Niezwykłe perygrynacje pewnej pięknej rzeźby

Autor: 
Krystyna Toczyńska-Rudysz
Foto: 
Tomek Gmerek
nepomucen-dep-187_04.jpg

Nieczęsto w naszych czasach zdarza się odnaleźć zaginione dzieła sztuki; rzeźby, obrazy, przedmioty rzemiosła artystycznego. Najczęściej ulegają one zniszczeniu, czasem pozostają w posiadaniu zbieraczy, nie zawsze świadomych ich wartości. Tak na przykład zdarzyło się przed kilkunastu laty, kiedy to kłodzkie Muzeum otrzymało ofertę zakupu „Płaczącego Anioła”, daremnie poszukiwanego od dłuższego czasu. Oferta była tym bardziej interesująca, że autorem rzeźby był Michał Klahr Starszy, wybitny artysta rzeźbiarz działający w pierwszej połowie XVIII wieku na terenie Ziemi Kłodzkiej. Historia życia tego artysty mogłaby posłużyć za niezły scenariusz do filmu. Jako kilkuletni chłopiec z Bielic pasł krowy i rzeźbił małe figurki z drewna. Zauważony przez kłodzkich jezuitów został zabrany do Kłodzka, wykształcony w kolegium jezuickim i warsztacie pracującego dla jezuitów rzeźbiarza Sebastiana Flackera. Prędko przerósł mistrza i już w latach 1717 – 21 wykonał dla kościoła WNMP w Kłodzku wielkie działa; ambonę, prospekt organowy i niepowtarzalny na skalę europejską zespół konfesjonałów ze wspaniałą rzeźbiarską nastawą. W roku 1721 opuścił jezuitów, przeniósł się najpierw do Bielic, a od 1725 roku do Lądka, gdzie kupił dom i otworzył własny warsztat. Poprzez tę pracownię realizował dla zleceniodawców kościelnych całe zespoły rzeźbiarskie dla wielu kościołów na Ziemi Kłodzkiej. Wysoko ceniono jego wyobraźnię twórczą, znajomość chrześcijańskiej ikonografii, dojrzałość warsztatu. Działając początkowo pod wpływem sztuki włoskiej i czeskiej stworzył własną, oryginalną formułę stylową, dając w ten sposób początek regionalnej tradycji artystycznej, kontynuowanej aż do początku XIX wieku przez jego potomków, syna Ignacego, wnuka Dawida, prawnuka Kazimierza i innych, mniej znanych artystów.
Nie bez powodu postać Michała Klahra jest w kontekście niniejszego artykułu ważna. Wiąże się bowiem z aktualnym „odkryciem” najprawdopodobniej dzieła tego mistrza lub jego warsztatu, małej 75 centymetrowej figurki stojącej we wnęce szczytowej elewacji budynku nr 37 przy ulicy Armii Krajowej w Kłodzku (dawnej Armii Czerwonej). Nie wiadomo jaki spotkałby ją los, gdyby przechodzący obok tego domu, znany kłodzki fotografik pan Tomasz Gmerek nie podniósł wysoko głowy i nie zauważył, że rzeźba zmieniła swoje położenie i niebezpiecznie zawieszona na samym brzegu wnęki mogła w każdej chwili runąć w dół i rozsypać się na kawałki. Być może figurka mogła się przewrócić podczas niedawnych prac dekarskich albo zmienić położenie podczas nieudanej próby kradzieży. Wiele takich figurek świętych Florianów, Nepomucenów, Piet, Madonn zaginęło, wiele zniszczono podczas rozbiórek domów. Do dziś pozostały po nich puste wnęki.
Zawiadomione o figurce z domu nr 37 Dyrekcja Muzeum w Kłodzku i Urząd Konserwatorski w Wałbrzychu zadecydowały o przechowaniu jej w Muzeum do czasu decyzji o jej dalszych losach. Wstępnych oględzin rzeźby dokonano przy udziale Renaty Dubiel – Białas, doświadczonego konserwatora dzieł sztuki, od lat współpracującego z tutejszym Muzeum. Ustalono, że obiekt pochodzi z pierwszej połowy XVIII wieku, posiada wyraźne cechy rzeźby śląskiej, prezentuje wysoką klasę artystyczną, niewykluczone, że wyszedł z pracowni Michała Klahra. Tezę tę będą mogły potwierdzić wnikliwe studia i analogie ze znanymi dziełami Klahra (choćby uderzające podobieństwo rysów twarzy tej rzeźby do głowy Dawida z prospektu organowego w kościele jezuickim w Kłodzku).
Uratowana rzeźba przedstawia postać Jana Nepomucena, bardzo popularnego świętego na ziemiach dawnej Monarchii Habsburskiej, głównie w Czechach i Ziemi Kłodzkiej, który poniósł śmierć męczeńską w 1393 roku. Ale już dużo wcześniej, nim został wyświęcony (1729 r. !), czczono go i stawiano mu pomniki.
Święty Jan Nepomucen był kanonikiem kościoła Św. Idziego w Pradze i spowiednikiem żony czeskiego króla Wacława. Skłócony z królem, został na jego rozkaz torturowany i zrzucony z mostu Karola do Wełtawy. Przyczyny jego męczeństwa do końca nie wyjaśniono. Legenda głosi, że nie zdradził tajemnicy spowiedzi królewskiej małżonki i, że
w miejscu zatopienia jego ciała ukazało się na wodzie pięć gwiazd. Stąd główny atrybut świętego to aureola z pięciu gwiazd, ale także palma męczeńska, język, palec na ustach oraz krucyfiks. Czczony do dziś jako patron dobrej sławy, chroniący od nieszczęść i powodzi, przedstawiany jest zawsze w szatach obowiązujących wyższych duchownych; w komży zwanej rokietą z wąskimi rękawami, w mantolecie z gronostajów, z biretem na głowie i zarostem na twarzy. Takie rzeźby znamy stojące przy mostach, przy gospodarstwach, w kapliczkach przydomowych i wnękach frontowych elewacji domów miejskich i wiejskich.
Tak też przedstawiona jest rzeźba z domu nr 37 przy ulicy Armii Krajowej w Kłodzku. Drewno, z którego jest wykonana, niezabezpieczone i wystawiane przez długi czas na różne warunki atmosferyczne wyschło i spękało na całej powierzchni. Tylko w niewielu miejscach zachowały się resztki XIX i XX-wiecznej polichromii, skorodowała aureola, odpadła prawa dłoń. Cała postać została ustawiona w lekkim kontrapoście, z ugiętym prawym kolanem, miękkim modelunkiem szat poruszonych ruchem postaci, z palmą męczeńską w lewej ręce.
W partii pleców modelunek został nieco uproszczony, ale uwagę oglądających zwrócił wydrążony tam mały schowek, przysłonięty drewnianą płytką umocowaną dwoma gwoździkami. Po otwarciu skrytki wyjęto z niej złożone w kwadraciki karteczki – intencyjne modlitwy do Świętego, grafiki sygnowane nazwiskami znanych autorów publikacji poświęconych Janowi Nepomucenowi z początków XVIII wieku i inne związane z jezuickimi świętymi.
Największą jednak sensacją okazała się ręcznie wypisana notatka o następującej treści:
„Figurka została przeniesiona w 1978 roku w dniu 3 maja z ulicy Łukasińskiego na ulicę Armii Czerwonej (dawna nazwa) do budynku po kapitalnym remoncie przez PGKiM zakład remontowy. Przeniesiona została przez Pana Krysińskiego i Pana Sawickiego, którą to osadzono w ścianie szczytowej ”.
Chwała obu Panom, którzy jej nie zawłaszczyli, ale zatroszczyli się o jej uratowanie, pewnie urzeczeni jej pięknem.
Rok 1978 to czas, kiedy na skutek wielkiej katastrofy budowlanej na terenie kłodzkiej starówki rozebrano ponad dwieście zabytkowych kamienic, wśród nich dom numer siedem przy ulicy Łukasińskiego. W małej monografii Kłodzka wydanej w 1970 roku autor, prof. Tadeusz Broniewski, znany wrocławski historyk architektury, omówił i sfotografował, istniejące jeszcze wówczas elewacje m.in. dwóch kamieniczek – jednej przy ul. Łukasińskiego 7 i drugiej przy ul. Armii Czerwonej 37. Zdjęcia obu tych frontowych elewacji wyjaśniają historię figury św. Jana Nepomucena. Na zdjęciu domu nr 7 widnieje fasada, którą prof. Broniewski określa jako jedną z najbardziej, mimo wcześniejszych przeróbek, efektowną w tej części miasta. Kamienica ta powstała w 1770 roku na zrębie dwóch wcześniejszych domów. Należała zapewne do zamożnego i wymagającego właściciela o wyrafinowanym guście, który potrafił znaleźć odpowiedniego mistrza budowlanego dla zrealizowania swoich planów. Pod koniec XIX wieku dom przeszedł niewielką przebudowę widoczną na elewacji w części parteru i poddasza. Bez przeróbek pozostała część środkowa z wnęką, w której ustawiono figurkę Madonny z Dzieciątkiem powtarzającą typ tzw. „Kłodzkiej Madonny” z ołtarza głównego w kościele jezuickim w Kłodzku. Nad wieńczącym elewację tympanonem stanęła figurka Św. Jana Nepomucena. Na zdjęciu reprodukowanym w pracy prof. Broniewskiego, wykonanym z poziomu ulicy, widoczna jest tylko głowa świętego
w birecie i ręka trzymająca palmę. O niej napisał Profesor: „Na szczycie widnieje mocno zębem czasu naruszona figurka świętego.” Musiała więc stać w tym miejscu, być może nawet od czasu budowy domu w latach 70. XVIII wieku, zdobyta lub zakupiona wcześniej z kłodzkich warsztatów rzeźbiarskich, albo Sebastiana Flackera albo Michała Klahra. Mogła stanowić tzw. bozzetto, czyli model do większych figur tego świętego, umieszczanych w ołtarzach wielu kościołów Kłodzczyzny. Trudno dziś ostatecznie ustalić jak rzeźba tej klasy trafiła na szczyt domu przy ulicy Łukasińskiego 7, jak przetrwała tam niemal trzysta lat. Następny etap jej wędrówki kończy się już w innym domu, przy ul. Armii Krajowej 37, we wnęce, w której wcześniej stała rzeźba św. Floriana.
Obecnie pozostaje rozstrzygnięcie „adopcji” tego dzieła – miejsca, gdzie zapewnione będzie dalsze jego przetrwanie, odpowiedni mikroklimat, zabiegi konserwatorskie i pewność zahamowania dalszej destrukcji. Zadecydują o tym władze konserwatorskie i muzealne oraz dotychczasowi gospodarze. Można mieć nadzieję, że gremia te podejmą właściwą decyzję o jej dalszym losie.
Literatura:
• Kalinowski Konstanty, Rzeźba barokowa na Śląsku, PWN, Warszawa 1986
• Katalog rzeźby barokowej na Śląsku, pod red. K. Kalinowskiego, t. I Hrabstwo Kłodzkie, Poznań 1987
• Rzeźba Śląska 1650-1770, katalog wystawy w opr. Danuty Ostrowskiej, Wrocław 1969
• Nowak Romuald, Michał Klar Starszy i jego Theatrum Sacrum, katalog wystawy, Kłodzko 1992
• Nowak Romuald, Podpisy mistrza Klahra, maszynopis w zbiorach autora
- Tadeusz Broniewski, Śląsk w zabytkach sztuki. Kłodzko, Ossolineum, 1970

Wydania: