Niebezpieczne związki

Autor: 
Jan Pokrywka

Korupcja zawsze powstaje na styku interesów prywatnych i możliwości państwowych. Bez państwa korupcja byłaby niemożliwa. Ale nie o polityce tym razem, a o medycynie. Bo korupcja i tam ma swoje przyczółki.
Coraz częściej na łamach prasy pojawiają się publikacje krytykujące państwowe instytucje medyczne – w szerokim rozumieniu – które powinny stać na straży dobra pacjentów, a które dbają o dobro własne a przede wszystkim – firm farmaceutycznych. Stało się tak od momentu upaństwowienia, czy jak kto woli – upolitycznienia ochrony zdrowia.
Robert Whitaker, w książce Anatomy of Epidemic, ukazuje ten mechanizm na przykładzie Amerykańskiego Towarzystwa Medycznego (American Medical Association, AMA).
Towarzystwo, które z założenia miało edukować Amerykanów w dziedzinie zdrowia, powstało na przełomie XIX i XX w. Wtedy jeszcze amerykański rynek był stosunkowo wolny; swoje produkty według własnych receptur sprzedawali drobni producenci, głównie aptekarze, a także wielcy producenci oferujący je „hurtowo” aptekom. Jednak ani jedni ani drudzy nie musieli udowadniać, że ich leki są bezpieczne czy skuteczne. Zadanie to wzięło na siebie AMA.
Pod pretekstem ochrony przed oszustami utworzono tam dział marketingu. Dalej biurokracja rozrastała się błyskawicznie. Powstała Rada ds. Farmacji i Chemii i inne ciała. Dość powiedzieć, że swoje przemyślenia i wyniki badań publikowano na łamach specjalistycznych periodyków, przyznając certyfikaty jakości. Zaczęto wydawać własne pisma medyczne, rozprowadzając je wśród lekarzy, przy czym, co trzeba podkreślić, zawierały one reklamy różnych leków.
Początkowo wszystko było OK, bo dzięki temu lekarze mogli orientować się, co się na rynku medykamentów dzieje, ale w 1938 r. Kongres przyjął ustawę, zgodnie z którą producenci leków musieli wykazywać przed Urzędem ds. Żywności i Leków ( FDA) nie tylko skuteczność ale i bezpieczeństwo leków. Kolejna ustawa, z 1951 r. wprowadzała konieczność posiadania recepty na niektóre leki, zwłaszcza nowe.
Tym samym, choć nie bezpośrednio, lekarze stali się detalicznymi handlarzami leków, zaś aptekarze – wykonawcami ich poleceń. Mechanizm działał też w drugą stronę: za dobrego lekarza uznawano tego, który przepisywał najnowsze leki, bez względu na ich skuteczność.
W ten sposób zbiegły się interesy lekarzy i firm farmaceutycznych.
Sytuacja nieświadomych pacjentów pogorszyła się, gdy AMA zaczęła zamieszczać reklamy w swoich publikacjach. Materiały prasowe, programy telewizyjne, były nie tylko finansowane przez firmy farmaceutyczne, ale ich treść ustalały ich działy marketingu. W efekcie przemysł farmaceutyczny osiągając coraz większe dochody stał się przedmiotem inwestycji na Wall Street. Zaczął się kręcić biznes wspomagany rządowymi dotacjami korzystny dla wszystkich.
Przemysł farmaceutyczny nie tylko zdominował obszar produkcji leków, ale przejął też faktyczną kontrolę nad badaniami medycznymi. Tyle że w tym wszystkim zginął interes pacjentów.

Wydania: