Właśnie - Ładny Gips - hurtownia materiałów budowlanych
- A zaczęło się tak, że pomysł na własną hurtownię przyszedł niejako rodzinnie. Mój Teść prowadził hurtownię „Budoland”... może jeszcze niektórzy pamiętają. Ani w głowie nam było wyjeżdżać do pracy w Anglii czy Irlandii, jak większość młodych ludzi w tamtym czasie. Postanowiliśmy wraz z żoną Martą założyć własną działalność w zakresie sprzedaży materiałów budowlanych.
No i ruszyliśmy w 1997 roku.
- Pod nazwą „Ładny Gips”.
- ... to był naprawdę „ładny gips” – takie trochę porywanie się z motyką.... Byliśmy młodzi, niedoświadczeni, obcy
w branży budowlanej. Nazwę firmy „Ładny Gips” podsunął nam teść śp. Tadeusz Szymaszek. I to był bardzo dobry pomysł.
- Początki?
- Trudne. Ja, Żona (często z dzieckiem w wózku) i jeden pracownik (bywało, że i nie) ładowaliśmy, wyładowywaliśmy, prowadziliśmy transport. Poza tym bardzo trudno było zdobyć klienta zwłaszcza, że rynek budowlany w Kłodzku był już poukładany. Było bardzo ciężko, zdarzały się chwile zwątpienia i wtedy zawsze mogliśmy liczyć na wsparcie naszej rodziny.
- Gdzie wówczas mieściła się Wasza firma?
- Na tyłach Kłodzkiego Przedsiębiorstwa Robót Drogowych przy ul. Objazdowej 7. Dojazd do nas z drogi głównej przypominał przeprawę przez poligon: wertepy, dziury, kałuże, brak parkingu. Wielu klientów się zniechęcało.
- ... pamiętam, przecież jakoś tak się złożyło, że zaglądaliśmy do Państwa firmy od początku. I za każdym razem był szacunek za Waszą determinację w prowadzeniu własnej firmy. Osiągnęliście dochody, które pozwoliły wziąć kredyt na budowę nowego obiektu...
- Tak. Po 7. latach mogliśmy przenieść się do nowej, własnej siedziby, przy ul. Noworudzkiej 5. A budowa, po załatwieniu wszystkich formalności, trwała tylko pół roku.
- Jednakże w niedługim czasie powstała koło Was galeria handlowa, Leroy Merlin ... Obawa?
- Początkowo bardzo duża. Przez kilka pierwszych miesięcy liczba klientów drastycznie spadła. Magia supermarketu była olbrzymia, a słowo promocja działało jak magnes. Jednak po krótkim czasie okazało się, że bliskość Galerii ma również i pozytywne oblicze, spowodowała przypływ nowych klientów, starzy zaczęli powracać. Ale zawsze mogliśmy liczyć na stałych klientów.
- Czyli – jesteście „ludźmi sukcesu”?
- Tak bym tego nie określił.
- To przynajmniej jako radzący sobie i znaczący na kłodzkim rynku.
- Może tak być.
- To troszkę historii życiowej sprzed uruchomienia „Ładnego Gipsu”.
- Firma powstała w 1997 roku. Wcześniej sprzedawałem… „znaczki na poczcie”, byłem pracownikiem Poczty Polskiej. Żona, Marta, w tym czasie prowadziła dom i wychowywała trójkę dzieci: Karolinę (19 lat), Kasię (16 lat) i Kacpra (14 lat). Moja Marta jest moim DOBRYM DUCHEM.
Z Piotrem Stępień właścicielem „Ładnego Gipsu” rozmawiał Mirosław Awiżeń