Spółdzielnia Mieszkaniowa "Nasza Spółdzielnia" w Stroniu Śląskim

Autor: 
rozmowia z prezesem Tomaszem Mazurkiem - Mirosław Awiżeń
sp1.jpg
sp2.jpg

- ... zacznijmy od historii...
- Nasza Spółdzielnia powstała w 2006 roku po odłączeniu się od Spółdzielni w Bystrzycy Kłodzkiej. A sprawa rozpoczęła się o wiele wcześniej. Już w latach 90. ubiegłego wieku spółdzielcy w Stroniu mieli mnóstwo zastrzeżeń do Zarządu Spółdzielni w Bystrzycy Kłodzkiej o to, że po prostu ze swoimi potrzebami są spychani na bok. Uważali również, że Spółdzielnia bystrzycka jest źle zarządzana. Ma wciąż kłopoty finansowe, a jakiekolwiek inwestycje czy remonty lokuje tylko w Bystrzycy Kłodzkiej. Duża była determinacja członków części strońskiej spółdzielni, żeby samemu decydować o losie spółdzielców strońskich. Jednakże ówczesne przepisy nie dawały możliwości „oderwania się” od „centrali”. Dopiero początek lat 2000 pozwolił na formalne wystąpienie z wnioskiem o podział spółdzielni.
I z tego skorzystali inicjatorzy odłączenia, składając odpowiednie wnioski w l. 2001-2002. Na ówczesny czas był to doprawdy jeden z pierwszych przypadków (o ile nie pierwszy) podzielenia istniejącej spółdzielni. I rzeczywiście łatwo nie było. Poproszony przez inicjatorów utworzenia spółdzielni w Stroniu Śląskim na bazie części zasobów Spółdzielni Mieszkaniowej w Bystrzycy Kłodzkiej, jako prawnik prowadziłem tę sprawę.
W efekcie w 2006 r. zdołaliśmy odłączyć się i utworzyć na terenie Stronia Śląskiego własną spółdzielnię pod nazwą „Nasza Spółdzielnia”. Jednakże sprawa podziału majątku ciągnęła się aż do 2011 r.
Warto tu zaznaczyć, że wszelkie opłaty procesów, dojazdy i inne koszty inicjatorzy opłacali z własnej kieszeni.
- Jakimi zasobami dysponuje dzisiaj „Nasza Spółdzielnia”?
- Mamy 15 bloków mieszkalnych, w których jest 807 mieszkań i mieszka w nich 2100 osób. To prawie połowa miasta. Mam nadzieję, że chyba ta ładna „połowa”, choć to tylko bloki...
- W jaki sposób zarządzana jest Spółdzielnia?
- Mógłbym powiedzieć – klasycznie, jak inne nam podobne. Jest Zarząd, jest Rada Nadzorcza, jest biuro Spółdzielni. Być może od innych spółdzielni różni nas to, że Zarząd jest jednoosobowy
(w mojej osobie - czyli prezesa), w biurze jest tylko dwoje urzędników, a sama siedziba biura mieści się w M2 z odzysku. Czyli koszty administracyjne naprawdę mamy niskie.
- Czy tak się da?
- Ależ oczywiście. Prowadzenie rachunkowości zleciliśmy podmiotowi zewnętrznemu, tak samo jak ogrzewanie, ciepłą wodę, wywóz śmieci. To się po prostu kalkuluje.
- A remonty, modernizacje...?
- W tym wypadku mamy własną grupę remontowo-budowlaną. To ośmiu fachowców, którzy remontują, modernizują... a jak jest chwila czasu, to również świadczą usługi na zewnątrz.
- Na przykład?
- Ot, choćby ostatnio - ocieplanie i elewacje na budynku wspólnoty „Nasz Dom”. Wracając jeszcze do organizacji funkcjonowania Spółdzielni. Również małą architekturę i zieleń oddaliśmy w ręce podmiotu zewnętrznego. „Nasza Spółdzielnia” zajmuje ok. 5 ha.
- A jak układa się współpraca z samorządem miejskim?
- Jak już mówiłem - w naszych zasobach mieszka prawie połowa Stronia Śląskiego, więc współpraca z Urzędem Gminy jest konieczna. I tu mamy szczęście, że układa się bardzo dobrze. Wspólnie z Burmistrzem podejmujemy szereg decyzji. Choćby w zakresie infrastruktury drogowej. Wspólnie budujemy chodniki i to nie asfaltowe ale z kolorowej kostki, ustawiamy ławki (i to solidne, żeliwne), kosze na śmieci... Ostatnimi laty ustawiliśmy 90 ławek i 100 koszy na śmieci.
Stworzyliśmy także 200 miejsc parkingowych. W sumie na wszystkich osiedlach jest ich ponad 400 i to ogólnodostępnych. Nie ma tu podziału na „nasze i wasze”, bo przecież wszyscy jesteśmy mieszkańcami Stronia Śląskiego.
- Proszę się pochwalić, co uczyniliście w ostatnich latach, kiedy już jesteście „na swoim”?
- Może zacznę od tego, że obroty roczne „Naszej Spółdzielni” są rzędu
4 mln zł, z czego na modernizacje i remonty rokrocznie przeznaczamy około 1 mln zł. Dociepliliśmy już 11 budynków. I to nie jest tylko zwykłe docieplanie, ale i szereg prac związanych z zewnętrznym wyglądem budynku. A więc remontowane są czy modernizowane dachy, rynny, rury spustowe, parapety, balkony, okna i drzwi w częściach wspólnych, a także i domofony. Nie lubię dwa razy podchodzić do tej samej roboty.
No i dbamy o ekologię. Np. na naszych budynkach instalujemy budki lęgowe dla ptaków chronionych, które do tej pory miały swoje siedliska lęgowe na poddaszach. Dopiero później zamykamy dostęp do ich dotychczasowych lęgowisk. Mamy bardzo dużą kolonię jerzyków szacowaną na 120 par.
Dzięki funduszom z Unii Europejskiej w ostatnich 6. latach zainwestowaliśmy w sumie ponad 7 mln zł.
- Teraz Prezesie - parę słów o sobie...
- .... trochę to chyba niepotrzebne...
- Jednakże proszę...
- .... no dobrze. Od urodzenia jestem mieszkańcem Lądka Zdroju, żonaty, z wykształcenia prawnik. Lubię pracę
w „Naszej Spółdzielni”, bo to też i „moje dziecko”... to tyle.
- Jak sobie radzisz z jednoosobowym prowadzeniem spółdzielni? Przecież to ponad 800 mieszkań, ponad 2 tys. mieszkańców...
- Inaczej prowadzi się taką firmę niż np. fabrykę. Tu mam do dyspozycji „gotowy towar”, czyli mieszkania - od początku wiadomo, ile będzie pieniędzy. Nie muszę się martwić o zbyt, zatem spokojnie i rozważnie można wydawać pieniądze na inwestycje. Chodzi o to, aby pieniądze były wydawane sensownie, zgodnie z potrzebami, aby mieszkańcy żyli w dobrym otoczeniu a ich opłaty były na realnym poziomie.
- No właśnie - jak to jest u Was ze ściągalnością czynszów i innych opłat?
- Nie jest źle. Przecież wszyscy się tu znamy. Wiemy, kiedy komuś naprawdę trzeba sprolongować spłatę, komu rozłożyć na raty, od kogo wymagać spłaty natychmiastowej choćby na drodze sądowej. Nie dopuszczamy do narastania zadłużenia. Zbyt duże, ponad siły lokatora spowoduje, że rzeczywiście przestanie regulować jakiekolwiek rachunki, bowiem będzie miał tę świadomość, że „cokolwiek zrobi i tak z długów nie wyjdzie”. Więc staramy się nie dopuścić do takiego scenariusza.
Mogę powiedzieć, że nasze działanie jest skuteczne, bowiem w ciągu 6 lat mieliśmy 14 eksmisji - ci lokatorzy już u nas nie mieszkają, ale muszą spłacić zaległości rzędu 400 tys. zł. Mieszkania po eksmitowanych sprzedały się „na pniu”. Zresztą, udoskonaliliśmy także sposób zapłaty... wszystkie operacje finansowe są bezgotówkowe (nawet te z książeczkami mieszkaniowymi) prowadzone przez bank.
Przestrzegamy bardzo przejrzystości i jawności przepływu finansów. Każdy może zapoznać się z naszą gospodarką, wchodząc np. na stronę internetową www.naszaspoldzielnia,eu. Wydajemy również biuletyn informacyjny. A oprócz walnego zebrania w czerwcu, w grudniu każdego roku organizujemy zebranie (raczej towarzyskie spotkanie), podczas którego swobodnie podsumowujemy co udało się nam zrobić w danym roku
i jakie mamy zamierzenia na następny. W ubiegłym roku obchodziliśmy 5. lecie naszego istnienia. Była i herbata i ciastka i piwo i kiełbaska z grilla. Po prostu to „NASZA SPÓŁDZIELNIA”, z którą utożsamiamy się.
Dbamy o nią, staramy się być „wielką rodziną”, gdzie każdy odpowiada nie tylko za swój „kawałek podłogi” ale za całość. Od lat nie mamy już powszechnych problemów z wywracanymi i niszczonymi ławkami, koszami na śmieci czy zdewastowanymi drzwiami wejściowymi. Niby to nic, ale tak naprawdę to wspaniała miara dbania o wspólne dobro.
A i współpraca ze Strażą Miejską i Policją też obywa się bez niepotrzebnych zgrzytów.
- Panie Prezesie - a „niwa społeczna”?
- Mamy fundusz kulturalno-sportowy. Wspomagamy wiele organizacji, bo to też się „opłaca”.
- Dziękuję za rozmowę

Wydania: