Felieton redaktora naczelnego: "Głupia" godzina
Nigdy nie rozumiałem sensowności przestawiania czasu na „letni” i „zimowy”. Jakoś tłumaczenia mądrych tego świata nie przekonywały mnie. Że to oszczędności, że warto...
Diabła tam warto! Może za czasów „komuny”, kiedy na gwizdek wszystko się ruszało, bo o 6.00 wszyscy jak jeden mąż opuszczali swoje domostwa aby udać się „do biur od nowa, do hut od nowa”, a dzieciaki zaspane, zapłakane „ciągnąć” do żłobków, przedszkoli.... Tylko nieliczni zaczynali później jak np. szkoły (chyba tylko oni?) - to i kiedy przesunęło się godzinę na „zimową”, to nie było aż tak czarno ruszając w dal...
A po południu? no cóż - do 16.00 było jakoś jasno, potem to już życie poza „komuną” więc nikogo to nie obchodziło, że dnia ubyło... wieczorami zaś oszczędności energii były. Pamiętacie Państwo te „stopnie zasilania” i wyłączanie energii elektrycznej? I bez zmian godzin oszczędności były...
Niedawno (parę dni temu) znów przestawiono czas - uzasadnienie - takie samo jak za „komuny”. Zatem dalej nie rozumiem, i mam ten dyskomfort, że czuję się okradziony z jednej godziny popołudniowej. Dzięki Bogu nie ma już powszechnego, na „szóstą” wstawania, nie ma już „entego stopnia zasilania”. Ludzie pracują od szóstej, siódmej, ósmej, dziewiątej, dziesiątej... do piętnastej, szesnastej, siedemnastej... bardzo, bardzo różnie... I takie „zachwianie czasu” jest po prostu nieracjonalne. Łamie tylko szyk indywidualnego odczuwania. Zegar swoje, a potrzeby fizjologiczne swoje. Nic to, że na zegarku jest inna godzina niż ta, którą „wypracował” sobie organizm. Nic to, że na zegarku jest inna godzina, jak mój „zegar biologiczny” nie przestawia się dwa razy do roku i ta godzina strasznie mi wadzi (choćby w popołudniowej drzemce) i żal mi, że „po nocy” przyjeżdżam do domu, choć miałbym jeszcze godzinkę jasnego... a tak - do chałupy i spoglądać na czerń za oknem...
... dzień zmiany czau... - niby nic, bo albo w podróży postoi się godzinkę, albo przyspieszy o godzinkę, ale nie wszystkie urządzenia elektroniczne tak sobie „lekceważą” zmianę ...a to program się zawiesi, a to ni stąd, ni zowąd „rozlinkują się” elementy stałe ... buduje się zegary atomowe, żeby wskazywały czas do milionowej części - po cholerę? jak jednym zarządzeniem przestawia się czas w całej Polsce o godzinę... czyż to nie jest głupie?