Fragmenty z pamiętnika – I cz. Niebywała przygoda. II wojna światowa. Okupacja litewsko - niemiecka. Rok 1942. Miasteczko Kiemieliszki na Wileńszczyźnie, obecnie Litwa

Autor: 
Regina Sadowska
regina-sadowska.jpg

Z mamą i młodszą siostrą lat 10 Janeczka wyjeżdżamy. Mama jest krawcową, szyciem może zarobić na pud kartofli i garniec mąki pszennej, na kluski na zimę dla nas. Jest wojna, trudny okres do przetrwania zwłaszcza w mieście, kiedy żywność jest sprzedawana w małych ilościach i tylko na kartki żywnościowe. Jesteśmy pogorzelcami. Ostatnia faszystowska bomba zabrała nam nasze skromne mienie oszczędzając życie. Wyskoczyliśmy z walącego się mieszkania „goli i bosi”. Śmierć okazała się być wstrzemięźliwa. Zdążyłam poznać uroki pięknego świata wkraczając w szesnastą wiosnę życia. Jest to historia opisana w pamiętniku.
W miasteczku jest potańcówka. Nigdy nie byłam na żadnej zabawie, nie umiem tańczyć, idę popatrzyć jak miasteczkowa młodzież się bawi. Na zabawie zjawia się przystojny, ładny blondyn - niebieskimi oczyma przeszywa moje serce i duszę. Rodzi się w moim sercu pierwsza miłość i zauroczenie pięknym chłopakiem. Do tej pory nic takiego mnie nie spotkało. Chłopak prosi mnie do tańca, słyszałam od starszych koleżanek, że chłopakom na zabawie tańca się nie odmawia, bo chłopak jest w przykrej sytuacji wobec kolegów gdy od dziewczyny dostaje kosza. Idę, ale nogi mam jak dwa kołki u płota. Nie mogę złapać tanecznego kroku w rytm muzyki. Co raz wpadam w ramiona blondyna, twarz moja okrywa się pąsem, na ciele drżę cała. Nie wiem co się dzieje ze mną... nigdy w takim stanie nie byłam... Serduszko podpowiada: złapałaś szczęście, pieść je i nie pozwól by ci uciekło z rąk. Tańczyłabym tak z ukochanym do rana, ale niestety, tańce muszą się kończyć o 21.00 - godzina policyjna. Kto się dłużej szwendał z Polaków mógł dostać od Litwina pałką po głowie. Takie przypadki już się zdarzały. Chłopak odprowadza mnie do domu, przedstawia się: jestem Janek Jadziński.
Spotykamy się codziennie, gdy Janek jest po pracy. Spędzamy czas przytuleni do siebie na ławeczce w przydomowym ogródku. Jest pełnia lata, nie brakuje aromatów do wdychania; dojrzewające owoce, pachnące maliny. W górze wisi nad nami granatowe niebo. Niektóre gwiazdy do nas migoczą, inne znikają w nicość. Legenda głosi. że jak duża gwiazda znika, to znak, iż dusza ludzka opuszcza padoł ziemski. Pojawiająca się gwiazda w kosmosie daje znak, że narodziło się nowe życie ludzkie. Jak jest naprawdę, nikt nie wie, natomiast prawdą jest: wszystkie gwiazdy duże i małe są świadkami rozgorzałej w naszych sercach miłości, słyszą jak nam serca biją w jeden rytm. Powtarzają najpiękniejsze słowa świata: kocham, kocham, kocham! Mama siedzi przy otwartym oknie i czuwa. Jest już późno, chrząka, daje mi znak, że mam wracać do mieszkania ... rozejść się z chłopakiem... albo: „Rysia, robi się chłodno, a i chłopakowi czas wracać! Jutro czeka go praca, musi się dobrze wyspać”. Mama dużo widzi. Janek nie pocałował mnie w usta, na dobranoc podajemy sobie w serdecznym uścisku ręce i umawiamy się na następny dzień zrodzonej miłości. Mama jest przeciwna i nie jest zadowolona z naszych spotkań. Może myśli, że zakochałam się w nieodpowiednim chłopaku. Mama się nie myli. Za Jankiem pójdę na koniec świata, a jak będą nas rozłączali rzucę się w nurt bystrej rzeki Wilii nie wypływając (nie umiem pływać). Mama mnie upomina: „Nie bałamuć chłopaka! Nie jesteście jednego pokroju. Janek nie dla ciebie ani ty dla niego. Janek jest ziemianinem. Ty nie posiadasz kompletnie nic czym mogłabyś go przy sobie zatrzymać. Janek nie wie z jakiej ubogiej rodziny pochodzisz. Nie wniesiesz chłopcu w posagu hektarów. Ubóstwem swym zgasisz jego miłość. Jesteś smukła, zgrabna, urody ci nie brakuje, ale jak się rodzice chłopaka dowiedzą, że jesteś uboga, pochodzisz z miasta, na próg cię nie wpuszczą, a i może poszczują psami. Ziemia nie tylko ma rodzić i wydawać plony. Ziemia musi się pomnażać hektar do hektara, żeby majątek nie popadł w ruinę. Miłość na wsi się nie liczy. Ważne są hektary - takie prawa posiada wieś. Nie zapomnij, że wychowywały cię zakonnice. Do żadnych prac was nie przygotowały, nie umiesz nawet porządnie wysprzątać mieszkania. Nauczyły was pisać i czytać, modłów, świętych pieśni - i chwała im za to. Zdążyłam zauważyć - zatapiasz się w romanse i ballady. Czytasz książki nawet przy słabym świetle księżyca jak brakuje krasiny do lampy. Jesteś romantyczką, marzycielką! Snujesz się jak lunatyczka albo śpiąca królewna. Marzysz o niebieskich migdałach. Nic nie wymyślisz! Janek się z tobą nie ożeni.”
Chcę być blisko Janka i kocham go. Jeśli nie żoną, to przynajmniej na jego roli pracować i spoglądać na ukochanego.
Wracam myślą co mi mama ponakładała do głowy. Janek się ze mną nie ożeni i mama ma rację. Jestem zbyt ubogą dziewczyną. Nie mogę ani Janka ani jego rodziców zaprosić do swojego mieszkania. Mieszkanie straszy ubóstwem. Brak mebli. Po spaleniu mama dostała kilka rzeczy po Żydach jak szli do getta. Lepsze rzeczy mama przehandlowała za żywność. Jedna komoda stoi podparta cegłą, stół nie ma obrusa, widać na nim jak odchodzi fornir. Okna stoją bez firanek. Łóżka świecą z marną, pożydowską pościelą. Brakuje do przykrycia kap. Wstydzę się zapraszać do mieszkania swoje koleżanki... jak płaczę mama odpowiada: „... zębów nie możemy poukładać na półkę, musimy jeść i przeżyć wojnę. Wojna się skończy, życie wróci do norm, nabędziemy pracą tego, czego nam teraz brak...”.
Janek nie wie, że zapoznałam go w pożyczonej od koleżanki Werci Łukasiewicz z ul. Zawalnej, ładnej, powiewnej, z muślinu, w niebieskim kolorze jak mam oczy, sukience. Teraz odnoszę ją z powrotem. Nie mam na sobie ładnej bielizny, często świecę gołym tyłkiem, brakuje mi majtek. Mama mówi: „nikt ci tam nie zagląda a powietrze ma łatwy dostęp”. Ranią słowa mamy. Dorastam, chłopcy się za mną obracają, a ja nie mam co na siebie włożyć.
Jestem zakochana w romansach i balladach Adama Mickiewicza. Przypomina mi się utwór pt. „Rybka”... o, wy, co mieszkacie w wodzie, siostry Świtezianki, słuchajcie w ciężkiej przygodzie głosu zdradzonej kochanki - Kochałam pana tak szczerze. On mnie przysięgał zaślubić. Dziś księżnę za żonę bierze. Krysię ubogą chce zgubić”. (fragment śpiewu gminnego).
Nie chcę dzielić losu Krysi i być siostrą Świtezianek w rzece Wilii. Janek jest starszy, ma 20 lat i mógłby mnie uwieść wiedząc jak bardzo jestem w nim zakochana. Czas goi najgłębsze rany miłosne. Kiedy będę się tego najmniej spodziewała przyfrunie na skrzydłach miłość dorosłego mężczyzny, którego zdołam pokochać gdy dorosnę. Jestem młoda, świat stoi otworem, będąc w ramionach innego mężczyzny zdołam
o Janku zapomnieć. Czy mam inne wyjście? Nie! Muszę wykreślić miłość do Janka ze swego serca. c.d.n.

Wydania: