Lądeckie impresje (163)
W lipcowym numerze BRAMY znajduję podsumowanie plebiscytu na „Najpopularniejszych na Ziemi Kłodzkiej”. Zawsze z pewną rezerwą podchodzę do wszelkiego rodzaju plebiscytów i notowań. Ale też z drugiej strony - głos czytelników ukazuje nam pewne społeczne odczucia czy sympatie. Niemniej wszystkim szczerze gratuluję dobrego miejsca.
Ale też na marginesie rodzą się pewne uwagi. Nie mnie oceniać zasługi poszczególnych polityków /chociaż słowo polityk - może poza sylwetką J. Szulca - jest trochę na wyrost/ czy włodarzy poszczególnych gmin i miast. Najlepiej oceniają to sami mieszkańcy, wystarczy zresztą posłuchać przysłowiowej ulicy. Wystarczy również wybrać się na rekonesans do danej miejscowości. Zachwycają wtedy m.in. Duszniki, Kudowa czy Lądek, chociaż ich w czołówce nie ma. Podobnie jak brakuje mi w kategorii zakładów – lądeckiego uzdrowiska, ale to już może za sprawą głośnej ostatnio prywatyzacji. Brakuje mi też w czołówce wielu miejscowych wydarzeń społeczno-kulturalnych, m.in. dusznickiej Nocy Muzealnej. Byłem ostatnio na niej i wróciłem zachwycony zarówno bogactwem, jak i rozmachem. W każdym razie wielkie dla nich brawa. Brakuje mi również wielu znaczących lądeckich imprez np. Festiwalu Tańca – Lądeckie Lato Baletowe, Międzynarodowego Festiwalu Tańca, Przeglądu Filmów Górskich, Wehikułu Czasu, Dnia Patrona itd. Dobrze jednak, że tym razem zauważono i doceniono piątym miejscem – krosnowicki Festiwal im. I. Reimanna, organizowany przy minimalnym nakładzie finansowym, ale za to z wielkim sercem przez miejscowych społeczników z Franciszkiem Piszczkiem na czele. Festiwal, który ma już swoją tradycję i godne miejsce na kulturalnej mapie regionu.
I jeszcze jedno. Może w kolejnej edycji plebiscytu warto wprowadzić również kategorię – najpopularniejszy „kłodzki” produkt turystyczny, wszak Ziemia Kłodzka turystyką ponoć stoi…
Skoro o turystyce mowa podzielę się pewnym pomysłem z innego regionu.
W wielu miastach organizuje się w okresie letnim tematyczne spacery, zarówno dla gości, jak i samych mieszkańców. Tak jest m.in. w moim Bielsku-Białej. Tematyka jest różnorodna, każdy znajdzie tu coś dla siebie. Raz wędrowano szlakiem architektury XIX wieku, innym razem szlakiem przyrodniczym, sakralnym, związanym z historią kolei czy komunikacji. Takie wycieczki organizowane zazwyczaj w niedzielne przedpołudnia prowadzą znawcy wybranej tematyki, na ogół pracownicy muzeum. Zawsze też za przewodnikiem idą tłumy. Wycieczki finansuje miasto a my dzięki temu mamy możliwość bliższego poznania miasta, które jak się okazuje niejedno ma oblicze. Może podobną inicjatywę wprowadzić w Kłodzku czy w kłodzkich uzdrowiskach. Wycieczki takie organizuje sporadycznie Lądek i chwała mu za to, ale inni jakoś zaspali. Może już nie w tym sezonie, ale na przyszły rok, warto i o tym pomyśleć. Ziemia Kłodzka i jego poszczególne miasta mają przecież tak wiele do odkrycia. Zamiast więc wydać pieniądze na kolejny często zbędny folder czy pseudo-turystyczny gadżet, lepiej wydajmy na podobne wycieczki czy miejskie spacery.
Będąc przy turystycznej tematyce zaproszę jeszcze do kłodzkiego Muzeum Minerałów Roberta Borzęckiego przy ul. Czeskiej. Powstało w oparciu o jedną z największych prywatnych tego rodzaju kolekcji w Polsce. W muzeum znajdziemy ponad 3 tys. okazów prawie 800 różnych minerałów. W dziale „Minerały Polski” znajdziemy m.in. okazy ze złóż siarki w Tarnobrzegu, złóż soli w Wieliczce, Bochni czy Kłodawie, złóż rud cynku i ołowiu z okolic Olkusza oraz Bytomia. Jest duża kolekcja minerałów i kamieni ozdobnych z dolnośląskiej krainy. Znajdziemy ponadto okazy meteorytów znalezione np. w Polsce. Przy muzeum działa mały sklepik z minerałami, skamieniołościami, biżuterią i wyrobami z kamienia. Istnieje możliwość prowadzenia muzealnych lekcji szkolnych, jest też możliwość zorganizowania specjalnych wypraw mineralogiczno- paleontologicznych czy wypraw geologicznych. Może i mnie uda się kiedyś wybrać na takie wyprawy, tym bardziej że kłodzki region obfituje w mineralne skarby.
Zatrzymam się jeszcze przy turystycznej tematyce. Podczas ostatniej AGROFETY wybrano najlepszą agroturystykę tego regionu. Ten prestiżowy tytuł trafił tym razem do „Jesionówki” w Goworowie. Już podczas pisania tego tekstu dotarła kolejna miła wiadomość. Otóż „Jesionówce” przyznano tytuł „najpiękniejszej zagrody województwa dolnośląskiego”. Czym więc owa „Jesionówka” zaskakuje wszystkich ?
Niewątpliwie wyjątkową gościnnością i młodzieńczym zapałem gospodarzy. To oni potrafili ze zrujnowanego kiedyś obejścia stworzyć istną perełkę i nadać jej swoisty klimat. Niewiele jest bowiem w regionie miejsc z taką duszą i klimatem. Już samo położenie w Masywie Śnieżnika pod Trójmorskim Wierchem, w sąsiedztwie Śnieżnickiego Parku Krajobrazowego i Obszaru Natura 2000 daje agroturystyce kolejny plus. Stąd wszędzie blisko, czekają na nas szlaki górskie, rowerowe czy konne. Zabudowania, które liczą ponad 120 lat, zaskakują wszystkich swoich architektonicznym pięknem, kamiennymi ścianami czy pięknymi sklepieniami. Podobne spotkałem w pobliskim „Siedlisku” w Kamieńczyku. Wreszcie bliskość natury. Tu można zjeść śniadanie na trawie i spożyć posiłki słuchając bicia nieskażonej przyrody. Osobiście zaskoczył mnie jednak brak telewizora, z którego gospodarze zrezygnowali już 10 lat temu. Może to dzięki temu wszystkiemu, mamy kolejne magiczne miejsce na kłodzkiej mapie.