Parytety, równe prawa: Kobieta i mężczyzna, albo odwrotnie, albo medycyna na opornych
W polityce - parytet, koślawy, bo koślawy, ale 30% kobiet musi być w „znaczących” organach rządowych /partyjnych/ - cokolwiek by to nie znaczyło.
W radach nadzorczych firm podobnie - też parytety, nie umiejętności tylko przynależności do płci.
To ja grzecznie wypominam zwolennikom parytetów, że czas najwyższy ustalić parytety w zawodach, które zostały zdominowane przez kobiety. Niby jakim prawem jest ponad 90% nauczycielek w szkołach podstawowych, gimnazjach, a chyba nawet w 100% opiekunek w przedszkolach czy żłobkach. Jak to jest w ogóle możliwe? Czyżby mężczyzna nie nadawał się do tej pracy? Czyżby nie nadawał się do wychowywania młodego pokolenia? A może mu się nie chce i woli te zajęcia zostawić płci żeńskiej? Toż to jawna kpina z parytetu. Przecież MUSI i koniec. Tak samo jak MUSI kobieta zająć się polityką. Bo przecież jak MUSI, to zawsze znajdzie się parytetowa ilość takich, co kochają dzieci i na dodatek mają chęć ich wychowywania, to znajdzie się parytetowa liczba kobiet, które zajmą się polityką i na dodatek mają na nią chęć.
... do parytetów trzeba też zaliczyć „biały personel pielęgniarski”, obsadę służb prawnych (sędziowie/ sędziny - bądź odwrotnie, radczynie/radcy, prokuratorki/prokuratorzy... i tak dalej i tak dalej). Moc zaniedbań w parytetach a te, które już są, potrzebują przyzwoitego uregulowania boć tam „stajnia Augiasza”. Ogrom zadań staje przed „parytetowcami”. A lud taki oporny!
A może by tak chirurgicznie ... Przecież można już (na takim jesteśmy poziomie) po pół chłopa i baby w jednym. jedna pierś kobiety, jeden cycek mężczyzny, jedno jajo, jeden jajnik, tyłek - lewy pół... szeroki, prawy chudszy ... wszystko teraz możliwe.
Problem „co z głową” - prawa półkula męska, lewa kobieca (a może na odwrót). W przyrodzie są przecież po bożemu obojniaki... A co? my ludzie - gorsi?
A można jeszcze i tak: urodziłaś się kobietą. No i byłaś sobie tą kobietą aż raz urodziłaś dziecko. Wtedy okazało się, że jesteś mężczyzną, który tkwi w ciele kobiety. Zdecydowałaś się być mężczyzną. No i jak zdecydowałaś (a raczej twoja „prawdziwa natura”) stałaś się mężczyznę. I tak - jesteś matką i ojcem swojego dziecka. ... że co? Że tak może tylko osoba będąca u początku kobietą, a mężczyzna nie? Pożyjemy - może już niedługo technika i do tego dobrnie...
Parytety wtedy niepotrzebne i ludzkość uniknie wielkich stresów związanych z niedocenianiem kobiety/ mężczyzny czy odwrotnie.
Tylko te wszystkie działania muszą być poprowadzone „żelazną ręką”, żeby nie doszło do spłycenia idei równości.
No to zabierajmy się ochoczo do poprawiana Pana Boga.