Debata kandydatów na burmistrza Kłodzka - cz. I,wypowiedzi

Autor: 
Mietek Kowalcze

I. Dlaczego kandyduję?
Joanna Mesjasz: Zdecydowałam się, bo chciałabym jak najwięcej zrobić dla ziemi, na której zamieszkałam. I dlatego, że powołał mnie do tego głos kłodzczan.
Maciej Awiżeń: Kandyduję, ponieważ tu mieszkam, znam sytuację miasta i mieszkańców. Mam umiejętności do tego, żeby działać w samorządzie. Dwukrotnie już byłem wybrany przez wyborców. Skąd kompetencje? W samorządzie powiatu zajmuję się ważnymi sprawami – drogi, inwestycje, zasoby ludzkie. Mam doświadczenie. Wiem, co należy zrobić. Mam też wokół siebie specjalistów w wielu dziedzinach i do tego pochodzących z Kłodzka. Tak więc mając doświadczenie, zespół kompetentnych ludzi oraz konkretny program działania kandyduję. Grzechem zaniechania byłaby inna decyzja. Przede wszystkim wobec młodych, żeby nie wyjeżdżali z naszego miasta, jak to miało miejsce w poprzedniej kadencji. Chodzi o to, żebyśmy wykorzystali, a nie zmarnowali nasze szanse. Mamy jeszcze do uzyskania środki z Unii Europejskiej, szczątkową zdolność kredytową. Spróbujmy to wykorzystać.
Bogusław Szpytma: Startuję dlatego że mam dobrą pamięć i pamiętam, jak zapewne wielu z państwa, krajobraz Kłodzka sprzed czterech lat. Nie wygrałbym tamtych wyborów, gdyby państwo czuli niedosyt. Dziś, jadąc tutaj, byłem na zakupach w galerii handlowej. Tam cztery lata temu stały tyczki chmielowe, jechałem piękną drogą, mijałem odremontowane kamienice, a więc startuję, bo mam dobrą pamięć – to po pierwsze. Po drugie dlatego, że w tym czasie, w tym miejscu, Kłodzku potrzebny jest facet z nabiałem. Facet, który skończy to, co zostało rozpoczęte.
II. Dlaczego na telebimach prezentowani są wyłącznie kandydaci popierający burmistrza?
JM: Kłodzki Komitet Obywatelski tak organizuje kampanię, żeby spotykać się bezpośrednio z jak największą ilością mieszkańców. Telebimy są tak przeładowane, że tutaj nie mamy zamiaru konkurować. Dobrze się prezentuję na telebimach, ale nie będziemy z nich korzystać.
MA: Zwróciłem się do zarządzających telebimami. Nie otrzymałem żadnej odpowiedzi, już się jej nie spodziewam. Nie jest to uczciwa zagrywka. Zapłaciliśmy za nie wszyscy jako mieszkańcy miasta. A dlaczego tak jest, że tylko wybrane komitety się prezentują, nie wiem. Możemy usłyszymy odpowiedź od burmistrza?
BS: Cóż tu komentować? Jak mówi stare polskie przysłowie – złej baletnicy… Trudno mi powiedzieć dlaczego tak jest. Telebimy nie są miejskie, tylko należą do spółki, która działa na zasadach spółki prawa handlowego, a więc to zupełnie inne reguły. I to naprawdę pytanie do mojego sztabu wyborczego. Nie bardzo mam czas zajmować się telebimami.
III. Młodzież. Jak ją w Kłodzku zatrzymać?
JM: Trzeba zatrzymać młodzież w mieście. Jak to zrobić? Wpływać na powstawanie miejsc pracy. I to takich, które będą zatrzymywały młodych wykształconych ludzi, o różnych specjalnościach. Stąd nasze pomysły na inkubatory przedsiębiorczości, na wzmożenie znaczenia Kłodzka jako stolicy turystycznego hrabstwa o wielkim potencjale właśnie turystycznym, stale jeszcze niewykorzystanym.
MA: Dlaczego wyjeżdżają? Bo brakuje pracy. Bo brakuje uczelni, mieszkań, zajęć dla dzieci. Jeżeli chcemy coś w tej sprawie zmienić, to musimy sięgnąć po inwestycje zewnętrzne, po inwestorów. I w wielu przypadkach nie trzeba daleko szukać. Wystarczy na przykład porozumieć się z noworudzkim „Agroregiem”. Oni u siebie otworzyli Park Przemysłowy, uczą przedsiębiorczości. Potrafią to robić i to robią. Czego oczekuje młodzież, czego chce, to najlepiej posłuchać ich samych. Właśnie powstał Parlament Młodzieży powiatu, warto, żeby powstała Rada Młodzieży przy Radzie Miejskiej. My jako dorośli jesteśmy od tego, żeby młodym zapewnić dobry start.
BS: Kto może znać lepiej problemy młodzieży niż ktoś, kto uczył w kłodzkiej szkole. Musimy dać kłodzkiej młodzieży szansę konkurowania z młodzieżą z większych ośrodków. Statystycznie 50 uczniów rocznie wyjeżdża uczyć się do szkół większych miast. Co zrobiliśmy? Otworzyliśmy w Gimnazjum nr 1 klasy, w których uczy się wielu przedmiotów po angielsku. Po co? Żeby te osoby mogły później kształcić się na zagranicznych uniwersytetach.
IV. Kultura
JM: Obserwowałam zmiany, jakie zostały dokonane w kłodzkiej kulturze i będę się przyglądać skutkom. Jeśli będą dobre, nie należy dokonywać kolejnych rewolucji. Na pewno dla osoby, która patrzy na Kłodzko uważnie wyraźny jest w mieście głęboki podział. Widoczny w obszarze kultury, ale nie tylko. Na pewno integracja, współpraca zostały odrzucone. Tego nie ma. Nie można na przykład zmieniać nazwy, bo utrwalanie marki trwa bardzo długo. Eksperymentowanie w zarządzaniu takimi obszarami jest niebezpieczne dla końcowego produktu. Tak więc na pewno będę wspierać i integrować to silne w Kłodzku środowisko i bardzo dobry produkt eksportowy miasta.
MA: W kulturze działam od wielu lat, od czasu współpracy przy „Zderzeniach” z Marianem Półtoranosem. Żeby coś zdziałać w kulturze, to po pierwsze nie wolno przeszkadzać. Nie jest problemem ściągnąć koncert, gwiazdę czy wydarzenie z zewnątrz, za którą się słono zapłaci i już. Problem widzę inaczej. Chodzi o to, żeby młodzi i dorośli spotykali się na swoich zajęciach, przy swoich pasjach i żeby nikt im w tym nie przeszkadzał, a czasem mądrze wsparł. Kłodzko było znane z tego, że było stolicą kulturalną powiatu, a bywało, że i Dolnego Śląska. Dzisiaj to przeszłość. Mamy świadomość, że kulturę trzeba dyskretnie wspierać i to, że na kulturze można zarobić. Kultura to wielki potencjał, który wspiera mieszkańców, zatrzymuje ich tutaj i sprowadza gości. Wtedy jest bardzo dobrze. Do tego będziemy dążyć.
BS: W tej kwestii zasadniczo się różnimy. Kultura nie jest przestrzenią inną niż pozostałe. Jest przestrzenią bardzo ważną. I nie ma świętych krów również w kulturze. Tu też jest potrzebny ruch, inicjatywy, tu też są potrzebne pomysły i nowość. I druga zasada. Zatrudniając, a następnie zwalniając moją znajomą na stanowisku dyrektora Muzeum okazałem odwagę. Kiedy dostrzegam, że sprawy idą niewłaściwie, to mam tę odwagę zmienić menadżera na lepszego.
(Debatę zorganizowało Stowarzyszenie „Veto”, a prowadził ją Romuald Piela z „Gazety Kłodzkiej”. Rozpoczęła się prawie z półgodzinnym opóźnieniem, bo w Sali Arnošta z Pardubic w LO im. Chrobrego na 26 minut zabrakło światła).
To były cytaty z pierwszej części. Życie je szybko zweryfikuje. Zresztą już to robi. W czasie przerwy w zapisywaniu nagrania z debaty poszedłem zagłosować. Razem ze mną do lokalu weszła spora grupa wyborców. Wszyscy z karteczkami, a wszystkie one zapisane tym samym charakterem pisma z listą nazwisk. Z litości nie wymienię komitetu wyborczego, których kandydaci w ten sposób zdobywają głosy. Rządzić też będą w ten sposób!

Wydania: