstać nowe miejsca pracy w branży hotelowej i szansa na zatrudnienie dla mieszkańców Piszkowic. Nic z tego nie wyszło: w marcu 2012 r. lokalny tygodnik pisał o pałacu – „Ruina, że żal patrzeć”. Budynek był już w tym czasie doszczętnie zdewastowany. Właściciel otrzymał oczywiście zalecenie wykonania najpotrzebniejszych remontów zabezpieczających zabytek. I nastąpiła powtórka z rozrywki – właściciel udawał, że zabezpiecza; Urząd Ochrony Zabytków udawał, że kontroluje sytuację. Zespół pałacowo-parkowy jest oczywiście wpisany do rejestru zabytków – park od 1950 r., pałac od 1981 r. I tak to w majestacie polskiego prawa, po parku już prawie śladu nie ma, a pałac jak się sypał tak się sypie nadal.
Aktualnie obiekt jest dostępny dla zwiedzających – to znaczy, nie jest w żaden sposób zabezpieczony przed penetracją. Każdy może wejść, zwiedzić i „przy okazji” wynieść co mu się spodoba. Problem w tym, że z budynku w zasadzie już prawie wszystko zostało rozszabrowane. Co się komuś nie spodobało albo zgubił, to leży w pobliżu (jakiś połamany fotel albo fragment kanapy). Wnętrze wygląda jak po przejściu tornada. Ściany w części pomieszczeń wyglądają tak, jakby ktoś kilofem pozyskiwał stąd cegły albo szukał skarbów. Na wyższe kondygnacje nie da się już wejść, bo schody są zawalone. Blisko ścian zewnętrznych lepiej nie podchodzić, bo na głowę może spaść kawałek dachówki, cegłówki albo gzymsu. Pałac w Piszkowicach rozsypuje się w zastraszającym tempie.
A na deser ciekawostka: pałac jest wystawiony na sprzedaż. Ofertę można znaleźć w różnych serwisach internetowych. Cena: jedyne 830 tysięcy złotych.... Sporo, jak za ruinę...

Wydania: