Kandydat w kuchni

Autor: 
Henryka Szczepanowska

Kandydat, oczywiście z listy wyborczej. Taki na przykład Kandydat ma bardzo mało czasu. W okresie przedwyborczym to niewyobrażalnie zalatany człowiek i jakieś tam gotowanie mu nie w głowie. Nawet jedzenie mu nie w głowie. Mój przyjaciel w czasie kampani wyborczej do Parlamentu Europejskiego schudł prawie dziesięć kilo, odżywiał się głównie pizzą na telefon a po jej zakończeniu porównał swój wysiłek do rocznej pracy wykonanej w czasie dwóch miesięcy. Po podliczeniu przejechanych kilometrów nijak nie zgadzało mu się przełożenie przejechanego kilometra na godzinę. Wyszło, że jeździł 27 godzin na dobę.
Jedzenie to podstawowa potrzeba naszego organizmu. Bez jedzenia po prostu przestajemy żyć. Na zaspokojenie potrzeb żywieniowych naszej rodziny poświęcamy około jednej trzeciej naszych dochodów i czasu.
Postanowiłam zapytać Kandydatów o ich preferencje kulinarne.

Pan Zbigniew Szczygieł, kandydat z listy Platformy Obywatelskiej, Członek Zarządu Województwa Dolnośląskiego, znany na całym Dolnym Śląsku starszy brygadier Państwowej Straży Pożarnej, dla nas, mieszkańców Kotliny Kłodzkiej, po prostu pan Zbyszek, to wyjątkowy talent kulinarny.
- Panie Zbyszku, ludzie w Marianówce gadają, że wyzbierał pan wszystkie rydze z miejscowego lasu?
- Ha, ha - śmieje się pan Zbyszek - nie wszystkie, nie wszystkie. Ale coś w tym jest. Od lat robię rydze duszone z cebulą w oleju i occie. To taki stary przepis z kresów. Moja mama też tak przyrządzała rydze. Pewnie moja babcia również prażyła rydze i zamykała je w wekach. Taka rodzinna tradycja.
- A nalewka jeżynowa? Nawet w Paryżu, debatując nad polskimi specjałami z francuskimi przyjaciółmi niespodziewanie dla mnie, przywołano pana doskonałą nalewkę jeżynową.
- Nalewka jeżynowa to sama przyjemność - w jej robieniu i w jej piciu. Ja sam piję nalewki wyjątkowo rzadko z powodu ciągłych rozjazdów, dyspozycyjności w pracy. Moi znajomi wręcz domagają się buteleczki jeżynówki.

Pan Witold Krzelowski, kandydat z listy Komitetu Wyborczego Wyborców Dolnego Śląska XXI, rozmawia ze mną w trakcie spotkania wyborczego. Zajęty do granic wytrzymałości, wciąż wzywany do telefonu.
- Panie Witku, jest pan znanym działkowiczem, uwielbia pan domową kuchnię, pełną zieleniny, zapachów i smaków własnoręcznie wychodowanych warzyw. Ostatnie cztery lata to absorbująca niezwykle praca zastępcy burmistrza Kłodzka, miasta bardzo wymagającego zaangażowania i wręcz organicznej pracy. Znajduje pan czas na pracę na dziełce, na gotowanie?
- Jak to pani powiedzieć,hmmmm, nie jest łatwo ale nie odpuszczam. Nawet udaje mi się zrobić rano śniadanie dla żony. Takie koniecznie zdrowe, z dużą ilością zielonej pietruszki, jajkami na miękko, warzywami z działki. Pietruszkę dodaję do wszystkiego, lubię jej smak i aromat w zupach, na kanapkach, w sałatkach. Moja ulubiona zupa pomidorowa, oczywiście z pomidorami z naszej działki, koniecznie obficie posypana zieloną pietruszką smakuje całej rodzinie. Ostatnie lata nauczyły mnie rozsądnego gospodarowania czasem, powinności wobec zobowiązań, rezygnacji z przyjemności. Cieszę się z każdej chwili spędzonej z rodziną.

Pan Maciej Awiżeń, kandydat z listy Platformy Obywatelskiej to znany w Kłodzku kucharz – mieszał powidła w jednym rondlu z samym Okrasą!!! Znajomi i przyjaciele rodziny chętnie spotykają się w jego kuchni. Jedzonko pierwsza klasa, ma facet pomysły na dobre gotowanie - mówi jeden z kolegów.
- Panie Maćku, jak to jest z tym pana gotowaniem? Chwalą pana!
- Gotowanie to dla mnie wspaniały relaks, odskocznia od codziennych obowiązków. Kuchnia włoska inspiruje mnie do przyrządzania dań lekkich, pełnych warzyw, ziół, dobrej oliwy. Moja ośmioletnia córeczka wzbudza zdziwienie rówieśników, gdy na pytanie co lubisz najbardziej jeść, odpowieda - czosnek
i czarne oliwki. Ostatnio eksperymentuję z żurawiną. Doskonale smakuje jako dodatek do mięs, pasztetów, ale też jest wyjątkowo zdrowa a jesienią, gdy nadchodzi czas katarów i chrypek nie do zastąpienia.
- Pana przyjaciele opowiadają bardzo zabawną historyjkę z czasów studenckich o kulinarnych doświadczeniach młodego Awiżenia. Ponoć usmażył pan jajecznicę na cebulkach tulipana???
- O matko, a skąd pani to wie? No tak, to były czasy - wzdycha. Jak to studenci, pieniądze na jedzenie zazwyczaj przepuszczaliśmy na różne przyjemności życia studenckiego. A jeść trzeba było. Po skrupulatnym przeszukaniu szafek znaleźliśmy jajka i jakieś cebulki, to usmażyliśmy jajecznicę na cebulkach. Nie nadawało się do jedzenia. Okazało się, że były to cebulki tulipanów, przysłane przez mamę do zasadzenia w naszym studenckim mieszkaniu.
Budujące, prawda???? ciąg dalszy za tydzień.

Wydania: