Konsumpcja masowa i jej perspektywy
W prasie dosyć często pojawiają się opinie “w temacie” hulaszczego trybu życia Polaków. Że to pracujemy za dużo (?), bo chcemy coraz więcej konsumować. Jako i że stajemy się bezkrytycznymi odbiorcami kultury masowej.
Mnie się jednak wydaje, że pierwszą bolączką mieszkańców zwł. miasteczek jest jednak “posiadanie” pracy w ogóle. Jeśli zaś chodzi o kulturę masową, to jak sama nazwa wskazuje - skierowana jest do mas. Znajomy opowiadał mi ostatnio o polskiej rodzinie w Niemczech, gdzie uczące się dzieci mają zakaz dostępu do tv i internetu. Znam takie przypadki, gdzie w domu telewizora po prostu nie ma! (Telewizja kłamie!/?). Mnie na takie wyrzeczenia nie stać, ale programy staram się wybierać. Po prawdzie to trudno mieć jakieś szczególne pretensje do “środków musowego przykazu” - odpowiadają na “zamówienie społeczne” - “puszczają” to, czego klient sobie życzy, albo zgadują jego życzenia. Ryzyko “podnoszenia poprzeczki” jest widać zbyt wielkie. A tzw. nadawców społecznych” chce się na wszelki wypadek “uwalić” i tak. “kto za tym stoi, komu to służy?”.
Ale spokojnie - wkrótce możemy znaleźć się w takiej sytuacji, że o żadnych frywolnościach nie będzie mogło być mowy. Wystarczy że ktoś tam sobie zażąda rozpoczęcia spłaty gigantycznych, sięgających kilku pokoleń “do przodu” długów. A już zaczyna brakować szmalu na same odsetki.
Tornado to wymiecie zapewne i całą tą naszą, pożal się Boże, klasę polityczną. Obym był fałszywym prorokiem, ale nie zawadzi zacząć wymyślać jakieś scenariusze “Natenczas”.