Konflikt graniczny polsko-czechosłowacki w latach 1945-1947 (cz. 2)

Autor: 
Władysław Szczepański

Wiosną w Raciborskiem, Głubczyckiem, Nyskiem i Kłodzkiem doszło do licznych incydentów. 1 maja 1945 r. do Raciborza przybyły równocześnie polska obsada starostwa oraz zmotoryzowana i uzbrojona czeska grupa operacyjna. Okres niepewności trwał do 12 maja, kiedy to miejscowy radziecki komendant wojenny po otrzymaniu rozkazu przekazania Polakom miasta i prawobrzeżnej części powiatu zmusił Czechów do opuszczenia Raciborza. Nadal jednak niejasna była przyszłość reszty powiatu. Zarówno tam, jak i w sąsiednim Głubczyckiem, pojawiły się trójkolorowe flagi.
W tym samym czasie w Kłodzkiem, przy aktywnej pomocy ośrodka nachodzkiego, powstały zalążki czechosłowackiej administracji. W Słonym, Zakrzu i Kudowie podjęli działalność czescy starostwie, tolerowani przez wojskowe władze radzieckie. W Nyskiem przygraniczny czeski starosta przystąpił do tworzenia z miejscowych Niemców podległej sobie milicji w Kałkowie, Jarnołtowie i Jasienicy Górnej, sygnalizując jednoczesnie zamiar objęcia regionu przygranicznego z Otmuchowem włącznie. Poczynaniom tym kres położyła dopiero interwencja starosty nyskiego Wincentego Karugi u radzieckich władz wojskowych. O takim zajmowaniu przez Czechów przygranicznych gmin raportował również pełnomocnik do spraw przemysłu na powiat i miasto Nysę. Podobne informacje dochodziły także z powiatów kłodzkiego, bystrzyckiego i wałbrzyskiego. Wiele incydentów miało charakter beprawnych rekwizycji; w maju i pierwszych dniach czerwca 1945 r. Raciborskie bez przeszkód penetrowała czeska milicja, zabierając bydło i płody rolne, a także strzelając do polskich flag. W dniu 6 czerwca Polacy zatrzymali 10-osobową grupę czechosłowackich milicjantów, którzy rekwirując konie i krowy dotarli aż na teren Raciborza. Po interwencji czechosłowackiego komendanta wojennego zostali oni szybko zwolnieni.
Inspekcjonujący w pierwszej połowie czerwca 1945 r. powiaty cieszyński i raciborski drugi wojewoda śląski Stefan Węgierow, omawiając powyższe wydarzenia, zwracał Jakubowi Bermanowi uwagę na potrzebę rychłego przejścia całego powiatu raciborskiego, nie w kontekście zagrożenia czechosłowackiego, lecz ze względu na napływającą na Opolszczyznę falę osadników, głównie z Kresów. Ale nie brakowało również incydentów transgranicznych. W Kotlinie Kłodzkiej za południową granicę wywieziony został m.in. z Mostowic skład Horna, a z Lasówki fabryka kryształów. Prasa polska jednoznacznie wskazywała na Czechów jako sprawców tej rekwizycji.
Do podobnych wydarzeń dochodziło również na innych odcinkach pogranicza. W Kałkowie, w powiecie nyskim, w ostatniej chwili udaremniono Czechom demontaż i wywóz młyna wraz z zapasami zboża. Liczba przeprowadzonych przez południowego sąsiada rekwizycji została na terenie tej gminy ograniczona dopiero na początku czerwca, z chwilą gdy radziecka komendatura wojenna w Paczkowie przekazała stronie polskiej znajdujące się tam obiekty gospodarcze i weszła tam polska milicja. Linię graniczną w maju 1945 r. zdarzało się traktować bez specjalnej grzeczności także polskim urzędnikom.
W porozumieniu z pełnomocnikiem do spraw przemysłu na miasto i powiat Nysa niemiecki dyrektor głuchołaskiej papierni zapuszczał się do 100 km w głąb terytorium Czech, ściągając stamtąd różne maszyny i urządzenia.
c.d.n.

Wydania: