Meandry kłodzkiej polityki, czyli o historii burmistrzowania z lat 1990-1994 w zderzeniu ze współczesnością (IV)
Mój Drogi Czytelniku, jak pewnie zorientowałeś się z tytułu, rzecz traktować będzie o działaniach kolejnych burmistrzów Kłodzka Do tego rodzaju porównania stanu rzeczy sprowokowały mnie twierdzenia, że dopiero po 20 latach Kłodzko pod rządami Pana Szpytmy zaczęło się rozwijać, a ja, będąc w samorządzie kilkanaście lat, nic nie zrobiłem. Przy tej okazji pozdrawiam mojego zagorzałego adwersarza, Pana R.S. Zacznijmy więc od początku.
Jest rok 1990, urząd burmistrza miasta piastuje od 24 czerwca pan Wojciech Matuszewski. Został wybrany przez nową radę miejską zdominowaną przez Kłodzki Komitet Obywatelski. Młodym przypomnę, że wtedy burmistrza wybierała Rada Miejska, a KKO było ruchem społecznym, wspierającym reformy w kraju i Lecha Wałęsę.
Pierwszy niekomunistyczny ojciec miasta od ponad pół wieku wówczas zorganizował na nowo urząd miejski, który został przeniesiony z powrotem do ratusza z dzisiejszego budynku starostwa. Odziedziczył po poprzednim systemie miasto, które borykało się z olbrzymimi długami, wynoszącymi ok. 7 mld starych złotych. Jakie były to pieniądze? Mniej więcej takie jak dzisiejszy dług miasta. Tylko wtedy był to spadek po komunie. Dzisiaj mamy to na własne życzenie.
W październiku 1990 roku Burmistrz Kłodzka po kilkukrotnych rozmowach postanawia przyjąć mnie do pracy w UM na stanowisko Naczelnika Wydziału Organizacyjno-Prawnego, mimo że bardzo chciałem być kierownikiem referatu kultury. Naczelnik wydziału brzmi dumnie. Wtedy ten wydział to: kadrowa, pracownik ds. administracyjnych, czyli także zaopatrzenia i nadzór nad dozorcą i dwiema paniami sprzątającymi. Do tego podlegał mi sekretariat, czyli 1 osoba oraz biuro Rady Miejskiej- także 1 osoba, był także radca prawny na 1/2 etatu. Do moich zadań należała obsługa Rady Miejskiej, zarządu miasta (organ kolegialny burmistrz, zastępca i radni) oraz tzw. kontakty z miastami partnerskimi i mediami. Po roku doszły jeszcze żłobki, przedszkola i cztery jednostki kultury oraz sport, czyli OSiR. Ilu dzisiaj ludzi wykonuje te obowiązki? Ano kilku na kierowniczych stanowiskach plus zespoły pracowników im podległych
Jakie Kłodzko zastaliśmy po okresie rządów jedynie słusznej partii PZPR i PRL-u? Jak pamiętam, na swoje mieszkania czekało blisko 3500 osób. Dosyć szybko rozwiązano w Kłodzku kwestie zaopatrzenia sklepów. Rozwinął się także handel na miejskim targowisku przy ul. Targowej oraz w nowo powstałym przy ul. Daszyńskiego – tu gdzie przystanie gondolowe. Najtrudniejsza do rozwiązania okazała się kwestia restrukturyzacji przemysłu w mieście, która pociągnęła za sobą masowe zwolnienia i gwałtowny wzrost bezrobocia, z czym nowe władze nie były w stanie sobie samodzielnie poradzić. Pan Wojciech antykomunistą był zagorzałym i oględnie mówiąc, nie bardzo skory był stosować przepisy prawa sprzed 1990 roku. Bo było komunistyczne. Budżet na rok 1991 stał się poetycki. Szukając oszczędności w projekcie budżetu, Burmistrz ze Skarbnikiem pozbawili KOK środków finansowych twierdząc, że kultura ma być dochodowa. Czarne flagi zawisły na KOK-u a prasa ogólnopolska zaczęła się rozpisywać. Kłodzko miało swoje 5 minut. Coś jak dzisiaj TVN o gondolach na Młynówce. Nawet liczba pracowników KOK-u była, jak pamiętam, podobna do ilości pracowników młyna. Taczka czekała na Burmistrza na sesji Rady Miejskiej i pracownicy z czarnymi opaskami. Sesję natychmiast przeniesiono w inne miejsce. Tyle tylko, że Burmistrz nie uciekał przed aparatami fotograficznymi po schodach, jak dzisiaj. To jednak nie pomogło i Burmistrz nie dostał absolutorium. Wtedy to stał się sławny wiceprzewodniczący rady, Henryk Urbanowski, odczytując ze słownika wyrazów obcych, co to jest absolucja (rozgrzeszenie), wmawiając radnym, że znaczy to tyle co absolutorium. Śmiech był gromki. Burmistrz i zarząd miasta podał się do dymisji po pytaniu jednego z radnych: „Panie Burmistrzu, nie dostał Pan absolutorium, a gdzie honor?”
Nowy system prawny samorządów był w powijakach i brak absolutorium nie był wtedy równoznaczny z odwołaniem ze stanowiska. Pan Wojciech pozostał radnym, a na stanowisko burmistrza rada miejska- nie bez zakulisowych działań pracowników ratusza- powołał urzędnika ratuszowego pana Ryszarda Wójcika. Kłodzko znajdowało się w kryzysie gospodarczym, wynikającym m.in. z likwidacji wielu zakładów pracy na terenie miasta, co spowodowało gwałtowny wzrost bezrobocia i zubożenie jego mieszkańców. W czasie rządów nowego Burmistrza udało się wyprowadzić miasto z długów oraz ograniczyć przyrost bezrobocia. Poza tym rozpoczęto i kontynuowano odbudowę północnej pierzei rynku- właśnie tu, gdzie dzisiaj znajduje się m.in. ZUS i prokuratura oraz PKO S.A. Inwestycją nr dwa była budowa Hali Targowej “Merkury” na osiedlu im. Kruczkowskiego. Dzisiejszy market E. Leclerc. Na marginesie muszę dodać, że pomysł hali narodził się u władzy, gdyż obserwowała, jak rozwija się handel m.in. z Czechami i postanowiła stworzyć miejsce na nowe miejsca pracy - w założeniu dla około 200 osób. Warto także przypomnieć, że „Merkurego” budowano z pieniądzy pozyskanych od ministra Boniego, ówczesnego wiceministra pracy i polityki socjalnej. Było tego około 26 mld złotych, jeśli mnie pamięć nie myli. Tak właśnie w skrócie można ująć inwestycje miejskie do 1994 roku.
Za kadencji pana Burmistrza Ryszarda Wójcika miasto przejęło żłobki i przedszkola. Zorganizowało straż miejską. Odnowiło basen miejski, inwestowało również w stadion. Powstały korty tenisowe. „Śląsk Wrocław” przyjeżdżał na sparingi, bo Kłodzko miało najpiękniejsze boisko (płytę) do piłki nożnej w okręgu. Tak piłkarze grali i spotykali sie z kibicami przy okazji meczu, a nie na sali KOK-u. Z ciekawostek warto przypomnieć, zwłaszcza młodzieży, że w Kłodzku odbywały się zawody Pucharu Polski w Triathlonie. Gwiazdą był kłodzczanin, Jarek Łazarowicz, dzisiaj biegający maratony. Reaktywowano Dni Kłodzka, powstał Festiwal Teatrów „Zderzenie” oraz Międzynarodowe Koncerty Muzyki Organowej. W UM w Kłodzku powstał pierwszy w kraju NSZZ Solidarność Pracowników Samorządowych, a autor felietonu, jako jego założyciel i pierwszy przewodniczący wszedł do Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” Pracowników Rządowych i Samorządowych. Burmistrz negocjował także z Ministerstwem Obrony Narodowej przejęcie części terenów należących do wojska we wschodniej części miasta pod budowę obwodnicy. Gros środków pochłonęło zabezpieczenie kłodzkich podziemi. Tego niestety mieszkańcy Kłodzka zobaczyć nie mogli. Podobnie jak nie mogli zobaczyć zmniejszającego się długu. Dzisiaj jednak widzą rosnący dług i Pana inwestycje, Panie Burmistrzu Szpytma.
Chcecie Państwo porównania np. inwestycji z tych dwu i pół roku rządów Wójcika z okresem 2006-2011, proszę bardzo. Hala targowa, podziemia, pierzeja północna rynku, plomba w rynku koło „Jarda”, mieszkania w kamienicy na rogu rynku przy Armii Krajowej w niespełna 3 lata kontra basen, dwie fontanny, 400 m kanału i park. Wójcik miał 70 urzędników do pomocy – Szpytma ponad 120. Wójcik miał jednego zastępcę, Szpytma dwóch. Wójcik chodził po Kłodzku i widział, gdzie partolą mu chodniki, Szpytma jeździ volvo do Wrocławia i nie widzi nic (może dlatego zdarzają mu się wypadki samochodowe). To może z kultury. Za Wójcika Dni Kłodzka trwały prawie trzy tygodnie, za Szpytmy 2-3 dni. Międzynarodowe Koncert Organowe za Wójcika z gwiazdami muzyki światowej, za Szpytmy ich likwidacja. Pieniądze na halę (około 26 mld) zdobyliśmy od wiceministra pracy pana Boniego. Dały w kwietniu 1995 roku 240 miejsc pracy. Pan Szpytma korzysta z pieniędzy UE, my tej szansy nie mieliśmy.
Już słyszę pytanie, a skąd, ty Skrobot, to wiesz. Wiem, bo pracowałem w ratuszu od 1października 1990 r. do 13 stycznia 1995 r. To tyle tego mojego samorządu wówczas było i jakieś „cegiełki” zostały do dziś. Ale to już inna opowieść dziadka Skrobota o kłodzkim samorządzie. Na koniec powiem tak. To naprawdę nie moja wina, Panie Szpytma, że wypada Pan na tle naszych „wójcikowych 2,5 lat” jak oranżada w proszku w ówczesnych sklepach. Blado.
PS. RIO też nas kontrolowało i jak pamiętam, o delegacjach w czasie urlopów i o naruszeniach dyscypliny finansów publicznych mowy nie było w protokołach kontroli, a komórki kontroli wewnętrznej nie było. Byli rzetelni i kompetentni ludzie. Ludzie z Kłodzka.