Starej - nowej włady pod rozwagę. Kłodzko - Zdrój i Polanica - krasawica?
Emocje wyborcze już opadły, czas na refleksje. Kłodzko i Polanica Zdrój, dwa miasta i dwie, jakże różne, kampanie o stołek burmistrza.
Jedna medialnie agresywna, miejscami nachalna i nie pozbawiona akcentów zgoła groteskowych. Druga spokojna, prowadzona jakby od niechcenia.
A skutek ten sam, chociaż w Polanicy potrzebna była dogrywka.
Dajmy „stolicy” należne pierwszeństwo. Jej Burmistrz, stary i wtedy jeszcze nie nowy, zafundował sobie w „Gazecie Wrocławskiej” /z 18. ub. m./ tekst reklamowy, w którym zilustrował siebie samego dwoma zdjęciami /co bynajmniej nie jest jego rekordem zważywszy, że na łamach czterech ostatnich wydań „Kuriera Kłodzkiego” ukazał on siebie w wersji fotograficznej aż 32 razy! Nie licząc obszernych prezentacji tekstowych/. Ale wróćmy do reklamy w „GW”. Tamże, i to już na wstępie, burmistrz nazwał Kłodzko skromnie stolicą ... Kotliny Kłodzkiej. Po czterech latach od desantowego zrzutu nie zdołał dowiedzieć się, że Kotlina Kłodzka jest mniejsza nawet od Rowu Górnej Nysy, a obie te jednostki fizjograficzne dopiero razem z okolicznymi górami tworzą Ziemię Kłodzką. Której to stolicą ma zaszczyt być Kłodzko. Nie dziwię się teraz, że „operujący” trochę dalej od Kłodzka dziennikarze z uporem lokują Zieleniec i Czarna Górę w ... Kotlinie Kłodzkiej. Góry w kotlinie pozostaną na wieki wieków osobliwością nie do wiary.
W tym samym tekście jest też mowa o „powiększeniu dziedzictwa k u l t u r a l n e g o Kłodzka” /bo kulturowe to już mamy, że ho, ho/, a także o minipijalni wód mineralnych, która „ma sprawić, że Kłodzko stanie się atrakcyjniejsze turystycznie i urośnie w przyszłości do rangi zdroju”. To cytat dosłowny. I kto by się tego spodziewał: Kłodzko - Zdrój!!!
W grudniowym wydaniu „Kuriera Kłodzkiego”, który nie wiedzieć dlaczego nazwał się „miesięcznikiem społeczno-kulturalnym”, Burmistrz Kłodzka wymieniając „długo oczekiwane inwestycje” w mieście, pisze o jakimś „parku zdrojowym”. Ma pewnie na myśli Park Strażacki. Pogratulować konsekwencji. Najpierw ze skweru przy wyjątkowo ruchliwej ulicy robimy park, stawiamy tam pijalnię wód mineralnych /bez źródła!/, a następnie całość /z parkingiem i jakże gustownym szaletem i jego okrągłymi okienkami/ podnosimy do rangi parku zdrojowego. No i w efekcie mamy Kłodzko - Zdrój, co burmistrz już zresztą zapowiedział w cytowanej „Gazecie Wrocławskiej”.
W Polanicy sytuacja jest trochę inna. O miano Zdroju zabiegać nie trzeba, bo ten już jest. I park będzie, piękny jak rzadko. I centrum konferencyjne - szansa na zaczątek lukratywnej turystyki biznesowej. Więc Polanica to krasawica? Póki co, wprost wyjątkowo rozkwita w niej turystyka deptakowa, ale to przecież nawet żadna odmiana turystyki uzdrowiskowej. Jeszcze poczekajmy, jeszcze „kochający inaczej” urządzą na tym deptaku „Love Parade”. Niestety, tych zakochanych demonstrujących niezwykłość swojej miłości, żaden Zdrój na Ziemi Kłodzkiej nie weźmie do siebie, więc jedyny ratunek jest chyba w tym, żeby mostek przy „it” zagrodzić odpowiednią ilością straganów z „pamiątkami”, zaś w bramie parkowej sprzedawać dodatkowo ... cukrową watę. Mieszkańcom Polanicy już i tak wszystko jedno, bo co wrażliwsi z nich omijają deptak odpowiednio szerokim łukiem.
Teraz o turystyce. Za dużo słów i haseł o jej rozwoju, a za mało samego rozwoju. Weźmy takie hasło; „Polanica - kurortem dla aktywnych”. O aktywnych na deptaku była już mowa, cała zaś reszta daremnie czeka na ścieżki rowerowe /tak liczne np. w Kudowie/, może więc zamiennie pójść sobie na nogach asfaltem do „sercanów” /bo kto to widział prowadzić pieszy szlak turystyczny polnymi drogami!?/, albo wybrać żółty szlak, który już w swoim początkowym leśnym fragmencie bywa regularnie i złośliwie zaorywany przez jakiś bezimienny potok. Albo wdrapać się na Wzgórze Marii, skąd ani widoków żadnych, i gdzie nie ma ni jednej ławeczki. Już jakieś 8 lat temu Bolek Jaśkiewicz, człowiek - instytucja i niekwestionowany autorytet turystyczny, postulował zagospodarowanie tego wzgórza. Ale czasy mamy takie, że niejeden autorytet zda się psu na budę. Radni lepiej wiedzą kto ma, albo ma mieć, autorytet.
A tymczasem Polanica jak miała, tak ma za mało turystów (narciarzy) zimą. I o wiele za pustych łóżek wtedy. Bo nie ma w pobliżu stosownej infrastruktury. Jest blisko wprost idealny stok na stację narciarską - długi, niezalesiony, z północną ekspozycją. Opada z Łomnickiej Równi do Paszkowa. Ale rzecz przes...pano, bo tamtejsze grunty przeszły w prywatne ręce jeszcze za czasów poprzednika p. Renaty Surmy. Narciarze ciągną więc do zdecydowanie przereklamowanego Zieleńca i na Czarną Górę. Albo nawet do Lądka, który coraz lepiej z wyciągami sobie poczyna, szykując nawet nowe i dłuższe w pobliskiej wsi Lutynia.
Nie tylko Polanica tęsknie wygląda turystów jak tylko trochę deszczyk popada. Zaraz media donoszą, że Kotlinę Kłodzką nawiedziła znów powódź. Gestorzy bazy łóżkowej i gastronomicznej bezsilnie żalą się na odwoływanie rezerwacji. Chociaż współpraca z zespołem adwokackim dała mi pewną wiedzę - głównie z prawa autorskiego i prasowego - twierdzę, że rzecz jest do wygrania. Trzeba tylko zliczyć potencjalny uszczerbek w dochodach, dołączyć komunikaty meteo i wystąpić z pozwem zbiorowym. Wygrana murowana. Inaczej media, węsząc za sensacją, raz po raz obwieszczać będą powódź w Kotlinie Kłodzkiej.
I tak to leci albo płynie, chociaż nie zawsze i nie wszystko. W Kłodzku np. nie leci woda z nowej fontanny ale poleci za to w minipijalni mineralna z butelek. I gondole może popłyną Młynówką.
A co z Polanicą? Można się zachłystywać jej popularnością i wyrobioną marką, ale trzeba mieć świadomość, że nie taka ona krasawica, jak ją malują. Że tu i ówdzie warto ją podrasować. Bo nic nie jest dane na zawsze. Lepiej się nie łudzić, że FIZAN, za którym stoi przebogata Polska Miedź, zainwestuje właśnie w Polanicy. A może raczej zrobi to w Dusznikach, łożąc pieniądze w baseny termalne na łąkach poborowinowych. Trzeba też pamiętać, że Polanica przegrywa już niejako na starcie, bo nie jest uzdrowiskiem kąpielowym, jak Lądek czy Duszniki, ani nie ma równie urokliwego położenia.
Od red. A. Szejner jest byłym dziennikarzem i autorem m.in. najnowszych przewodników turystycznych po Ziemi Kłodzkiej.