Pamiątka. Niesmaczne

Autor: 
Katarzyna Redmerska

Każdy z nas, będąc dzieckiem przywiózł sobie z pobytu nad morzem muszelki lub bursztyny. Nie wspomnę już o kiczowatych łódeczkach przyklejonych do pseudo drewnianej podstawy.
Pamiątki zbieramy z ważnych momentów w naszym życiu. Ja na przykład jestem dumną posiadaczką kilku mlecznych zębów (własnych) oraz ślicznych różowych skarpeteczek z białą falbanką, z okresu, gdy byłam słodkim bobaskiem.
Moja koleżanka przykładowo, założyła album - pamiętnik, w którym ma zdjęcia wszystkich swoich byłych miłości. Pod każdym ze zdjęć odpowiednia adnotacja. Swoją drogą, warte obejrzenia.
Zbieranie pamiątek nie jest niczym nadzwyczajnym, tak przynajmniej myślałam do tej pory. Okazuje się jednak, że „kolekcjonerzy” przeszli samych siebie. Ostatnio modne stało się kręcenie filmów z nocy poślubnej! Ot, taka romantyczna pamiątka z tego ważnego momentu w życiu. Według mnie zahacza to o niesmak. Nie jestem jakąś zacofaną cnotką, ale są pewne granice. Jeszcze bym zrozumiała, gdyby ta noc poślubna była rzeczywiście pierwszą wspólną, dla świeżo upieczonych małżonków. Powiedzmy można by było taki film nakręcić dla celów edukacyjnych. Potem oglądnąć, wyciągnąć wnioski i popracować nad poprawą „tego”, czy „tamtego”. Ale w obecnej dobie, gdy wszyscy konsumują się prawie na pierwszej randce, pytam: po co?
Kolejną pamiątką, wyjątkowo niesmaczną, jest serial: „Rodzinny poród”. Co tu się dzieje, brak słów. Poród, to ten moment w życiu kobiety, który mimo całego cudu narodzin, jest chyba jedyną rzeczą, którą kobieta robi nieelegancko. Jest obnażona do maksimum i co? Szczęśliwy mężuś wjeżdża jej z kamerą we wszystkie ważne w momencie porodu zakamarki. Cała rodzina gramoli się w pokoju szpitalnym. Tłoczno jak na ulicy podczas szczytu. Wszyscy czynnie wspierają rodzącą oddechami, poradami i zaglądaniem nie tam gdzie trzeba. Oglądałam kiedyś program TV z takich narodzin. Byłam pełna uznania dla rodzącej. Wykonując tak trudną i wyczerpującą fizycznie czynność, robiła to dodatkowo w zgiełku i jeszcze na dodatek uśmiechając się promiennie do kamery. Ale była to Amerykanka, więc wszystko jasne.
Zastanawiam się, czy naprawdę takie „pamiątki z życia”, to jeszcze pamiątki? Czy może raczej kolejna moda na głupotę? Czy za kilka, kilkanaście lat bohaterowie tych „pamiątek”, będą z satysfakcją je oglądać? A może raczej z niesmakiem będą chcieli o nich zapomnieć?
Ostatnio, narodziła się nowa moda: „pamiątka z kilku chwil sławy”. Ojcem jej jest europoseł Ziobro, o którym stało się głośno po tym, jak „wyleciał” z PiS. Polityk, niczym głowa koronowana, w świetle kamer odbierał ze szpitala swoje nowo narodzone dziecię i małżonkę. Zapewne chciał poczuć się jak prezydent Francji. Cóż, nie jest i nie będzie panem Sarkozy, a jego żona Carlą Bruni. Ale chwila sławy była. Pewnie przezorny nagrał sobie tę „chwilę” na DVD. Za jakiś czas, gdy słuch o nim zaginie, będzie oglądać ten uwieńczony na płycie, moment sławy. Oby tylko inni politycy nie wpadli na podobny pomysł zbierania pamiątek. Wystarczy, że musimy ich oglądać, gdy wypowiadają się o polityce. Prywatność niech zostawią dla siebie.

Miłośniczki moich opowiadań, zapraszam do nowego numeru miesięcznika literackiego „Akant” lub na stronę http://akant.biz znajdziecie w nim opowiadanie „Powrót do Bukówki”.
Od kilku miesięcy na łamach miesięcznika „Kocie Sprawy” opisuję perypetie mojego kota Ziajętego. Zapraszam również do czytania.

Wydania: