Przewodnik dla jedzących - bistro-bar
Wnętrze++ Nie zachwyca. Jak to w małym barze. Ni dekoracje, ni meble ni zapach nie powoduje, że nam się chce jeść. Po prostu barowo i już. Czysto i raczej skromnie.
Obsługa++
Młoda dziewczyna za barem uprzejma i miła. W lokalu pusto, nie było klientów to i zajęcia specjalnie też nie było. Mimo moich zachęcających uśmiechów nie pogadałam sobie z panią i w milczeniu spożywałam obiadek. No tak, przy jedzeniu ponoć się nie gada a moja śp. Babunia karciła nas gdy paplałyśmy ponad miarę przy stole - jak pies je to nie szczeka!
Atmosfera++
Jak wyżej. Smutno i pusto. W Bistro nie gotują potraw a jedynie odgrzewają w specjalnych, barowych pojemnikach. Nie pachnie tu jedzeniem, kawą, ciastem. Gdyby tak zamknąć oczy to nie bardzo kojarzy się to miejsce z kuchnią a raczej z barkami na dworcach kolejowych w czasach z końca poprzedniego wieku.
Jadłospis++
To raczej brak jadłospisu. Codziennie inne potrawy, gotowane jak w kuchni domowej. Do wyboru miałam bigos (???.tzn. tak się domyślam, bo młoda kapusta z kiełbasą i zasmażką przypominała raczej bigos), karkówka pieczona w sosie, placki ziemniaczane, pierogi i filet z morszczuka w panierce.
Karkówka raczej twardawa, wysuszona i polana bardzo obficie gęstym, tłustym sosem zagęszczonym mąką. Ziemniaki gotowane, smakowały jak to ziemniaki podgrzewane zbyt długo. Młoda kapusta w surówce całkiem dobrze doprawiona.
Co ja się czepiam???? Przecież to tylko bistro, gdzie potrawy właśnie są podgrzewane a nie świeżo ugotowane.
Ceny++
Za 100 g tego co mamy na talerzu płacimy niemało, bo 3 zł. Za miniaturowy kawałeczek karczku polanego dużą porcją sosu, łyżkę bigosu, jednego ziemniaczka i odrobinkę surówki z kapusty zapłaciłam ponad 7 zł. Jak na bar to cena za tak niewielką ilość jedzenia raczej wygórowana.