Syndrom żaby

Autor: 
Jan Pokrywka

Już nie tylko na obrzeżach ale i w samych centrach miast straszą puste witryny. Sklepy bankrutują coraz częściej (w tym roku ma ich być 8 tys.) i to nie tylko wskutek konkurencji dyskontów. Społeczeństwo biednieje, spada popyt, za to socjalizm, czy też kapitalizm kompradorski (tj. taki, gdzie o sukcesie nie decyduje pomysłowość, pracowitość, zdolności, itp., lecz przynależność do określonych sitw) ma się dobrze. Fakt ten stoi w sprzeczności z oficjalną propagandą sukcesu, głoszącą, że jest dobrze a będzie jeszcze „dobrzej”.
Zgodnie z zasadą, że im głębiej w las, tym więcej drzew, wyrwanie się z tego systemu jest coraz trudniejsze. Ludzie, zwłaszcza młodzi nie bardzo wiedzą co to jest socjalizm, nie mówiąc już o jego formach i sądzą, o dziwo, że żyją w kapitalizmie. Ciekawym tego przykładem był teleturniej Familiada, gdzie na pytanie: wymień symbole PRL-u, na sześć możliwości 10 startujących osób (po 5 w każdej z dwóch drużyn) potrafili wymienić tylko dwa.
Można powiedzieć – przyzwyczaili się do tego, zgodnie z efektem żaby. Jeżeli żabę wrzuci się do garnka z gorącą wodą - żaba wyskoczy. Jeżeli jednak wsadzi się ją do zimnej, a stopniowo woda będzie podgrzewana, żaba nie zorientuje się i zostanie ugotowana. Stąd stale postępująca stagnacja postaw politycznych większości społeczeństwa. Pozostała część nie bez racji sądzi, że jest w mniejszości, co ma znaczenie jeżeli się wierzy w gusło demokracji.
Na usprawiedliwienie, choć niewielkie, na stan świadomości społeczeństwa działa zmasowana propaganda eksponująca bogactwo i dobrobyt jako stan normalny, ba, nawet większościowy, podtrzymywana przez skorumpowanych ekspertów. Przykład? Proszę bardzo. Fałszuje się statystykę średniej płacy przedstawiając ją w kwocie ok. 3700 zł, podczas gdy po zastosowaniu wartości modalnej (dominanty) wynosi ona już tylko nieco ponad 2200 zł/brutto.
Gospodarka opiera się na klasie średniej, średnio zarabiającej, a nie na bogatych i biednych. Jaka średnia taka konsumpcja, a jaka konsumpcja – taka produkcja. Im wyższa - tym wyższe zatrudnienie, tym więcej pieniędzy na rynku. I odwrotnie.
Elity
A właściwie ich brak jest jedną z przyczyn zła. Rzecz w tym, że dzisiejsze społeczeństwo polskie jest niezdolne do wyłonienia z siebie elit, np. w wyniku wyborów. Co prawda po każdych wyborach powstają jakieś „elity” ale nie spełniają one wcale tej roli, jaką powinny.
Tradycyjnie elity rekrutowały się z klasy rycerskiej a później szlachty. Pomimo różnych wad i procesów degeneracji udawało się utrzymać, przynajmniej w jakiejś części, etos państwa, narodu, wolności i niepodległości, czyli wskazywać kierunek rozwoju. W okresie międzywojennym elitom przyświecały ideały szlacheckie, a mimo to potrafiły one odbudować kraj, rozwijać gospodarkę i kulturę. W czasie II wojny światowej polskie elity częściowo wyginęły, ale potem zostały odsunięte i zastąpione przez lewicowe elity nomenklaturowe.
Zdaniem prof. M. Chodakiewicza, „ostatecznej zdrady tradycyjnych elit dokonali ludzie z obozu „Solidarności”, którzy po 1989 roku odrzucili, wychowanych jeszcze w wolnej Polsce niedobitków tradycyjnych elit i postanowili naprawiać socjalizm i PRL/.../ Wychowani i ukształtowani w PRL przedstawiciele „Solidarności” z umysłami skolonizowanymi przez socjalizm, nie doceniali także siły własności prywatnej, nie oddali obywatelom majątków zrabowanych przez systemy totalitarne, w efekcie środowiska patriotyczne, w odróżnieniu od uwłaszczonych postkomunistów, zostały pozbawione zaplecza materialnego i finansowego.”
Wg klasycznej definicji elit, muszą one dysponować odpowiednimi cechami osobistymi takimi jak intelektualna, moralna i materialną przewaga nad resztą społeczeństwa. O cechach intelektualnych naszych elit politycznych nie warto wspominać – koń jaki jest - każdy widzi. Podobnie z resztą. Dziś dorabianie się na urzędzie kosztem reszty społeczeństwa to norma. Mało kogo razi, gdy np. wysoki urzędnik państwowy dorabia jako cieć u jakiegoś Niemca, inny kłamie i fałszuje oświadczenie majątkowe, a jeszcze inny językiem i manierami niewiele różni się od menela spod budki z piwem. Niegdysiejszy apel Marka Jurka, aby nie mylić elit z melinami stale przybiera na aktualności.
Aby to zmienić, to po pierwsze trzeba zlikwidować tę formę socjalizmu jaką jest kapitalizm kompradorski, po drugie – zmienić ordynację wyborczą na większościową w jednomandatowych okręgach wyborczych, a po trzecie – przywrócić tradycyjne wartości w miejsce lansowanych przez modne dziś trendy lewicowe. Dopiero po spełnieniu wszystkich tych trzech warunków łącznie może dojść do zmiany na lepsze.
Głosy na puszczy
Nie jest to problem typowo polski. Zauważają to myśliciele i naukowcy prawicowi.
Hans-Hermann Hoppe, filozof i ekonomista niemieckiego pochodzenia, mieszkający na stałe w USA definiuje rząd jako „terytorialnego monopolistę jurysdykcji i podatków”. Wg niego politycy kierują się jedynie własnymi korzyściami wykorzystując władzę w celu powiększenia swojego bogactwa i siły. O ile w monarchii (książka Demokracja: bóg, który zawiódł) król pełni funkcję właściciela państwa, to w demokracji władza działa jedynie jako wynajmujący lub czasowy zarządca. Dlatego monarcha zainteresowany utrzymaniem długoterminowego bogactwa narodu, podczas gdy rząd demokratyczny – dąży do wykorzystywania i grabienia bogactwa obywateli tak szybko, jak to tylko możliwe. Jest to o tyle niebezpieczne, że rząd posiada monopol na przemoc.
W skali globalnej Hoppe promuje ideę tysiąca Liechtensteinów zamiast utworzenia jednego, globalnego rządu w ramach Unii Europejskiej. Europa tak jak cały świat składać się powininna z tysięcy różnych dzielnic czy regionów i setek tysięcy niepodległych miast. Formuła ta sprawdza się w takich miejscach jak Monako, Andora, San Marino, Liechtenstein, Hongkong czy Singapur, co doprowadzi do świata złożonego z małych, liberalnych rządów połączonych ze sobą przez handel i wspólną walutę opartą na złocie.
Z kolei socjolog Pierre Bourdieu uważa, że tzw. opinia publiczna nie istnieje.
W każdym razie w tej postaci, jaką przypisują jej ci, którzy mają w tym żywotny interes. W rzeczywistości istnieją pewne opinie już ukonstytuowane, zmobilizowane wokół konkretnych grup interesów.
W badaniach często pytającym narzuca się problematykę, która interesuje w zasadzie głównie ludzi trzymających władzę, a statystykę po prostu się fałszuje. Dosadniej ujął to Winston Churchill: „Wierzę tylko tym statystykom, które fałszuję sam”.
Demokracja to oczywisty pozór. O ile politycy chętnie powołują się na wyniki badań opinii społecznej, to gdy przychodzi do poznania rzeczywistej woli ludu np. poprzez referendum – to już jest zupełnie inaczej.
Warto o trym pamiętać czytając np. wyniki popularności partii politycznych przed zbliżającymi się wyborami.
Pierwszy filar długowieczności - wodór
Badania kliniczne wykazały, że wodór jest istotnym fizjologicznym czynnikiem regulacyjnym, wywierającym na komórki i całe organy wpływ antyoksydacyjny i przeciwzapalny. Właściwości antyoksydacyjne wodoru polegają na wychwytywaniu tylko jednego z pięciu wolnych rodników, czy zwiększenie aktywności enzymów antyoksydacyjnych. Tylko ten jeden – hydroksylowy, jest szkodliwy, reszta rodników tlenowych jest bardzo pożyteczna – rola ochronna przed niszczącym wpływem rodnika hydroksylowego.
Wodór można podawać na różne sposoby, m.in. poprzez inhalację, picie wody maksymalnie nasyconej wodorem, poprzez zjadanie oleju lnianego jeszcze bardziej nasyconego wodorem oraz poprzez kroplówki wraz z solą fizjologiczną.
W drodze inhalacji - gaz wprowadzany jest poprzez respirator, maskę na twarz lub przewód nosowy. To sposób bezpieczny o ile kontroluje się stężenie wodoru, ale niewygodny i kosztowny.
Doustne podawanie wodoru w wodzie łatwo się wchłania. Daje to porównywalne efekty do wdychania wodoru. Wodę wodorową można uzyskać na kilka sposobów, m.in. poprzez elektrolizę wody wodociągowej w specjalnych urządzeniach z błoną półprzepuszczalną, poprzez rozpuszczenie wodoru w wodzie pod ciśnieniem lub drogą reakcji magnezu z wodą.
Powyższe różne sposoby mają swoje wady i zalety. Najważniejszą jest ta, że wodór z czasem wyparowuje, a ponadto część wodoru może zostać utracona w żołądku lub jelicie, co sprawia, że kontrola efektywnej dawki podawanego wodoru jest trudna. Stąd trzeci sposób - wstrzykiwany dożylnie płyn bogaty w wodór z dodatkiem soli fizjologicznej jest najbardziej skomplikowany, ale najbardziej efektywny. Badania prowadzone w różnych modelach chorób dobrze rokują na przyszłość. Wodór może zapobiegać bądź pomagać w leczeniu wielu chorób, w tym tzw. chorób cywilizacyjnych. Kuracja wodorowa – o czym należy pamiętać – jest jednak tylko jednym, pierwszym, z czterech filarów długowieczności. Stosowana wybiórczo działa skutecznie, ale dopiero stosowana łącznie z innymi „filarami” przyniesie odpowiednie efekty.
(Szczegóły na ten temat można znaleźć na www.longevitas.pl - cztery filary dlugowiecznosci)

Wydania: