Lądeckie impresje (122)

Autor: 
Janusz Puszczewicz

Ostatni tydzień sierpnia, ostatni też tydzień wakacji. Odwiedzam Polanicę Zdrój. Część uzdrowiskowa to praktycznie plac budowy. Z jednej strony cieszą podjęte prace, ale stwarza to też pewne utrudnienie dla gości. O mieszkańcach już nie wspomnę. Ciekawa plenerowa wystawa fotograficzna. Spacer w okolice toru saneczkowego. Wielka frajda dla dzieciaków, ale też nie ma tłumów. Bezpański pies atakuje pasące się tam kozy. Wstępuję do Informacji Turystycznej na deptaku. Niestety suche i zdawkowe raczej odpowiedzi na moje sondażowe pytania. A może tylko trafiłem na zły dzień tamtejszej pani.
Wyjazd do Kudowy, długo tu już nie byłem. Zaskoczenie, wielkie pozytywne zmiany. Wspaniały jak zawsze park zdrojowy, tłumy gości. Niestety pogoda płata nam figla, wciąż pada. Tym razem naszym celem są VIII Ogólnopolskie Prezentacje Kulinarne – Pożegnanie Lata.
Z uwagi na aurę przeniesiono imprezę z miejskiego stadionu do hotelu Verde Montana. Wspaniała prezentacja kulinarnych dokonań wielu startujących tu ekip. Ich stoły uginają się dosłownie od nadmiaru prezentowanych potraw. Czego tu nie było… Dominowała jednak kuchnia myśliwska i regionalna zwł. śląska, ale nie tylko. Wspaniała m.in. prezentacja przygotowana przez mistrzów z Unity Line - owoce morza, często egzotyczne dla nas dania. Furorę robi też prezentacja słowackiej nalewki z jagód. Wszystkich przebija jednak tutejsza hotelowa kuchnia, chociaż tym razem nie startuje w tych zmaganiach. Kuchnia mistrza Wiesława Bobera i Łukasza Konika bije bezapelacyjnie innych. To dla niej chociażby warto wybrać się do Kudowy.
Kolejna edycja kulinarnych zmagań odbędzie się za rok, tym razem na Podkarpaciu. To oni zdobyli pierwsze miejsce. Mimo to burmistrz Kudowy zachęca do podtrzymania tradycji kulinarnych spotkań właśnie w Kudowie. Zapewne zmieni się sama formuła zmagań, ale warto ten pomysł zrealizować za rok. Trzymam kciuki, bo też pomysł przedni.
Niestety brakło już czasu na odwiedzenie tutejszego Muzeum Żaby czy Muzeum Zabawek. Obiecuję sobie jednak muzealną wizytę przy kolejnej wyprawie. W moim prywatnym rankingu Kudowę Zdrój zaliczam do ścisłej czołówki polskich uzdrowisk. Oferuje masę atrakcji i wypoczynek na każdą praktycznie kieszeń. O walorach leczniczych uzdrowiska już nie wspomnę. Jeżeli już ktoś raz tu zawita, na pewno wróci ponownie. Wielkie więc brawa dla Kudowy, tylko tak trzymać dalej…
Wpadam do Lądka. Jakże szary, ale i cichy wydaje mi się po kudowskim spotkaniu. Mam jednak do tego miejsca osobisty, niezwykle ciepły stosunek. Lądek oferuje z kolei szereg atrakcji kulturalnych. Tu praktycznie cały czas coś się dzieje. Inne kłodzkie uzdrowiska bije właśnie ciszą, pewną przytulnością i dobrymi zabiegami. Bo też do tych wód warto przyjeżdżać. Jak zwykle doskonała kawa w Albrechtshalle. Tu też umawiam się na spotkanie z mieszkającą w Lądku poetką Joanną Mossakowską. Ostatnio wydała swój kolejny tomik poetycki „Motyl na śniegu”. Do samych wierszy powrócę w kolejnym odcinku. Ale już teraz polecam wspomniany tomik, dostępny nie tylko w Lądku. Jego walory podnoszą doskonałe lądeckie zdjęcia autorstwa Leszka Brągiela, zdjęcia niczym muśnięcia owego poetyckiego motyla. Polecam gorąco tę pozycję, podobnie jak wcześniejszy tomik „Wytańczone wiatrem”. Dziękuję też uprzejmie autorce za podarowany tomik z tak miłą też dedykacją.
Wracając z Lądka wstępuję do jednej z najlepszych /tak przynajmniej wykazał ostatni plebiscyt na stronach www.zie-miaklodzka.pl / w kłodzkiej gminie agroturystyk. Prowadzą je Jolanta i Edward Dobrowolscy. Są rolnikami, prowadzą „normalne” gospodarstwo rolne, skąd też pochodzą produkty na ich stół. Niestety obecnie coraz mniej agroturystyk działa na takich zasadach. Na ogół są to typowe gościnne pokoje, coraz mniej osób oferuje nam bezpośredni kontakt z prawdziwym gospodarstwem. Coraz rzadziej spotykam też oferowaną domową kuchnię. Widocznie wychodzą z założenia, że z żywieniem to tylko same problemy. Przeważa niestety myślenie - damy tylko pokój i już mamy spokój. Może czas to zweryfikować przed kolejnym turystycznym sezonem, ale to też temat na oddzielny odcinek.
W każdym razie w agroturystyce „Pod Sosnową Górą” jest inaczej. Smaczna i dobra domowa kuchnia, możliwość wypadu do lasu, bo dosłownie tuż za oknem. Sami zresztą wybrali się z nami na grzyby. Jeżeli do tego jeszcze dodać miłą rodzinną wręcz atmosferę, do szczęścia niewiele nam już zabraknie.

Wydania: