Kret. Plotkarz

Autor: 
Katarzyna Redmerska

W ostatnim czasie wiele uwagi poświęca się „kretowi”, który jakoby znajduje się w kręgach PiS. Powstała nawet teoria, że rzekomym krecikiem jest długoletni współpracownik Prezesa, wiceprezes partii - Lipiński. Prezes broni kolegi niczym lwica, a sam „oskarżony”, wydał czym prędzej oświadczenie, mówiąc, że jest to absurdalne pomówienie. Nie ma co się dziwić zdenerwowaniu Lipińskiego. Jak wiadomo, gdy już się popadnie w niełaskę Prezesa, to koniec. Czeka wygnanie, albo wstąpienie do Solidarnej Polski.
Ostatnio podczas spożywania deseru „kopiec kreta”, temat z kretem w roli głównej powrócił do mnie ze wzmożoną intensywnością. Przypomniałam sobie sławną czeską bajkę o kreciku, na której się wychowałam. Do dzisiaj uwielbiam krecika, jego mądre spojrzenie na świat i wesołe zawołanie ”ahoj!”.
Nie mogę zrozumieć więc, jak można było tak znieważyć tego bajkowego bohatera i zwyczajnego „kabla” partyjnego nazwać kretem!
Doprawdy, kto wpada na takie pomysły. Pytam, w czym kret jest podobny do „szpicla”, „kabla”, „donosiciela”? Osobiście nie widzę żadnego podobieństwa.
Kret to ssak i na tym zdaje się podobieństwo się kończy. Owszem kret żywi się larwami, co w następstwie powoduje spustoszenie w glebie, no ale nie sądzę, żeby pomysłodawca „kretowej afery”, kierował się tym tokiem myślenia. Zwłaszcza, że kret w PiS nikim się nie żywi. Chociaż, kto wie. Analizując temat dalej, wynosząc cenne informacje z partii „kret” w pewnym sensie „żywi” nimi pozostałe partie. Logika więc wskazywałaby na to, że „kretami” w takiej sytuacji są partie, które korzystają z tych informacji. No i zaczyna się robić ciekawie. Wiejska to jak widać jedno wielkie kretowisko. Mówiąc jednak zupełnie poważnie, temat swobodnego przepływania pseudo tajnych informacji pomiędzy partiami jest problemem prawdziwym i trwającym już jakiś czas.
Przywykliśmy już my - wyborcy, do tego, że to co się dzieje na scenie politycznej, to absurd, godny scenariusza „Cyrku Monty Pythona”. Nie inaczej jest w kwestii „kreta”.
Tak naprawdę „kret”, to nie kto inny jak „plotkarz”. A „kretami” (czyt. plotkarzami), w partiach jest większość jej przedstawicieli. Zabiegani, rozchwytywani przez wszelkie możliwe stacje TV, gazety, zatracają zdrowy rozsądek i gubią się w tym co mówią. Dodać należy do tego jeszcze chęć autopromocji, dowalenia przeciwnikowi politycznemu i mamy odpowiedź, skąd „przecieki” danych. Zwyczajnie w ferworze jak najskuteczniejszego oplucia przeciwnika, zdrowy rozsądek odchodzi na dalszy plan i niczym po zażyciu środka na prawdomówność, kolejni przedstawiciele partii „sypią” informacjami. Należy tylko dokładnie słuchać ich słowotoku i nauczyć się wybierać z niego, co cenniejsze informacje.
Tak naprawdę największym „kretem” (czyt. plotkarzem) w partii opozycyjnej jest nie kto inny jak…podawanie danych jest tu chyba zbyteczne.
Wracając zaś do kreta jako takiego. Polecam środek do przetykania rur o tej nazwie, działa cuda.

Wydania: