Kolonializm mentalny

Autor: 
Jan Pokrywka

Polemika p. Wojciecha Grębskiego (wrześniowy nr MB) dowodzi, że Polemista nie rozumie lub nie chce zrozumieć, (a może tylko udaje?) o czym piszę. Posługuje się memami, takimi kalkami-zbitkami pojęciowymi, będącymi produktami propagandy, co prowadzi do zafałszowania obrazu rzeczywistości, a co musi doprowadzić do absurdalnego wniosku zawartego w konkluzji: komunizm nie był zły, a wszystkiemu jesteśmy winni my, w tym przypadku Polacy, bo wybraliśmy sobie takich przedstawicieli, w tym, gen. Jaruzelskiego na prezydenta (chodzi o wybory z 1989 r.).
Jest to myślenie absurdalne, bo idąc jego tokiem trzeba dojść do wniosku, że wszystkiemu winni są ludzie, bo się urodzili. Gdyby się nie urodzili, nie wyrządziliby złu światu, innym ludziom i sobie. Ba, nawet by nie chorowali i nie umierali. Aby więc świat naprawić, należałoby wszystkich zabić. Rodzi się pewna trudność, bo kto zabije tych, którzy wszystkich zabiją? To paradoks znany z logiki, ale nie o tym teraz. Prawda jest inna: odpowiedzialność spoczywa na tym, kto ma władzę, a więc może decydować, wydawać polecenia, a nade wszystko – dysponować kasą. Kto nie decyduje, nie może być odpowiedzialnym. Ludzie nie są więc odpowiedzialni, bo na nic nie mają wpływu, nawet na własne pieniądze.
Czy p. Grębski będzie utrzymywał, że i hitleryzm był dobry tylko ludzie źli? Wszak Hitler mówił, że „wiele nauczył się od marksizmu ...bo na nim oparty jest cały Narodowy Socjalizm”, a swoją partię pierwotnie chciał nazwać Socjalistyczną Partią Rewolucyjną.
Memy prowadzą też do fałszywego postrzegania świata, jak np. z tymi wyborami. Już w ich trakcie okazało się, że Polacy nie chcą komunistów, więc zmieniono ordynację i sposób liczenia głosów, więc ostatecznie komuniści i W. Jaruzelski znaleźli się tam, gdzie się znaleźli.
Podobnie z kwestią sowietów.
P. Grębski utożsamia ich z Rosjanami, ale to nieprawda, bo to tak jakby Niemców utożsamić z hitlerowcami. Co prawda wśród hitlerowców/sowietów byli Niemcy/Rosjanie, ale nie znaczy to, że wszyscy Niemcy/Rosjanie byli hitlerowcami-sowietami. Mało tego, nie mieli wiele do powiedzenia, a jeżeli próbowali, to zwykle kończyli w obozach koncentracyjnych i ich odmianie – gułagach. Tak więc pierwszymi ofiarami komunizmu byli Rosjanie, tak jak pierwszymi ofiarami hitleryzmu byli Niemcy.
Komunizm w Polsce nie upadł, tylko się przepoczwarzył – jak to określił prof. B. Wolniewicz, co było efektem porozumienia pomiędzy ekipą rządzącą a lichwiarską międzynarodówką. Kraje bloku wschodniego nie były już w stanie dalej spłacać kredytów, trzeba więc było wymyślić coś nowego ale z zachowaniem starego układu. Gdyby w wyniku przekształceń powstało faktycznie nowe państwo, nowa władza mogłaby lichwiarzom powiedzieć: gońcie się, podajcie do sądu tych, którzy zaciągali kredyty. My ich spłacać nie będziemy.
Ekwilibrystyka pojęciami, np. socjalizm, komunizm, itp. to tylko taka zabawa, żonglerka słowna, mająca zaciemnić obraz coraz to większego uzależnienia ludzi od państwa, a więc ograniczenie ich wolności. I nieważne, czy desygnatem państwa jest sitwa, układ, czy system. Jak zwał, tak zwał. A to, że p. Grębski nie wierzy, że jest to ten sam układ zakorzeniony w czasach minionych, to trudno. Może lektura „Resortowych dzieci” coś zmieni.
Dystrybucja wolności
Kongres Nowej Prawicy chce odwrócić ten bieg. Przywrócić ludziom wolność. W państwie sprawiedliwym, a za takie uważam państwo zrównoważone, jego obywatele podejmują decyzje dotyczących ich samych. Nie państwo! Państwo ma za zadanie zapewnić im bezpieczeństwo. To wszystko zawarte jest w zasadzie pomocniczości (Leona XIII w Rerum novarum 1891). Może wydawać się, że takie idee to jakaś współczesna aberracja, ale zapewniam, że nie. Już 100 lat temu G.K. Chesterton i H. Bellock stworzyli dystrybucjonizm (subsydiaryzm), system społeczeństwa, w którym przeciętny obywatel posiada tyle własności, ile potrzeba aby zapewnić sobie i swojej rodzinie wolność gospodarczą i środki do życia.
I tu mamy problem z nazewnictwem. Bellock i Chesterton swoją ideę określali jako „trzecią drogę” pomiędzy socjalizmem a kapitalizmem, których nie akceptowali, a który (kapitalizm) utożsamiali bardziej z korporacjonizmem. Dostrzegali zagrożenie, którego dziś jesteśmy świadkami – gromadzenia kapitału i monopolizację rynków przez anonimowych właścicieli korporacji - „osoby fikcyjne” (określenie Innocentego IV).
Korporacje to osoby prawne – podmioty abstrakcyjne działające zgodnie z normami prawnymi, ale których nie obejmują już normy moralno-religijne, a co było powodem niechęci Kościoła do nich. Nie bez powodów. Dzisiejsze korporacje, po przejęciu władzy ekonomicznej, politycznej sięgają po duchową, przypominając pod pewnymi względami sekty religijne.
Myślę, że to problem całej współczesnej prawicy, nie tylko polskiej, która musi zdiagnozować współczesne zagrożenia, ustalić kurację i podjąć stosowne działania.
Węgry pod presją
Ameryki. Na razie dotyczy to tylko sześciu osób, które objęte zostały zakazem wjazdu do USA. Według politologów jest to dyplomatyczny sygnał dla rządu Orbana, że próby uprawiania niezależnej polityki nie dotyczą takich krajów jak Węgry. Od tego są inni. Oficjalny pretekst jest inny, a mianowicie, że ta „szóstka”, najprawdopodobniej powiązana z rządem, jest podejrzewana o korupcję. Rzecz jasna, to bzdura, korupcja jest w każdym kraju, więc gdyby tak było naprawdę, to mało kto mógłby poruszać się po tym świecie.
Od jakiegoś czasu USA krytykowały politykę węgierskiego rządu. Amerykańscy dyplomaci wielokrotnie nie zgadzali się z orbanowską „polityką wschodnią”, zwłaszcza gdy chodzi stosunki z Rosją, a najbardziej, że rząd węgierski działa samodzielnie i wbrew zatwierdzonemu stanowisku UE i NATO.
Węgierskie media otwarcie mówią o możliwości wystąpienia z eurokołchozu. Powodem są sankcje przeciwko Rosji oraz naciski Brukseli wdrożenia na Węgrzech reform odpowiadających standardom unijnym. Przewodniczący parlamentu węgierskiego László Kövér zagroził, że jeśli Bruksela, której podejście do spraw węgierskich jest z roku na rok coraz bardziej natarczywe i nie do przyjęcia, nie zmieni się, to Węgry mogą wystąpić z Unii.
Minister spraw zagranicznych Tibor Navracsics, w wywiadzie 5 września dla niemieckiej gazety „Die Welt”, powiedział m.in.: „Jedyna rzecz, którą da się nam osiągnąć za pomocą sankcji, to dalsze oddalanie się Rosji od Europy. Pierwsze oznaki tego już się zarysowują, Chiny
i inne kraje zapewniają Rosji dostawy tego, czego nie otrzymuje od Zachodu i do tych krajów Rosja eksportuje obecnie swoje surowce. W końcu Europa zostanie osłabiona, a Rosja odwróci się do Europy plecami. Viktor Orban nie jest jedynym, kto promuje ten punkt widzenia w Europie – i wyraża go w sposób najbardziej wyraźny”.
Czy jest to gra Orbana, czy poważne zamierzenia – tego nie wiadomo. Wiadomo za to i na tym przykładzie, czym Węgry i ich polityki różnią się od naszych.
Renta neo/kolonialna
Tymczasem Polska coraz bardziej przypomina kraj neokolonialny.
W 2013 r. legalny drenaż Polski z kapitału wyniósł blisko 82 mld zł, tj. 5 proc. PKB. Metod jest kilka. Najprostszą i najczęściej stosowaną jest wywóz/sprzedaż do centrali wyprodukowanych tu towarów po zaniżonych cenach. Ale są i inne. Najgorzej jest w czasach kryzysu, gdy drenaż peryferii się nasila.
Owa renta neokolonialna to cena za przynależność do świata zachodniego, do którego zostaliśmy wpuszczeni po 1989 r. nie jako równoprawny gracz, ale jako państwo buforowe oraz peryferyjny rynek zbytu i podwykonawca. Wg MSZ łączne korzyści z członkostwa w UE zwiększyły polski wzrost PKB średnio o 0,7 pkt proc. rocznie. Transfer dochodów z inwestycji za granicę w latach 2004–2013 wyniósł 144 mld euro. Do tego należy doliczyć ogólne koszty dostosowań do polityki unijnej, w tym ogromną cenę pakietu klimatycznego, długofalowy rachunek za upadek polskiego przemysłu, limity produkcyjne, utratę swobody w polityce handlowej i celnej itd. Należałoby też uwzględnić koszty wkładów własnych do niepotrzebnych lub zgoła absurdalnych inwestycji, opartych na kredytach bankowych, rozrost biurokracji korupcji.
Skąd na to wszystko pieniądze?
Z naszych kieszeni. Sfera opodatkowania wzrasta ekstensywnie ale i intensywnie. Nie dość, że podatków jest coraz więcej, to jeszcze są podatki od podatków, co czyni zakaz podwójnego opodatkowania fikcją. Np. VAT naliczany od towarów akcyzowych (np. benzyna) obliczany od wcześniej naliczonej akcyzy, stąd VAT jest większy. Podobnie jest w przypadku sprowadzanych z zagranicy aut. W pierwszej kolejności musimy zapłacić cło, potem od ich sumy – akcyzę, a na końcu, od sumy wartości auta, cła i akcyzy, podatek VAT.

Wydania: