Kto kupi uzdrowisko Lądek Zdrój - Długopole S.A.?

Autor: 
z prezesem Zbigniewem Piotrowiczem rozmawia Mirosław Awiżeń
lądek.jpg
prezes -zb.jpg

- O tym, że Minister Skarbu Państwa zdecydował o sprzedaży uzdrowisk polskich, w tym i uzdrowiska Lądek Zdrój-Długopole, wiemy już od pewnego czasu. Na jakim etapie są teraz te procesy prywatyzacyjne?
- Lądecka spółka znajduje się w planach prywatyzacyjnych Ministerstwa Skarbu Państwa na lata 2012-2013, ale rozporządzenia w tej sprawie jeszcze nie ma. Jest ono w fazie konsultacji – i powiem szczerze – nie wiem, kiedy ostateczna decyzja zostanie podjęta. Zaznaczam, że nie są to kompetencje, jestem po prostu wynajętym pracownikiem. Wszelkie decyzje podejmuje właściciel – czyli Skarb Państwa. Konsultacje są dalece zaawansowane i być może, gdy ten tekst ukaże się w druku, wszystko się wyjaśni. Mogę jedynie powiedzieć jeszcze to, że nawet podpisanie rozporządzenia nie oznacza automatycznej prywatyzacji spółki. Takie rozporządzenie tylko otwiera tę drogę. Potem dopiero: wycena, szukanie inwestora, porozumienie z załogą... długa droga. Przykładem może być Szczawno Zdrój, gdzie procesy prywatyzacyjne trwają już od 3. lat.
- Czy wg Ciebie, prywatyzacja jest dobra czy zła dla Uzdrowiska?
- To pytanie zadają mi wszyscy, począwszy od Polskiej Agencji Prasowej, do TV „Trwam”. Odpowiadam wszystkim, także Tobie – nie wiem. Zdecydowanie za wcześnie na takie pytanie. Prywatyzacja może mocno popchnąć uzdrowisko do przodu. Przykładem tu może być Nałęczów, ale znam przykłady prywatyzacji (nie będę wymieniał nazw uzdrowisk), gdzie zmiana właściciela nie spełniła oczekiwań lokalnej społeczności i załogi, nie dała impulsu rozwojowego – przynajmniej na tym etapie. Zazwyczaj spółki uzdrowiskowe funkcjonują w małych miejscowościach, są największym pracodawcą, zatrudniają nie tylko bezpośrednio, ale są także odbiorcą usług okolicznych przedsiębiorców (np. sklepy, piekarnie, restauracje, taksówki, biura obsługi turystów...). Te wszystkie zależności trzeba brać pod uwagę. Ocenianie skutków prywatyzacji w czasie, kiedy nie wiemy w jakim projekcie biznesowym lub organizacyjnym przyjdzie nam funkcjonować, jest przedwczesne i nieuprawnione. Dlatego odpowiadam – nie wiem.
- A co będzie z Tobą? Zastanawiałeś się nad tym, że możesz przestać być prezesem?
- Jestem takim samym pracownikiem jak inni. I mam nadzieję, że do emerytury gdzieś dopracuję. Chciałbym nadal pracować w uzdrowisku, ale wiem, że częstą praktyką nowego właściciela jest zmiana zarządu. Możemy zaobserwować prawidłowość, że im niższy szczebel w hierarchii organizacyjnej przedsiębiorstwa, tym łatwiej o utrzymanie stanowiska pracy. Pielęgniarki, personel zabiegowy i lekarze zawsze będą potrzebni. Pacjent musi zjeść i wyspać się i ktoś tę pracę musi wykonać. Myślę jednakże, że nie po to się inwestuje niemałe fundusze, by zamykać czy likwidować część placówek. Ponadto firma ma szereg zobowiązań, powiązana jest umowami: np. z Narodowym Funduszem Zdrowia, Zakładem Ubezpieczeń Społecznych i musi je realizować i tworzyć warunki do podpisywania następnych kontraktów. Tak radykalna zmiana, jak wprowadzenie nowego właściciela, zawsze budzi niepokój o pracę. Widzę to także wśród pracowników. Chciałbym nadal pracować nie dlatego, że „jestem przyspawany do stołka”, ale dlatego, że mieszkam tu już 30 lat, osiadłem na dobre i nie zamierzam się nigdzie przenosić. Przez ten czas zawsze pracowałem na rzecz lokalnej społeczności i regionu. Byłem tu radnym, wiceburmistrzem, radnym wojewódzkim – i w tym sensie chciałbym dalej moją pracę wykonywać. Kierowanie dużą spółką wpływającą na wizerunek Dolnego Śląska i Ziemi Kłodzkiej, to kontynuacja tej działalności. To praca, która ma sens nieco głębszy niż tylko zarabianie na życie. Przez ostatnie cztery lata spółka „poszła do przodu”, skutecznie konkuruje na trudnym rynku, jest stabilnym pracodawcą i rzetelnym partnerem biznesowym. Mam nadzieję, że są to atuty, które ewentualny nowy właściciel dostrzeże i doceni.
- Czy rozważałeś przejęcie spółki przez spółkę pracowniczą?
- To rozwiązanie raczej nie przynosi dobrych rezultatów (brak pozytywnych przykładów), a i skąd kapitał?
- Czy zastanawiałeś się nad zakupem uzdrowiska? Np. gdybyś założył spółkę akcyjną?
- A skąd kapitał?
- Z kredytu bankowego.
- Teoretycznie można wziąć kredyt pod zastaw uzdrowiska. Ale nikt nie udzieli takiego kredytu, bowiem rentowność uzdrowiska jest niższa niż oprocentowanie kredytów. A co z rozwojem? Najprostszy rachunek pokazuje, że rentowność spółki musi być co najmniej na poziomie 9%. No i kolejny problem: gdybym był bankowcem zapytałbym, na ile stabilna jest współpraca z głównymi kontrahentami spółki czyli z NFZ i ZUS? Przypuszczam, że nikt nie zaryzykuje odpowiedzi dotyczącej wielkości kontraktów i stawek np. za 10 lat.
- To dlaczego znajdują się kupcy na uzdrowiska?
-Jeśli spółkę uzdrowiskową zaprojektuje się jako element większej układanki, to zupełnie zmienia się jej rolę. Moim zdaniem leczenie uzdrowiskowo-sanatoryjne i rehabilitacja mogą być częścią większej oferty usługowej. Dlatego inwestycja taka może być atrakcyjna dla kogoś, kto np. projektuje utworzenie na tyle silnej grupy podobnych przedsiębiorstw, aby później móc dyktować warunki na rynku, np. skutecznie pertraktować stawki z NFZ, albo może to być firma ubezpieczeniowa, która ma w pakiecie leczenie rehabilitacyjne, a co za tym idzie, mniej wydaje na odszkodowania z tytułu inwalidztwa, mogą to być firmy z branży kosmetycznej, konglomeraty turystyczne, producenci wody mineralnej, dla których działalność uzdrowiskowa jest istotnym elementem wizerunkowym. Spółka działająca samodzielnie, prowadząca działalność tylko w tym wąskim zakresie, nie może podzielić swoich kosztów i zawsze będzie miała niższą rentowność. A taka sytuacja na coraz bardziej wymagającym rynku staje się bardzo ryzykowna.
- Mówiłeś o innych formach przekształceń własnościowych…
- Moim zdaniem alternatywą dla prywatyzacji mogłaby być komunalizacja na poziomie samorządu województwa. Uzdrowisko to wizytówka regionu i samorząd wojewódzki dysponuje środkami, które mogłyby wpłynąć na rozwój. Na Dolnym Śląsku znajduje się jedna czwarta wszystkich uzdrowisk w Polsce, a walory kuracyjne tej części Polski to nasz znak firmowy. Takie działanie wpisywałoby się w istniejącą, długoletnią strategię regionu. Póki co, właścicielem jest Skarb Państwa i tam będą zapadały decyzje.
- Podsumujmy zatem sezon letni 2012...
- Radzimy sobie. I będziemy sobie radzić przez lata następne, ale bez zastrzyku kapitału będzie coraz trudniej. Przedsiębiorstwa państwowe nie mogą być dofinansowywane z kiesy państwowej (prawo zabrania), mogą inwestować tylko z zysku. A zysk jest niewielki. Pozwala na odtworzenie majątku, ale na przykład hamuje wzrost wynagrodzeń. A niskie wynagrodzenia nie sprzyjają stabilności zatrudnienia, utrudniają pozyskiwanie fachowców o wysokich kwalifikacjach. Posuwamy się do przodu, ale wolniej niż bym chciał. Za kilka lat, kiedy kapitał zainwestowany u konkurencji zacznie procentować, możemy zostać daleko w tyle – trudno będzie o intratne kontrakty...
- A więc co? Jednak inny właściciel niż Skarb Państwa?
- Już teraz trzeba zastanawiać się jak będzie funkcjonowała spółka za lat dziesięć czy piętnaście.
W tej chwili możemy skutecznie utrzymywać się na rynku przez kilka najbliższych lat. Wszystko jednak wskazuje na to, że na dłuższy czas stanu obecnego raczej nie da się utrzymać.
Zmiana właściciela to z jednej strony ogromna niewiadoma, ale z drugiej również szansa.
- Dziękuję za rozmowę.

Wydania: