Przekształcanie szkół poprzez ich likwidację. W jednej ręce marchewka, w drugiej kij

Autor: 
Mirosław Awiżeń

W gminie miejskiej Bystrzyca Kłodzka Rada Miejska wytypowała 4. szkoły wiejskie do przekształcenia poprzez ich likwidację. Propozycja burmistrza p. Renaty Surmy zmierza do tego aby były to szkoły, których organem prowadzącym byłyby stowarzyszenia specjalnie do tego celu powołane. A szkoły te to: w Wilkanowie, Pławnicy, Starej Łomnicy i Długopolu Dolnym. W nowej już strukturze miałyby działać od 1 września 2011 r.
Byłem na spotkaniu dyskusyjnym w tej kwestii w Długopolu Dolnym. Dyskusja odbywała się przy okazji wyboru Sołtysa i Rady Sołeckiej w Długopolu Dolnym (o tym poniżej).
Przed spotkaniem zamieniłem kilka słów z p. dyrektor Szkoły Podst. w Długopolu Dolnym Iwoną Czerwik, która dała mi krótką notkę o szkole: szkoła liczy 50 uczniów w klasach 1-6 i 18 w tzw. „O”. Do szkoły uczęszczają dzieci z Ponikwi, Poręby, Długopola Zdroju i z Długopola Dolnego.
Wracajmy zatem do dyskusji i rozważań na temat istnienia małych szkół wiejskich w Polsce na podstawie szkoły w Długopolu Dolnym. Niewątpliwie obowiązkiem Rzeczypospolitej jest zapewnienie wykształcenia i to nieodpłatnie - taki jest zapis w Konstytucji RP. W żaden sposób nie podlega dyskusji ten zapis w szczególności w zakresie uczenia podstawowego. Więc Rzeczypospolita chcąc się wywiązać z tego obowiązku wydzieliła pulę pieniędzy na nauczanie (też i podstawowe) w formie subwencji na każdego ucznia przekazując (wraz z subwencją) wypełnienie tego obowiązku samorządom bądź organizacjom pozarządowym (stowarzyszeniom). Wszystko byłoby w porządku gdyby subwencja przedzielona na ucznia wystarczała. A nie wystarcza. Zabezpiecza nauczanie na przyzwoitym poziomie ledwo w połowie. Gmina Bystrzyca Kłodzka do swoich szkół - aby funkcjonowały normalnie - rocznie dokłada ok. 3 mln. 800 tys. zł (dane p. Burmistrz z 2010 r.). W 2010 r. subwencja dla szkoły w Długopolu Dolnym wynosiła 347869 zł (przy 55 uczniach) a Gmina do szkoły dopłaciła 342800 zł. Czyli - aby szkoła funkcjonowała prawidłowo, ktoś - oprócz rządu polskiego - musi do niej dokładać. Gmina - kosztem nie realizowania innych zadań własnych, Stowarzyszenie - musi ciąć koszty (szczególnie w zakresie kosztów osobowych) i szukać sponsorów. Nauczycieli pracujących w szkołach prowadzonych przez stowarzyszenia nie obejmuje Karta Nauczyciela, a także rzadko które stowarzyszenie wypłaca nauczycielom tzw. dodatek wiejski. Techniczna obsługa szkoły jest wtedy bardzo, bardzo okrojona - bo za 2-3 osoby jeden musi wszystko (być „złotą rączką”).
No i jest tak, że rządowi polskiemu ani śni się zwiększyć subwencję. Gminy - chcąc swoim młodym mieszkańcom zapewnić przynajmniej porównywalne warunki nauki ze szkołami w dużych aglomeracjach - dopłacają -na wyposażenie, na remonty, na bieżącą działalność - bo subwencja wystarcza w zasadzie na wypłaty. Znowu - gdy gmina jest bogata - to sprawy raczej nie ma - dopłacają i bilansują budżet. Gorzej gdy gmina jest uboga, infrastruktura w złym stanie. Wtedy szuka się oszczędności. I samorząd gminny - znów prawem silniejszego- stawia społeczność lokalną w sytuacji bez wyjścia. Albo będziecie prowadzić szkołę poprzez swoje stowarzyszenie, albo szkoły nie będzie bądź prowadzić ją będzie ktoś z zewnątrz. Jak szkoły nie będzie, dzieci będą dojeżdżać do szkół większych i praktycznie obowiązek nauczania zostanie przez Państwo zrealizowany.
I taka jest w tej chwili sytuacja w gminie Bystrzyca Kłodzka. Zamierzenia przekształcenia szkół poprzez ich likwidacje wywołuje zrozumiałe oburzenie i gorące dyskusje społeczności lokalnych. Obywatele Rzeczypospolitej Polskiej żądają wręcz aby rząd wywiązywał się z ze swoich zadań konstytucyjnych, bo przecież to obywatele RP płacą i na ten cel podatki. W takiej sytuacji Wójtowie, Burmistrzowie, Rady Miejskie czy Wiejskie stają w sytuacji wręcz fatalnej. Z jednej strony rząd nie daje ile powinien, z drugiej ludzie mają rację. I nie są to anonimowi państwo X czy Y ale konkretnie Krysia, Staszek... Trzeba znaleźć jakieś wyjście by i owca była cała i wilk syty. To jednak jest niemożliwe - ktoś traci. I na pewno traci społeczność lokalna, która jest najsłabszym partnerem. Jak rząd nie zwiększy subwencji, jak gmina nie doda, to społeczność lokalna musi - dla dobra swoich dzieci - zacisnąć pasa i kształcić swoje dzieci za subwencje i pomoc gminy.
Pani Burmistrz zaproponowała następujące rozwiązania:
1/ Szkoła ulegnie przekształceniu poprzez likwidację do dn. 1 IX 2011 r.
2/ Od 1 września 2011 r. szkoła ma działać w strukturze pozarządowej (prowadzona przez stowarzyszenie - lokalne bądź inne zajmujące się już taką działalnością),
3/ we wszystkich sprawach administracyjno-prawnych stowarzyszenie (społeczeństwo lokalne) może liczyć na nieodpłatna pomoc Urzędu Gminy,
4/ Gmina zobowiązuje się również do bezpłatnego dowozu uczniów do szkoły,
5/ Gmina zobowiązuje się oddać w nieodpłatną dzierżawę dla stowarzyszenia mienia szkoły (wraz z budynkami) i dbać o to, aby budynki były remontowane. (Utrzymanie bieżące szkoły należy do stowarzyszenia).
Sumując: propozycja „narzucana” przez Gminę przerzuca również sporą część kosztów prowadzenia szkoły na społeczność lokalną i pracowników zatrudnionych w szkole (nauczyciele i obsługa). Jest to „spychotechnika” - rząd nie daje ile powinien gminie, ta przekazuje prowadzenie działalność szkoły społeczności lokalnej, też nie zabezpieczając pokrycia kosztów całości a społeczność lokalna albo opuszcza ręce, albo krzyczy i krzyczy, albo bierze sprawy w „swoje ręce” bo przecież nie może dopuścić do tego, aby dzieci się „marniły lub też czekają „co Bóg da tak będzie”. Trudno, teraz jest „orzech do zgryzienia”. Prawo mało co znaczy o ile nie jest poparte rzetelnym wykonawstwem.... Nic się nie da zrobić? - da! Trzeba o swoich sprawach myśleć dostatecznie wcześnie i nie mówić, że nic mnie nie obchodzi kto będzie moim sołtysem, radnym, burmistrzem, posłem... W demokracji tak jest, że raz na jakiś czas to właśnie społeczności lokalne mają głos decydujący.
I wtedy wybierajmy tych, którzy naprawdę są dobrzy i którym ufamy. Jak trwoga - to do Boga - ale jakże to może być, że na 290 osób uprawnionych do głosowania na sołtysa Długopola Dolnego i Radę Sołecka zarejestrowały się tylko 73 osoby uprawnione do głosowania. Kto więc jest winy? - rząd?, samorząd gminny?...
Słusznie powiedział ks. proboszcz Aleksander Trojan: znam trochę historii Długopola Dolnego, pamiętam, kiedyś był tu i żłobek i przedszkole, potem zabrakło poczty - teraz może to spotkać i szkołę. A wieś bez tych potrzeb elementarnych po prostu ginie. Giną więzi społeczne, poczucie wspólnoty. A nasze dzieci zamiast u siebie ciągle są „w drodze”. Rano wyjeżdżają, wieczorem wracają - to gdzie tu czas na wspólnotę lokalną?

Wydania: