Dobra kondycja poety
Nowy tomik Karola Maliszewskiego „Potrawy pośmiertne” należy do tych zbiorów poezji, których lekturę koniecznie należy zaczynać od tytułowego wiersza. Autor umieścił go co prawda na końcu, trochę przez przekorę i ze względu na podsumowanie całości, jakie zawiera, ale warto odwrócić niedawno wydaną książeczkę i tak właśnie zacząć czytanie. Powód jest prosty.
W nim bowiem najłatwiej odnaleźć i jeszcze do tego wprost wyrażone najważniejsze tematy. Gorzkie to sprawy. Tak więc po kolei. W tytułowym tekście owszem, Bóg przemawia do słuchającego go, ale Głos to mowa pełna jąkania i zacinania się. Uspokaja swojego słuchacza, ale czy jest w tym Prawda? Tak przygotowani wyczytujemy kolejne warstwy myśli, w kolejnych tekstach. I w tym odczytywaniu od czasu do czasu wypowiadane z lekką prowokacją: „Miało być o Bogu. I jest!” W trochę już opustoszałe miejsce po Bogu, który mocno wyblakł, rozmył się, widoczne, nieco anachroniczne, piękne marzenie poety o panteizmie. To tylko jeden z tematów tych wierszy. Są i inne. Na przykład to, co stałe u Maliszewskiego, czyli odniesienia do biografii, tutejszych miejsc czy przestrzeni. Bo i hałdy, i biedaszyby, i góry. Autor „Potraw” jako poeta dojrzały ma dystans do swojego pisania. Żachnie się od czasu do czasu na własną poetycką egzaltację albo z ironią potraktuje chęć dorównania pożądanym literackim wzorom. To, co można i w tym tomiku polubić to autorska życiowa spostrzegawczość, dobre oko na szczegół, a później umiejętne przełożenie ich na wiersz. Niektóre fragmenty to potwierdzenie także naszych wniosków, więc tym chętniej je tutaj i gdzie indziej zacytujemy. Poeta twierdzi, że żyjemy w kawałkach wszystkiego. Czy nie tak myślimy o sobie i świecie? Albo dodaje, że pięknie byłoby znaleźć „zakłady naprawcze życiowego taboru”. Kto zaprzeczy? Kto z nas nie wymaga reperacji? Mentorski ton tej poezji nie przeszkadza, wyrównuje się też, na zasadzie zachowania energii (i równowagi) z tymi fragmentami, które dosadnie opisują to, co nas dotyka, boli i jest nie do ominięcia. Nie ma na nie sposobu. Trzeba je próbować zaakceptować. W tym kierunku idzie też pouczenie, byśmy uczyli się na równi i istnieć, i umierać. A co w tym może pomóc? Zdaniem poety pamięć. Bo od autora otrzymujemy polecenie: brzmi ono – „spamiętaj!” Podejmiemy, podołamy?
W piątek, 10 grudnia, w noworudzkiej bibliotece spotkali się dwaj poeci – Karol Maliszewski i prowadzący jego wieczór autorski Antoni Matuszkiewicz. Ich spotkanie było, jak sądzę, dla uczestników dobrym wstępem do otwierania kolejnych znaczeń „Potraw pośmiertnych”.
Karol Maliszewski, Potrawy pośmiertne, Biblioteka Poezji Współczesnej nr 022, WBP i CAK, Poznań 2010, str. 42.